Translate

niedziela, 30 kwietnia 2017

Cheryl Strayed, „Dzika droga. Jak odnalazłam siebie”



Co za fascynująca książka! Jak zaczęłam czytać, to nie mogłam przestać, aż skończyłam. 

„Dzika droga. Jak odnalazłam siebie” Cheryl Strayed to opowieść autobiograficzna o wędrówce autorki trudną i niebezpieczną trasą turystyczną Pacific Crest Trail, która wiedzie przez góry Ameryki Północnej z południa na północ poprzez stany Kalifornia, Oregon i Waszyngton. Autorka przeszła tylko część tego szlaku, ale za to zupełnie samotnie, zdana tylko na własne siły. Był to właściwie rodzaj pielgrzymki, to jest wewnętrznej podróży duchowej, w której pokonywanie trasy łączyło się z dochodzeniem do siebie w sensie psychicznym. 

Cheryl Strayed życie nie rozpieszczało. Urodziła się w patologicznej rodzinie, w której ojciec bił i katował jej matkę i dwójkę rodzeństwa. W końcu matka uciekła od ojca, osiadła na wsi (rodzina żyła biednie i mieszkała w bardzo prymitywnych warunkach) i znalazła sobie młodszego mężczyznę, który pomagał jej wychowywać dzieci. Cheryl skończyła szkołę i w wieku zaledwie 19 lat wyszła za mąż. Zaczęła studia na uniwersytecie, ale nie skończyła ich, bo wtedy nagle, jej matka zachorowała na raka i po krótkiej chorobie zmarła. Cheryl miała wtedy 22 lata. 

Po śmierci matki rodzina rozpadła się. Mąż matki nie poczuwał się już do bycia ojczymem i szybko znalazł sobie inną kobietę. Przestał nawet opiekować się ukochanym koniem matki Cheryl i prawie zagłodził go na śmierć. Każde z trójki rodzeństwa poszło we własną stronę. Cheryl czuła się nie tylko osierocona, ale także osamotniona. Nie mogła pogodzić się z tym, że matka zniknęła już na zawsze z jej życia. Jej życie się załamało. Zawaliła studia. Mimo, że kochała swego męża, zaczęła nałogowo uprawiać seks z przypadkowymi mężczyznami i zażywać narkotyki, w tym nawet heroinę. 

I nagle, pewnego razu, zauważyła w sklepie książkowy przewodnik o szlaku Pacific Crest Trail. Tu jest mapka tego szlaku (z Wikipedii):



Ta trasa zafascynowała ją do tego stopnia, że postanowiła wyruszyć tam na wyprawę. Zaczęła gromadzić potrzebny sprzęt sportowy i wyposażenie. Uporządkowała też swoje życie osobiste: powiedziała mężowi o swoich zdradach i rozwiodła się z nim. Usunęła niechcianą ciążę, w którą zaszła nie wiadomo właściwie z kim. Ułożyła dokładny plan trasy i zapakowała paczki z wyposażeniem, pieniędzmi i jedzeniem, które przyjaciółka miała jej wysyłać do małych miejscowości na trasie jej wędrówki. 

No i ruszyła.

Z początku było bardzo trudno i dramatycznie, jej plecak był potwornie ciężki i niewygodny, a drogie turystyczne buty ze skóry (wędrówka Cheryl miała miejsce w latach 1990. – wtedy nie było jeszcze takich butów turystycznych jak dzisiaj) okazały się o numer za małe. Nogi miała całe w ranach, otarciach i pęcherzach, z nóg schodziły jej paznokcie.  Bolało ją całe ciało od ogromnego fizycznego wysiłku. Głodowała i cierpiała z pragnienia. Schudła. Nocowała sama na pustkowiu, spotykała dzikie zwierzęta i bardzo rzadko ludzi. Co jakiś czas schodziła z gór, by odebrać kolejną paczkę wysłaną przez koleżankę. Wieczorami czytała książki, które sama włożyła do swoich paczek. By ich nie dźwigać, codziennie paliła te strony, które przeczytała. Musiała ominąć cały kawał trasy w górach Sierra Nevada, bo latem był tam wielki śnieg i lód. Nie dałaby rady przejść. Tę część trasy przejechała autobusem.

Idąc, myślała początkowo o swoim życiu, a zwłaszcza o najbardziej traumatycznym wydarzeniu, to jest o śmierci matki, z którą nie mogła się pogodzić. Z czasem ból i zmęczenie fizyczne powodowały, że wewnętrzne problemy stawały się coraz mniej dotkliwe. Odchodziły w dal. Powoli odnajdywała w sobie spokój i ciszę. Na trasie spotykała prawie samych życzliwych ludzi (no, z niewielkimi wyjątkami) i nawiązywała nowe przyjaźnie. Kiedy skończyła swoją wędrówkę, była już innym człowiekiem.

Potem napisała książkę, która stała się w Ameryce bestsellerem, a prawa do jej ekranizacji zakupiła aktorka Reese Witherspoon, która zagrała później Cheryl Strayed w ekranizacji tejże książki.

Znalazłam tę książkę w bibliotece i jakoś od razu poczułam, że muszę to przeczytać. Lubię takie opowieści o wędrówkach połączonych z pielgrzymką wewnętrzną, bo wiem, że nic tak nie doprowadza człowieka do równowagi jak właśnie takie wyruszenie na trasę.  Amerykanie mają długie tradycje pisania o wpływie jaki ma na człowieka natura („Walden” – Henry David Thoreau) i wędrowanie („W drodze” – Jack Kerouac). Zrobili też masę filmów na ten temat, z których ja sama najbardziej uwielbiam „Thelmę i Luizę” w reżyserii Ridley’a Scotta.

Podróż wyzwala. Podróż daje zapomnienie. Zmęczenie i ból fizyczny w trakcie wędrówki (bo to ma być wędrówka piesza, a nie wycieczka!) są najlepszym lekarstwem na problemy psychiczne. To są stare prawidła, znane ludzkości od lat. W każdej religii praktykowane były i są pielgrzymki do miejsc świętych, do Santiago de Compostela, Jasnej Góry czy też Mekki. W czasie takiej drogi wszystko mogło się zdarzyć. I nie ma właściwie znaczenia, dokąd pielgrzymujemy w sensie fizycznym (dlatego nie będę się tu rozpisywać o szlaku PCT w Ameryce, wyguglujcie sobie!), ważne jest pielgrzymowanie w poszukiwaniu wewnętrznej równowagi i spokoju.    

Naprawdę bardzo inspirująca książka! Po jej przeczytaniu aż chce się ruszyć w drogę!

A tu filmik, w którym możecie zobaczyć Cheryl Strayed:



Strayed Cheryl, „Dzika droga. Jak odnalazłam siebie”, tłum. Joanna Dziubińska, wyd. Znak. Litera Nova, Kraków 2013





środa, 26 kwietnia 2017

Ałbena Grabowska, „Stulecie winnych”, czyli saga rodzinna z mocnym akcentem rusofobicznym


„Stulecie winnych” Ałbeny Grabowskiej to historia rodziny Winnych z Brwinowa pod Warszawą. Te dwa tomy, które przeczytałam, opowiadają o losach członków rodziny od początku I wojny światowej, poprzez okres międzywojenny, II wojnę światową i dalej aż do roku 1968. 

Sięgnęłam po to, bo jestem pies na sagi rodzinne, a do tego słyszę wokół, że „to się czyta!”. Blogosfera – w zachwycie! W mojej bibliotece publicznej – ta książka jest na zapisy. Zapisałam się więc na pierwsze dwa tomy, bo na trzy od razu jakoś nie można było. Odczekałam, dostałam i przeczytałam.

No, cóż, przyznam rację tym zachwyconym. To się czyta! To się naprawdę czyta! Grabowska ma ten rzadki dar narracyjny, który powoduje, że człowiek płynie przez tę opowieść, żądny dalszych wrażeń i tego, jak potoczą się losy bohaterów. 

Aczkolwiek, momentami nie wiedziałam, kto jest właściwie adresatem tej powieści. Może dziecko? Bo jest tam wiele fragmentów napisanych i z perspektywy dziecka i tak, jak się kiedyś dla dzieci (no, niech będzie, młodzieży, to jest nastolatków) pisało. Odnalazłam tutaj sympatyczny, rodzinny, cieplutki klimat „Ani z Zielonego Wzgórza”, „Ani i Mani” Ericha Kastnera (powieść o bliźniaczkach) i tak modnych kiedyś powieści Krystyny Siesickiej. Jest też trochę atmosfery z baśni rodem: zło zostaje ukarane a dobro nagrodzone. Może nie od razu, ale kiedyś potem ta sprawiedliwość dziejowa triumfuje. Opatrzność w każdym razie czuwa! I jak trzeba, to interweniuje. 


Z drugiej strony, myślałam sobie: nie, to nie może być dla dzieci, skoro są tu opisane tak drastyczne sceny i motywy fabularne. Gwałty, porody, choroby, morderstwa, wojna, głód, zdolności parapsychiczne, homoseksualizm, prostytucja i tak dalej. Ta warstwa mocno „dla dorosłych” trochę kojarzyła mi się z głośną powieścią Gabriela Garcii Marqueza „Sto lat samotności”, a trochę z różnymi dziełami z gatunku literatura popularnej, np. Krystyny Nepomuckiej czy Stanisławy Fleszarowej-Muskat, które także były kiedyś w bibliotekach na zapisy. Trochę też jest tutaj klimatu utworów Jarosława Iwaszkiewicza (zwłaszcza opowiadań i sagi „Sława i chwała”). Sam Iwaszkiewicz występuje zresztą w tej powieści jako jedna z postaci, mocno niesympatyczna, i przez jedną z bohaterek zostaje w końcu obity kijem za to, że próbuje uwodzić jej młodego, przystojnego kuzyna. Oj, pokochałam Ałbenę Grabowską za tę scenę. Obijanie kijem homoseksualistów! Co o tym myślicie? ;)))   




A teraz pretensje!

Po pierwsze.

Drażniła mnie obecna w tekście naprawdę mocna rusofobia Autorki. Rusek zły, Rusek zabił, Rusek ukradł, Rusek zgwałcił, Rusek zapanował nad Polską i tak dalej. Wciąż ten podły Rusek! Ja rozumiem, że od wieków stosunki polsko-rosyjskie układały się różnie, ale czy naprawdę trzeba w popularnej powieści dla kobiet wdrukowywać czytelniczkom nienawiść do Rosjan? I robić to nawet kosztem prawdy historycznej? 

U Grabowskiej „Rusek” gwałci i morduje w czasie I wojny światowej w czasie, kiedy – UWAGA – „Ruska” dawno już nie ma na ziemiach polskich. Rosjanie wycofali się bowiem z Warszawy latem 1915 roku, o czym pani Grabowska chyba zapomniała. Od lata 1915 roku wszystkie zbrodnie wojenne na terenach polskich były dziełem wojsk niemieckich. A nie ruskich. 

Z kolei w czasie opisów II wojny światowej Autorka posunęła się już do tak drastycznych oskarżeń „Ruskich”, że napisała, iż radzieccy żołnierze, którzy wyzwolili jakiś obóz koncentracyjny (nie podaje dokładnie jaki), dokonali tam masowych gwałtów na więźniarkach. 

No, tego to już trochę za wiele! Nie wiem, skąd pani Grabowska wzięła takie informacje, że Armia Czerwona gwałciła więźniarki z obozów koncentracyjnych, które wyzwalała. A może je po prostu wymyśliła, bo nie lubi „Rusków”? Wolno jej, wszak to powieść! To tyko fikcja! Ale po co podawać takie wymyślone, nieprawdziwe rzeczy? Żeby jątrzyć i siać nienawiść pomiędzy słowiańskimi narodami? Przecież takie kłamstwa mogą być nawet przyczyną dyplomatycznego protestu ze strony Rosji!

Autorka jest podobno pół-Bułgarką, pół-Polką. W każdym razie, w stuprocentach Słowianką. Więc skąd ta niechęć do Rosji? Czyż nie jest tak, że my wszyscy, Polacy, Bułgarzy, a także Rosjanie, jesteśmy po prostu Słowianami? I powinniśmy się zbliżyć do siebie, poznać swoją kulturę i język, a nie nienawidzić. Mówię to, oczywiście, jako gorąca słowianofilka.

Po drugie. Czy naprawdę w każdej współczesnej polskiej powieści o II wojnie światowej muszą być Żydzi? Jestem zmęczona tym tematem. Mam tego dość! Ja chcę czytać powieści o Polakach, a nie o Żydach. O Żydach już nie chcę! 

No, to tyle moich zastrzeżeń. 

A poza tym, bardzo dobrze i szybko się czytało.
Aczkolwiek, chyba nie mam już ochoty na tom trzeci. 

Grabowska Ałbena, „Stulecie winnych”, tom 1 – „Ci, którzy przeżyli”,  wyd. Zwierciadło, Warszawa 2014
Grabowska Ałbena, „Stulecie winnych”,  tom 2 – „Ci, którzy walczyli”), wyd. Zwierciadło, Warszawa 2015

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Biedronka. Dzień Książki 2017 – same książki dla ludzi



Dzisiaj z okazji Dnia Książki spotkałam w Biedronce niesamowite tytuły! Lektury obowiązkowe wykształconego człowieka! A może tylko mola książkowego? Kogoś, kto lubi czytać po nocach do białego świtu? Az przyjemnie było popatrzeć.

To są wszystko książki „do czytania”, takie „normalne” książki, dla ludzi.  Nie wydziwione. Niektóre z nich to już klasyka, jak nieśmiertelne hity takie jak np. „Wichrowe wzgórza”, „Przeminęło z wiatrem”, czy „Mistrz i Małgorzata”. Inne to nowości, jak książki Mroza czy Mocci, ale też się dobrze zapowiadają. Ludzie to czytają! Cena też jest znośna, bo 24,99 (no, 25 złotych) za nową książkę to jest jeszcze do wytrzymania. 

Oto lista:   
           
1.      „II wojna światowa”
2.      Ackerman Diane, “Azyl”
3.      “Antologia poezji polskiej”
4.      Bułhakow Michaił, „Mistrz i Małgorzata”
5.      Bronte Emily, „Wichrowe wzgórza”
6.      Chmielewski Artur, „Uniwersum Metro 2033”
7.      Cortaza Julio, “Gra w klasy”
8.      Fitzgeral Francis Ford, „Wielki Gatsby”
9.      Heller Joseph, „Paragraf 22”
10.  Golden Arthur, „Wyznania gejszy”
11.  Green Graham, “Czynnik ludzki”
12.  Grisham John, “Werdykt”
13.  Hooper John, “Włosi”
14.  Huxley Aldous, „Nowy wspaniały świat”
15.  Ishiguro Kazuo, „Okruchy dnia”
16.  Kaczkowski Jan, „Czekam na Was, ale się nie spieszcie”
17.  Kesey Ken, „Lot nad kukułczym gniazdem”
18.  Knight Sarah, „Magia olewania” (cóż za fantastyczny tytuł!)
19.  Margaret Mitchell, „Przeminęło z wiatrem”, 2 tomy
20.  Marquez Gabriel Garcia, „Miłość w czasach zarazy”
21.  Marquez Gabriel Garcia, “Sto lat samotności”
22.  Moccia Frederico, „Chwila szczęścia”
23.  Mróz Remigiusz, „Turkusowe szale”
24.  Nabokov V. “Lolita”
25.  “Najlepsi piłkarze XXI wieku”
26.  Orwell George, “1984”
27.  Pawlikowska Beata, “Kurs pozytywnego myślenia. Wierzę w szczęście”
28.  „Przy rodzinnym stole”
29.  Puzo Mario, “Rodzina Borgiów”
30.  Puzo Mario, “Ojciec chrzestny”
31.  Riley Lucinda, “Siedem sióstr”
32.  Rożnowska Aleksandra, “Sportsmama wróć do formy w 12 tygodni”
33.  Salinger J. D., “Buszujący w zbożu”
34.  Tolkien J. R. R., „Hobbit”
35.  Young William Paul, “Chata”
36.  Żeromski Stefan, “Dzieje grzechu”

Skreśliłam te książki, które czytałam. Najbardziej z tej listy kocham „Przeminęło z wiatrem” i „Wichrowe wzgórza”. Potem „Sto lat samotności”. Te trzy tytuły posiadam w swoich zbiorach, by do nich wracać, kiedy zechcę. Dwa pierwsze mam też w wersji angielskiej. A kupiłam sobie „Miłość w czasach zarazy”, którą czytałam tak dawno, że już prawie całkiem zapomniałam, o co tam szło. Wzięłam też do ręki z sentymentem powieść „Gra w klasy” Cortazara. Dawniej rzecz kultowa dla mnie. Pragnęłam jej tak bardzo, że wypożyczyłam ją kiedyś z biblioteki i powiedziałam, że zgubiłam. Coś tam za nią potem zapłaciłam, czy też może zaniosłam jakąś inną, nową książkę. Ale to było w drugiej licealnej, jak miałam 17 lat. Potem mi ta miłość do dziwacznej formy zupełnie przeszła. Ot, takie grzeszki młodości się przypomniały…

Zastanawiałam się też nad zakupem „Wyznań gejszy”, ale widziałam tyle razy film, że nie mam już ochoty na czytanie powieści.  

Takie promocje to ja rozumiem!