Translate

piątek, 8 stycznia 2016

Józef Ignacy Kraszewski, „Pamiętnik Mroczka”




Chyba starzeję się, lub też pierniczeję w zastraszającym tempie, bo nie dość, że ostatnio czytam prawie same wspomnienia i dzienniki, to jeszcze Kraszewski, stary nudziarz, zaczyna wydawać mi się zajmującym. 

Wzięłam oto do rąk powieść „Pamiętnik Mroczka”, celem usunięcia jej z półki i w ogóle z moich zasobów książkowych, bo po co takie pierdoły trzymać w domu. By się kurzyły? Od 1984 roku? To już naprawdę przesada!

No, ale wzięłam, poszłam z tym „Pamiętnikiem Mroczka” na kibelek, bo mnie akurat przypiliło, a jakąś lekturę w tym miejscu mieć muszę. Zaczęłam czytać i … spodobało mi się!

Powieść jest pisana w stylu gawędy szlacheckiej, językiem stylizowanym na „sarmacki”, z nawiązaniami do pamiętników Jana Chryzostoma Paska, a może jeszcze bardziej do „Pamiątek Soplicy” Henryka Rzewuskiego. 

Pierwszoosobowy narrator to młody szlachcic Jan Mroczek, który dziedziczy po stryju ubogą wioszczynę i podupadły dwór na Podlasiu, ale dorabia się znacznej fortuny dzięki temu, że – będąc w służbie króla Jana Sobieskiego – bierze udział w bitwie pod Wiedniem. Otrzymuje tam ranę i zdobywa wielki majątek po uciekających Turkach. Wraca do siebie na Podlasie i rozpoczyna starania o rękę bogatej dziedziczki… I tak dalej, i tak dalej… aż do szczęśliwego zakończenia. 

Czyta się to bardzo dobrze i lekko, a fraza płynie prawie sienkiewiczowska. Wiktoria pod Wiedniem jako żywo jest tu odmalowana, dwór królewski w Wilanowie takoż, jak i domy szlacheckie na Podlasiu. Uroczy jest też portret mądrego konia, jaki nosił bohatera na swym grzbiecie.

Oczywiście, nie przeczytałam całego „Pamiętnika Mroczka” na jednym posiedzeniu kibelkowym, wzięłam tę książkę do pokoju i tamże kontynuowałam lekturę na kanapie. Zajrzałam potem „do Internetów”, by zobaczyć jaki to też film zrobili nasi filmowcy wraz z włoskimi na temat bitwy pod Wiedniem. No, cóż, chyba lepiej już poczytać Kraszewskiego. 

Zobaczcie sami:




Kraszewski Józef Ignacy, „Pamiętnik Mroczka”, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1984

3 komentarze:

  1. Ja już tym JIK-iem ciepnęłam w kąt, ale może do niego wrócę?
    P.S. dzadzieję jeszcze szybciej i wcześniej niż Ty, aktualnie na tapecie- autobiografia Chastertona:).

    OdpowiedzUsuń