Translate

czwartek, 30 kwietnia 2015

Teresa Oleś-Owczarkowa, „Rauska”



„Rauska” to powieść o polskiej rodzinie ze wsi wywiezionej w czasie II wojny światowej do Niemiec na roboty przymusowe.

Narratorką tej książki jest 10-letnia Alusia, której pierwowzorem była matka Autorki.  Alusia trafia na roboty przymusowe w 1940 roku, a potem dorasta i na końcu wojny ma już lat 15. Tytułowa „Rauska” to nazwa niemieckiej wsi w Sudetach, gdzie dziewczynka i jej rodzina przebywali przez kilka lat wojny. 

Jest to książka wartościowa jako dokument z czasów wojny. Czytamy, w jakich warunkach odbywało się wywożenie Polaków na roboty przymusowe, jak Niemcy wybierali ich do pracy, niczym Amerykanie Murzynów potrzebnych na plantacji, jak była zorganizowana praca w niemieckich gospodarstwach rolnych, jakie były stosunki pomiędzy polskimi niewolnikami i ich niemieckimi panami oraz pomiędzy robotnikami pochodzącymi z różnych krajów Europy podbitych przez Niemców. 

Rodzina Alusi pracuje w polu, zaś ona sama trafia jako małoletnia służąca do domu niemieckiej właścicielki zwanej Szefową. I – cóż za niespodzianka! Alusia wręcz się w tej Szefowej zakochuje, cieszy się, że pod jej kierunkiem może nauczyć się dobrze, „po niemiecku” pracować i marzy o tym, że kiedy dorośnie, też będzie miała takie same wzorowe gospodarstwo rolne jak Szefowa. Mam wrażenie, że Autorka opisała tu efekty tzw. „syndromu sztokholmskiego”, kiedy to ofiara przemocy zaczyna ulegać swemu oprawcy i utożsamiać się z nim. Ten stan sympatii i solidarności z prześladowcami pojawia się u zakładników lub u osób przetrzymywanych. Po raz pierwszy został opisany przy okazji zaginięcia i odnalezienia wnuczki amerykańskiego milionera Patty Hearst,  porwanej przez jakąś sektę. Takie są moje domniemania, jeśli chodzi o konstrukcję psychiczną Alusi. Autorka tej książki jest psychologiem, więc z pewnością zna tę teorię. 

Jak wspomniałam, „Rauska” to powieść interesująca pod względem poznawczym i historycznym, ale niedopracowana pod względem literackim. Ogromną jej wadą, która wręcz momentami uniemożliwiała mi lekturę, jest irytujący brak konsekwencji w budowie narracji. Nie wiadomo, kto właściwie ma być odbiorcą tego tekstu? Dziecko czy dorosły? Opowiadająca swą wojenną historię Alusia jest do bólu infantylna, by po chwili przekazać jakiś komentarz typowy dla osoby dojrzałej życiowo. Takie przeskakiwanie jest trudne do zniesienia dla czytelnika. 

Nie porwała mnie ta książka. Zero czytelniczej satysfakcji. Przebrnęłam przez nią z trudem i to wyłącznie w celach poznawczych, bo interesuje mnie tematyka wywózek Polaków na roboty przymusowe do Niemiec. Dziełu pani Oleś-Owczarkowej naprawdę bardzo daleko jest do takiej klasyki polskiej powieści o robotach przymusowych jak „Pozwólcie nam krzyczeć” Stanislawy Fleszarowej-Muskat czy „Obrączka ze słomy” Krystyny Nepomuckiej, które są napisane tak, że nie można się od nich oderwać, jak już zacznie się czytać. A "Rauska" jest po prostu zwyczajnie NUDNA. I to jest jej największa wada.

Oleś-OwczarkowaTeresa, „Rauska”, Wyd. Literackie, Kraków 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz