Translate

wtorek, 29 września 2015

Włodzimierz Szuchiewicz, „Huculszczyzna”, czyli Pokucie i huculskie voodoo



„Huculszczyzna” Włodzimierza Szuchiewicza to wspaniała, czterotomowa monografia huculskiego folkloru z okolic Kołomyi.  

Hucułowie to pasterski lud pochodzenia rusińsko-wołoskiego, jaki zamieszkiwał i nadal zamieszkuje Karpaty Wschodnie (m. in. góry Gorgany, Czarnohorę, czyli teren dorzecza rzek Prut, Czeremosz i Cisa). W dawnych czasach wiele z terenów zaludnionych przez Hucułów należało do Polski, m. in. było to polskie Pokucie, to jest okolice Stanisławowa (dziś Iwanofrankowsk). W okresie międzywojennym najbardziej znaną miejscowością huculską była uzdrowiskowa wioska górska Żabie (obecnie Wierchowina), gdzie mieściło się muzeum huculskie oraz hodowla koni huculskich. 

Ponieważ Huculi żyli na uboczu, w wysokich górach, więc przechowały się wśród nich rozmaite prastare pogańskie wierzenia, obrzędy i rytuały magiczne. Ten bogaty folklor był źródłem zainteresowania polskich etnografów. A najsłynniejszym i chyba najpracowitszym badaczem huculskiego folkloru był Włodzimierz Szuchiewicz, autor obszernej, wydanej w czterech tomach monografii pt. „Huculszczyzna”. Jest to kompendium wiedzy na temat Hucułów, z którego m. in. w ogromnym stopniu korzystał Stanisław Vincenz pisząc swoje słynne dzieło „Na wysokiej połoninie”. 

Jednak „gęsta” proza Vinceza jest bardzo zawiła, zagmatwana językowo i w sensie pojęciowym, a w konsekwencji trudna w lekturze dla przeciętnego czytelnika. W przeciwieństwie do niej książka Szuchiewicza jest bardzo przyjemna w czytaniu. Można dowiedzieć się z niej, jak wyglądał rok obrzędowy wśród Hucułów (Boże Narodzenie, Wielkanoc, poszczególne święta kościelne), jak przebiegały obrzędy związane z poszczególnymi okresami w życiu człowieka (narodziny, wesele, pogrzeb), jakie były huculskie tańce i pieśni, a także huculska magia. 

Miłośnikom zarówno Kresów, jak i parapsychologii, polecam zwłaszcza tom czwarty „Huculszczyzny”, gdzie znaleźć można takie skarby jak opis demonologii huculskiej (czyli: leśne, niawki-miawki, rusałki, topielce, mamuny, wiedźmy, upiory, molfari, wróżbici i znachorzy). 

Warto zainteresować się molfarami. Byli to huculscy magowie, coś w rodzaju szamanów. Uważano ich za postaci złe i szkodzące społeczeństwu, bo mogli na odległość spowodować śmierć człowieka lub zwierzęcia. Z opisu Szuchiewicza wynika, że magia molfarów przypominała nieco voodoo, do dziś praktykowane na Karaibach i w Ameryce Południowej. Po prostu – robili laleczki (molfy) na obraz i podobieństwo swojej ofiary i te laleczki traktowali podle. 

Poczytajcie sami, bo mam tu smakowity cytacik z Szuchiewicza:

 „Molfari. To tacy ludzie, co mogą człowieka lub bydlę stracić. Zakopują oni pod wrota, pod próg izby, lub w innem miejscu przechodniem „molfę”. Jeżeli chcą stracić bydlę, nabierają gliny ze śladu po nim, urobią z niej model tego bydlęcia, a ogon z włosów; taki model wraz z igłami kładą w takie miejsce, by bydlę je przestąpiło. Raniutko wykopują igły i kładą do komina; gdy chcą zaszkodzić temu bydlęciu, wtykają te igły w model i to w miejsce, które chcą uszkodzić, np. w język, ażeby bydlę nie mogło jeść ani pić, albo w nogę, ażeby nie mogło chodzić itd., a gdy chcą by bydlę zginęło, chowają jego model w komin, gdzie on, a równocześnie bydlę wysycha.
Podobnie robią i z człowiekiem, do którego czują zawiść. Taki człowiek zginie z pewnością, jeżeli molfar nie powyjmuje igieł z urobionej lalki (modelu).    
Do swej czynności przywołuje molfar czartów, a postanowiwszy zniszczyć człowieka, tak przemawia do modelu: Tyś mi dosolił; za to ja ciebie kłuję, suszę, piekę; ażebyś tak sczerniał, jak dym, ażebyś tak zesechł jak schnie podpalone drzewo!” Te informacje przekazał autorowi niejaki Jura Bendejczuk z wioski Żabie. 

Książka Szuchiewicza powstała dzięki pomocy finansowej wielkiego mecenasa sztuki z Kresów Wschodnich – hrabiego Włodzimierza Dzieduszyckiego. Autor „Huculszczyzny” był bowiem nauczycielem i nie mógł sobie pozwolić na wydanie drukiem swoich badań. Polski hrabia roztoczył więc pieczę nad huculskim folklorem. To dzięki Dzieduszyckiemu ta ogromna część prastarej wiedzy ludowej została zapisana i utrwalona. Inaczej pewnie by zginęła na zawsze, bo zabiłaby ją cywilizacja.

„Huculszczyzna” Szuchiewicza została zdigitalizowana i znajduje się w polskich bibliotekach cyfrowych, m. in. tu:

Federacja Bibliotek Cyfrowych | Huculszczyzna, tom I


Z pracy Szuchiewicza korzystał nie tylko polski pisarz Vincenz, ale także Michaił Kociubiński, autor napisanej po ukraińsku powieści „Cienie zapomnianych przodków”, liryczno-folkowej „love story” z życia Hucułów z Krzyworówni nad Czeremoszem. Według powieści Kociubińskiego powstał piękny film Siergieja Paradżanowa pod tym samym tytułem. Film ten do dzisiaj jest polecany przez badaczy folkloru ludowego wschodnich Karpatów jako materiał źródłowy. Podczas jego kręcenia w połowie lat 1960.  korzystano bowiem z porad starych Hucułów pamiętających jeszcze czasy Vincenza. Jako konsultant filmu pracował nawet ostatni molfar huculski, niejaki Michajło Nieczaj. 



Dla żądnych wiedzy - wiadomości o Hucułach i magii huculskiej znajdziecie tu:

1.      Kruszona Michał, „Huculszczyzna. Opowieść kabalistyczna”, Poznań 2011
2.      Szuchiewicz Włodzimierz, „Huculszczyzna”, Lwów 1908
3.      Vincenz Stanisław, „Na wysokiej połoninie. Prawda starowieku. Obrazy, dumy i gawędy z wierzchowiny huculskiej”, przedmowa Andrzeja Kuśniewicza, Instytut Wydawniczy „Pax”, Warszawa 1980
4.      Бердник Громовица, "Знаки карпатской магии" 2006 (Berdnik Gromowica, „Znaki karpackoj magii” - jest w sieci w PDF, ale po ukraińsku
5.      Тени забытых предков”, reż. Siergiej Paradżanow, ZSRR 1964

I na koniec – słynna pieśń o Hucułach pt. „Czerwony pas”, do której słowa napisał Józef Korzeniowski: 



Czerwony pas a za pasem broń,
I topór co błyska z dala,
Wesoła myśl. swobodna dłoń
To strój, to życie górala.


Gdy świeży liść okryje buk,
I Czarna góra sczernieje,
Niech dzwoni flet, niech ryczy róg;
Odżyły nasze nadzieje!

 
Pękł rzeki grzbiet, popłynął lód,
Czeremosz szumi po skale;
Nuż w dobry czas kędziory trzód
Weseli kąpcie górale.


Połonin step na szczytach gór,
Tam trawa w pas się podnosi,
Tam ciasnych miedz nie ciągnie sznur,
Tam żaden pan ich nie kosi.

 
Dla naszych trzód tam paszy dość,
Tam niech się mnożą bogato,
Tam runom ich pozwólcie rość,
Tam idźcie na cale lato.


A gdy już mróz posrebrzy las,
Ładujcie ostrożnie konie,
Wy z plonem swym witajcie nas,
My z czarką podamy dłonie.








poniedziałek, 28 września 2015

Ruski horror, czyli noce z Gogolem



Przeczytałam niedawno w oryginale kilka młodzieńczych opowiadań grozy Nikołaja Gogola z tomu „Wieczory na futorze koło Dikańki” oraz „Wija” z tomu „Mirgorod”.

W młodości Gogol pisał teksty pełne romantycznej fantastyki ludowej połączonej z motywami literackimi zaczerpniętymi z twórczości modnego wówczas niemieckiego pisarza E. T. A. Hoffmanna, w których sfera dziennego życia realnego ukraińskich Kozaków z okolic Połtawy przeplatała się ze sferą nocną, pełną fantastyki. Są tam diabły, wampiry, czarownicy i czarownice, rusałki i topielice. Klimat tych opowieści przypomina nieco atmosferę ludowości, jaką znajdziemy w „Balladach i romansach” Adama Mickiewicza.

Poza tym, obejrzałam także filmowe adaptacje niektórych z tych opowiadań. Taki „Wij” był kilka razy ekranizowany, najlepsza ze wszystkich jest wersja z 1967 roku:




„Wij” z 2014:



Film „Wiedźma” na motywach „Wija” z 2006:

I najlepszy ze wszystkich komediowy horror na podstawie „Nocy wigilijnej” Gogola:



Гоголь Н. В., "Избранные сочинения", Москва 1984 

("Майская ночь, или Утопленница", "Ночь перед рождеством", "Страшная месть", "Вий")