Macie
dość politycznej poprawności? Drażni Was nazywanie Murzynów – Afrykanami albo
Afroamerykanami? Oburzają Was ataki na – rzekomo rasistowską – margarynę Palmę
i stary szkolny wierszyk Juliana Tuwima o Murzynku Bambo, co w Afryce mieszka?
Jeśli
tak – poczytajcie sobie „Notatki myśliwskie z Afryki” hrabiego Józefa Potockiego!
Ten wielki kresowy polski pan przeszło sto lat temu w towarzystwie
trzech innych polskich arystokratów wyprawił się do Somalii w Afryce, by polować na
egzotyczne zwierzęta i opisał tę wyprawę tak znakomicie, że z chęcią poczyta o
niej każdy, nawet ten, kto nie jest miłośnikiem polowań. Wielkim atutem tej
książki jest lekkie pióro, gawędowy styl opowieści i reportażowa relacja z mało
znanego afrykańskiego kraju.
Potocki
pisze o Afryce tak, jak się pisało w jego czasach, kiedy o poprawności
politycznej nikomu się jeszcze nie śniło. U niego Murzyn to Murzyn, a biały
człowiek to biały człowiek. Oczywista dla Potockiego jest segregacja rasowa i
wrodzona niższość osobników o czarnej skórze. Jest to niższość kulturowa, językowa,
religijna, społeczna i tak dalej. Zdaniem Potockiego, tylko inteligentne
osobniki o czarnej skórze nadają się do służby białym ludziom. Przy tym, hrabia
pochwala Anglików, że oni właśnie w swoich afrykańskich i azjatyckich koloniach
wyjątkowo dobrze dbają o utrzymanie porządku na tle rasowym i supremacji
białego człowieka.
No,
a poza tym, pisze o przygotowaniach do wyprawy, podróży do Afryki z licznymi
bagażami i samym polowaniu. Czyta się to dobrze i lekko, choć i tu różni
współcześni „ekolodzy” mogliby pewnie mieć zastrzeżenia do tego, w jaki sposób
biali ludzie zajmowali się łowiectwem pod koniec XIX wieku. Czasy bardzo się
zmieniły od tamtej pory – na niekorzyść białego człowieka, niestety.
Jeszcze
trochę o autorze.
Józef
Mikołaj Potocki (na zdjęciu) uzdolnienia literackie odziedziczył w genach. Był
prawnukiem pisarza Jana Potockiego, autora „Rękopisu znalezionego w Saragossie”
i licznych relacji z podróży. Jego rodzice to Alfred Potocki i Zofia z
Sanguszków. Należały do niego liczne posiadłości, w tym Szepetówka i Antoniny
na Wołyniu, a także pałac Potockich przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.
Hrabia
był bardzo dobrym gospodarzem, w jego dobrach powstawały zakłady przetwórstwa rolniczego,
stawy rybne i cukrownie. A poza tym, podobnie jak jego pradziadek - kochał
podróże i umiał o nich zajmująco opowiadać. Prócz „Notatek myśliwskich z Afryki”
jest autorem „Notatek myśliwskich z Dalekiego Wschodu. Indye. Ceylon” i „Nad
Nilem Niebieskim”.
Warto
zwrócić uwagę na Antoniny Potockiego (pałac na ilustracji), gdyż był to wielki, wzorowo prowadzony majątek, w którym m. in. pracował Tadeusz Kossak, brat
bliźniak malarza Wojciecha Kossaka i ojciec Zofii Kossak-Szczuckiej. Jeździły
tam na wakacje z Krakowa obie Kossakówny, przyszłe pisarki (Maria
Pawlikowska-Jasnorzewska i Magdalena Samozwaniec). W 1919 roku pałac w
Antoninach został spalony przez bolszewików i zbuntowane rusińskie chłopstwo.
Dramat tej posiadłości i jej tragiczny koniec opisała Zofia Kossak-Szczucka w
swej słynnej „Pożodze”, książce opiewającej zagładę polskiej cywilizacji na dalszych
kresach wschodnich.
Hrabiemu
Potockiemu udało się uratować, a nawet ewakuować z Kresów swoją bibliotekę i
zbiory muzealne do Warszawy. Niestety, wszystko spłonęło w czasie Powstania
Warszawskiego.
Potocki
Józef, hrabia, „Notatki myśliwskie z Afryki”, wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2009
Wykorzystane
tu ilustracje pochodzą z Wikipedii:
1.
File:Антоніни.Палац Потоцьких.1914.png
2.
File:Potocki I
A.tif
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz