Translate

czwartek, 7 stycznia 2016

Józef hr. Potocki, „Notatki myśliwskie z Afryki”, czyli Czarny Ląd bez poprawności politycznej






Macie dość politycznej poprawności? Drażni Was nazywanie Murzynów – Afrykanami albo Afroamerykanami? Oburzają Was ataki na – rzekomo rasistowską – margarynę Palmę i stary szkolny wierszyk Juliana Tuwima o Murzynku Bambo, co w Afryce mieszka? 

Jeśli tak – poczytajcie sobie „Notatki myśliwskie z Afryki” hrabiego Józefa Potockiego! Ten wielki kresowy polski pan przeszło sto lat temu w towarzystwie trzech innych polskich arystokratów wyprawił się do Somalii w Afryce, by polować na egzotyczne zwierzęta i opisał tę wyprawę tak znakomicie, że z chęcią poczyta o niej każdy, nawet ten, kto nie jest miłośnikiem polowań. Wielkim atutem tej książki jest lekkie pióro, gawędowy styl opowieści i reportażowa relacja z mało znanego afrykańskiego kraju. 

Potocki pisze o Afryce tak, jak się pisało w jego czasach, kiedy o poprawności politycznej nikomu się jeszcze nie śniło. U niego Murzyn to Murzyn, a biały człowiek to biały człowiek. Oczywista dla Potockiego jest segregacja rasowa i wrodzona niższość osobników o czarnej skórze. Jest to niższość kulturowa, językowa, religijna, społeczna i tak dalej. Zdaniem Potockiego, tylko inteligentne osobniki o czarnej skórze nadają się do służby białym ludziom. Przy tym, hrabia pochwala Anglików, że oni właśnie w swoich afrykańskich i azjatyckich koloniach wyjątkowo dobrze dbają o utrzymanie porządku na tle rasowym i supremacji białego człowieka. 

No, a poza tym, pisze o przygotowaniach do wyprawy, podróży do Afryki z licznymi bagażami i samym polowaniu. Czyta się to dobrze i lekko, choć i tu różni współcześni „ekolodzy” mogliby pewnie mieć zastrzeżenia do tego, w jaki sposób biali ludzie zajmowali się łowiectwem pod koniec XIX wieku. Czasy bardzo się zmieniły od tamtej pory – na niekorzyść białego człowieka, niestety.   


Jeszcze trochę o autorze.  



Józef Mikołaj Potocki (na zdjęciu) uzdolnienia literackie odziedziczył w genach. Był prawnukiem pisarza Jana Potockiego, autora „Rękopisu znalezionego w Saragossie” i licznych relacji z podróży. Jego rodzice to Alfred Potocki i Zofia z Sanguszków. Należały do niego liczne posiadłości, w tym Szepetówka i Antoniny na Wołyniu, a także pałac Potockich przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. 

Hrabia był bardzo dobrym gospodarzem, w jego dobrach powstawały zakłady przetwórstwa rolniczego, stawy rybne i cukrownie. A poza tym, podobnie jak jego pradziadek - kochał podróże i umiał o nich zajmująco opowiadać. Prócz „Notatek myśliwskich z Afryki” jest autorem „Notatek myśliwskich z Dalekiego Wschodu. Indye. Ceylon” i „Nad Nilem Niebieskim”. 



Warto zwrócić uwagę na Antoniny Potockiego (pałac na ilustracji), gdyż był to wielki, wzorowo prowadzony majątek, w którym m. in. pracował Tadeusz Kossak, brat bliźniak malarza Wojciecha Kossaka i ojciec Zofii Kossak-Szczuckiej. Jeździły tam na wakacje z Krakowa obie Kossakówny, przyszłe pisarki (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska i Magdalena Samozwaniec). W 1919 roku pałac w Antoninach został spalony przez bolszewików i zbuntowane rusińskie chłopstwo. Dramat tej posiadłości i jej tragiczny koniec opisała Zofia Kossak-Szczucka w swej słynnej „Pożodze”, książce opiewającej zagładę polskiej cywilizacji na dalszych kresach wschodnich. 

Hrabiemu Potockiemu udało się uratować, a nawet ewakuować z Kresów swoją bibliotekę i zbiory muzealne do Warszawy. Niestety, wszystko spłonęło w czasie Powstania Warszawskiego. 


Potocki Józef, hrabia, „Notatki myśliwskie z Afryki”, wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2009


Wykorzystane tu ilustracje pochodzą z Wikipedii:
1.      File:Антоніни.Палац Потоцьких.1914.png
2.      File:Potocki I A.tif

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz