Translate

niedziela, 27 sierpnia 2017

Maria Rodziewiczówna, „Wrzos” (melodramat z pierwszej ligi)



„Wrzos” to jedna z najsłynniejszych powieści Marii Rodziewiczówny, wydawany nawet  w czasach PRL-u i to w nakładach 100-tysięcznych. I to się rozchodziło, proszę państwa, nie zalegało na półkach! Ludzie to czytali!

Główna bohaterka tej powieści to młodziutka dziewczyna, Kazia Szpanowska, pół-sierota, której ojciec, zbiedniały szlachcic, ożenił się z bogatą dziedziczką, u której pracował wcześniej jako rządca. Macocha ma swój dwór na wsi i swoją własną córkę, więc chce jak najszybciej pozbyć się z domu pasierbicy, mimo, że ta od świtu do nocy pracuje u niej w majątku. Małżeństwo Kazi jest z rozsądku. Ojciec wydaje ją za mąż za Andrzeja Sanickiego, syna swojego kolegi szkolnego. Stary Sanicki szuka młodej żony dla Andrzeja, by go odciągnąć od kochanki, zamężnej femme fatale. Kazia początkowo się wzbrania, bo miała wcześniej ukochanego, lecz ten za jakieś patriotyczne działania został zesłany na Sybir. Ale ojciec nalega, macocha także. W tej sytuacji dziewczyna przeprowadza szczerą rozmowę z Andrzejem Sanickim, wyjaśniają sobie, że pobierają się tylko na życzenie swoich ojców. Jest ten ślub, potem dziewczyna wyjeżdża do Warszawy, by tam prowadzić dom Sanickim.

I tu dochodzimy do bardzo ciekawego wątku powieści, to jest kontrastu pomiędzy wsią (która uosabia wszystko, co dobre, zdrowe, świeże i szlachetne) i miastem (uosabiającym upadek, rozpustę, chorobę i zniszczenie). Rodziewiczówna bardzo interesująco opisała obraz Warszawy z przełomu wieków. Jest więc fin de siecle, modernizm, artyści i wolna miłość. Nie taka do końca wolna, bowiem chodzi o to, że ludzie z towarzystwa, zwłaszcza mężczyźni (ale nie tylko) prowadzą podwójne życie. Oprócz żon mają bowiem kochanki i utrzymanki. Te kochanki czasem także mają gdzieś tam ukrytych jakichś mężów. W ogóle, romans z cudzą żoną wydaje się bezpieczniejszy niż z panienką. Z panną trzeba się zaraz żenić, a z mężatką można bawić się wesoło. Tak właśnie żyje Andrzej Sanicki i jego przyjaciele. W takie środowisko wchodzi niewinna, niczym nie skażona Kazia, która nie bardzo umie się w tym znaleźć. 

W Warszawie Kazi brakuje pracy i zajęcia. Prowadzenie domu panom Sanickim to dla niej za mało. Zaczyna pracować społecznie i działać na polu filantropii. Wraz z panią Ramszycową pomaga mieszkańcom biednych dzielnic Warszawy, organizując im pomoc medyczną i nie tylko. Ale miasto ją męczy i wyczerpuje. Na miejskim bruku jest jak dziki leśny kwiat, wrzos, do którego porównuje ją jeden z przyjaciół Andrzeja Sanickiego. 

Co będzie dalej, nie powiem, ale dobrze to nie wygląda, prawda?

Męczyłam tę powieść chyba z miesiąc. Nie mogłam, no, nie mogłam tego przeczytać. Chociaż się zawzięłam! Podczas lektury albo usypiałam i książka spadała mi na nos (czytam przeważnie na leżąco wieczorami), albo też niebezpiecznie rosło mi ciśnienie, bo tak mnie ta cała Kazia denerwowała.

Mówię Wam, Kazia ze Szpanowskich Sanicka to jedna z najbardziej irytujących bohaterek literackich, jakie w życiu spotkałam. Myślałam kiedyś, że Ania z Zielonego Wzgórza czy Pollyanna są wkurwiające z tym swoim wiecznym, głupkowatym optymizmem i wolą życia niczym pęd fasoli, ale to pikuś przy Kazi Sanickiej! Nie wiem, czy Kazia Sanicka była taka głupia, czy też udawała do samego końca. Nie potrafię tego rozstrzygnąć i nie będę już o niej myśleć, bo mnie głowa od tego boli. Rodziewiczówna wyposażyła ją w tak  bogaty wachlarz cnót, że normalna kobieta może tylko ją znienawidzieć! Plusem tej powieści jest dla mnie wyłącznie drapieżny obraz modernistycznej Warszawy i życia towarzyskiego w stolicy na przełomie wieków. Do wytrzymania są pozostali bohaterowie. Ale Kazia naprawdę nie!

Po co więc przez to brnęłam? 

Ano po to, że postanowiłam przeczytać całą twórczość Marii Rodziewiczówny. Że jestem ciekawa jej bestsellerów. Że ta powieść to mój wyrzut sumienia, bo wcześniej zaczynałam ją wielokrotnie i nigdy nie kończyłam. Ostatni raz podchodziłam do niej trzydzieści lat temu, jeszcze na studiach, kiedy to zachwycała się nią moja koleżanka, która na dodatek mówiła o sobie, że jest żywym wcieleniem Kazi. Była wprost zakochana w Kazi… 

O Jezu! Ona, ta moja koleżanka znaczy, wyszła też nieszczęśliwie za mąż, ale z tego, co pamiętam, to nie było małżeństwo aranżowane, tylko normalne. Potem mąż wyjechał za pracą za granicę i zostawił ją z dzieckiem. Przysyłał jednak dolary i paczki z różnymi rzeczami. Nie był więc aż takim ostatnim potworem. Poza tym, nie przypominam sobie, by ta koleżanka miała tak czułe serce jak Kazia i odwiedzała jakichś biednych bezrobotnych wegetujących w piwnicznej izbie… No, cóż, mimo wszystko jej się wydawało, że jest Kazią.  Cóż, różne są zboczenia! Ja to bym chyba wolała być krwistą  Lady Makbet niż tą mdłą Kazią!

 „Wrzos” Rodziewiczówny był swego czasu polskim bestsellerem literackim. Został sfilmowany w 1938 roku przez Juliusza Gardana. W roli Kazi wystąpiła Stanisława Angel-Engelówna (nomen omen, tak czy tak wyszedł anioł), w roli Andrzeja nieco już podstarzały Franciszek Brodniewicz, a w roli jego flamy Celiny – demoniczna Hanna Brzezińska. I to właśnie ona skradła pozostałym aktorom cały show, bo była w tym filmie najlepsza (choć gdzieś w tle plątała się nawet Mieczysława Ćwiklińska). Hanna Brzezińska śpiewa w filmie „Wrzos” dwie świetne piosenki: „Nie ma szczęścia bez miłości” i „Straciłam serce swe”.

Film jest na YT, warto go obejrzeć  właśnie dla roli Hanny Brzezińskiej. 

Bo ta anielska Kazia, no mój Boże, mój Boże… A raczej – pożal się Boże!




A tu jeszcze jedna okładka tej powieści, bo tak się składa, że mam dwa egzemplarze (oba z kosza na makulaturę w bibliotece). To wydanie gorzej się czyta, bo druk mały i odstępy między linijkami także. Ale za to obrazek na okładce! Palce lizać! Zobaczcie sami, jaki wymowny:


Rodziewiczówna Maria, „Wrzos”, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Lublin 1973


Rodziewiczówna Maria, „Wrzos”, Spółdzielnia Księgarsko-Wydawnicza „Promocja”, Warszawa 1989
 


7 komentarzy:

  1. Przyznam szczerze ze Rodziewiczowne czytalam jedna ksiazke ale lubie ja i to bardzo. Dlatego Wrzos chyba tez mnie zlapie :D A na dodatek jest film na Yt to jzu w ogole. Ostatnio ogladam sporo starych filmow PL :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według powieści Rodziewiczówny nakręcono więcej filmów. Przed wojną - wg "Floriana z Wielkiej Hluszy". A po wojnie "Między ustami a brzegiem pucharu" i ten jest najlepszy! Polecam!

      Usuń
    2. Film widziałam i bardzo dobrze go oceniam. Powiem tyle, Kazia to po prostu dziewczyna wychowana na ideałach romantycznej miłości, nawet jak na tamte czasy już nieco po staroświecku. Z dala od wielkiego świata, jaki oferowało sobą miasto. Kochała tylko raz, a jak straciła Stacha, to już nie była w stanie pokochać innego (w sumie większość małżeństw do tamtych czasów zawierano z rozsądku). Konwenanse ani poglądy tamtych czasów nie pozwalały na rozwody, była to rzadkość. A przy tym romanse mężatek i żonatych mężczyzn będące tajemnica poliszynela... Taka "wiktoriańska" moralność tej epoki. Stąd ze współczesnego punktu widzenia jej zachowanie i śmierć z rozpaczy są dziwne i niezrozumiałe. Dzisiaj jest tyle rozwodów i separacji, z dnia na dzień ludzie znajdują sobie nowego chłopaka czy nową dziewczynę, ale niestety nadal trafiają się przypadki tragiczne. Nie chcę nikogo oceniać, dlaczego jeden po rozstaniu się załamał, a drugi nie, to ludzkie i każdy indywidualnie przeżywa to trochę inaczej. Kazia była tą, która nie chciała dać sobie kolejnej szansy na miłość ani nie zaakceptowała swego losu.

      Usuń
  2. 44 yrs old Executive Secretary Phil Kinzel, hailing from Sheet Harbour enjoys watching movies like Tattooed Life (Irezumi ichidai) and Flying. Took a trip to Yin Xu and drives a Ferrari 400 Superamerica. kliknij tutaj, aby uzyskac wiecej informacji

    OdpowiedzUsuń
  3. 52 yr old Analyst Programmer Hermina Longmuir, hailing from Westmount enjoys watching movies like Body of War and Board games. Took a trip to Historic Bridgetown and its Garrison and drives a Ferrari 250 GTO. specjalne informacji

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniała recenzja zabawna, prawdziwa, oosobista i dla wszystkich na 10pkt daje 100 brawo Mery Orzeszko

    OdpowiedzUsuń