Ta
książka to owoc konferencji naukowej pod nazwą „System polityczny, prawa i
konstytucja Królestwa Polskiego w latach 1815-1830” zorganizowanej w 2013 roku
przez Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warmińskiego z okazji
zbliżającej się 200-setnej rocznicy powstania Królestwa Polskiego.
Autorzy
zamieszczonych tu prac (w większości historycy prawa) idą pod prąd ideom obowiązującym
dotychczas w polskiej historiografii i historii literatury polskiej. Lech
Mażewski, redaktor całości, napisał we wstępie, że organizatorzy konferencji
chcieli po raz kolejny pokazać, jak bardzo mylił się Ryszard Przybylski, pisząc
w swej fundamentalnej pracy „Klasycyzm,
czyli prawdziwy koniec Królestwa Polskiego” o Królestwie Polskim w latach
185-1830, że : „Funkcjonowanie tego państewka obliczone było na powolny rozkład
i deprawację moralną Polaków”.
Tak
się składa, że znam książkę Przybylskiego, bo się z niej uczyłam do egzaminów
na polonistyce. Dlatego też z dużym zainteresowaniem zabrałam się za lekturę tej
pozycji, której autorzy chcą podjąć dyskusję z Przybylskim. Czytamy w niej, że
mieszkańcy Królestwa Polskiego nie byli wcale w złej sytuacji prawnej,
zwłaszcza w porównaniu z Rosjanami. Mieli bowiem wszystkie wewnętrzne
uprawnienia państwowe, własne władze, wojsko, a nawet swój sejm (którego w tym
czasie nie posiadali mieszkańcy Rosji). Pomysł unii rosyjsko-polskiej spotkał
się w tym czasie nie tylko z krytyką, ale nawet z pochwałami niektórych przedstawicieli
społeczeństwa polskiego.
Pochwalał
ją m. in. Stanisław Staszic (o tym w tekście Wojciecha Turka), który w swych „Myślach
o równowadze politycznej w Europie” (mowa wygłoszona w 1815 roku na posiedzeniu
Towarzystwa Przyjaciół Nauk) optował nawet za powstaniem wielkiej unii
słowiańskiej zdolnej do zdominowania państw zachodniej Europy. Zdaniem
Staszica, Słowianie mogli zjednoczyć się w ramach Cesarstwa Rosyjskiego, a następstwem
tego miała być „zrzeszona Europa” i trwały pokój na kontynencie. Warszawa zaś,
w jego mniemaniu, przez swoje położenie geograficzne i polityczne mogłaby być
trzecią, a może nawet główną stolicą tego słowiańskiego imperium. Staszic mówił
dość mściwie o państwach zachodnich: „Tu (w Warszawie) rozstrzygną się losy
Europy zachodniej. Pozwoliła na rozbiór Polski, musi służyć mocniejszemu,
zaniedbała mieć z Polaków sprzymierzeńców, będzie miała za wcielonych w
Słowiańszczyznę panów. Kostka jest już rzucona. Spajajmy się z Rosją i
oświecajmy się, bierzmy od niej potęgę, ona niech od nas bierze oświecenie.”
Prorosyjskie poglądy miał w tym czasie również inny znany polski pisarz Kajetan
Koźmian (o tym w tekście Jacka Bartyzela).
Czytamy,
jak Lech Mażewski pisze o Królestwie Polskim niezwykle optymistycznie, wiążąc
niezwykłe nadzieje z jego utraconym, a może niewykorzystanym potencjałem: „…cokolwiek
byśmy nie myśleli o tym, to trwanie państwa rosyjsko-polskiego musiałoby
doprowadzić do dekompozycji istniejącego ładu europejskiego. Przede wszystkim
nastąpiłoby szybsze przyłączenie zaboru pruskiego i austriackiego do nowego
państwa. W następnej kolejności w jego obrębie mogliby znaleźć się Czesi, a po
nich inne narody słowiańskie korony węgierskiej. Skutki tych zmian odczuliby przede
wszystkim Niemcy. Na zachodzie Francja,
korzystając z trwałego osłabienia Prus, ustanowiłaby pewnie granicę na Renie,
zaś Dania utrzymałaby swoje niemieckie księstwa. W dalszej kolejności państwo
rosyjsko-polskie zepchnęłoby żywioł niemiecki za Odrę i wspólnie z Francją nie
dopuściło do zjednoczenia Niemiec. Na południu podobny do Niemiec los czekałby
imperium tureckie. Po wyzwoleniu narodów słowiańskich spod panowania Turków i
zdobyciu Konstantynopola przez Rosję – Turcja zostałaby wyparta z Europy. W ten
sposób hegemon euroazjatycki posiadałby cztery miasta stołeczne: Petersburg,
Moskwę, Warszawę i Konstantynopol.”
Nie
sposób uznać, że to wizja bardzo piękna, wręcz kusząca, jednak, niestety,
całkowicie utopijna w sensie politycznym i mentalnym. Bo ci wredni buntowniczy Polacy,
zamiast cieszyć się z tego, co car im daje w sensie prawnym, nie docenili jego „dobroci”
i zaraz zaczęli spiskować i robić powstania, najpierw listopadowe, potem
styczniowe. Nie wzięli pod uwagę tego, co piszą autorzy innych artykułów
zamieszczonych w tym tomie - jako to np., że na początku wieku XIX Polacy
dostali ogromne uprawnienia, a na końcu tegoż wieku uprawnień mieli mniej, zaś
odwrotną drogę przeszli Finowie, którzy na początku wieku XIX nie mieli prawie
nic, a na końcu tegoż wieku zyskali nawet pewną autonomię prawną.
Anarchistyczni Polacy nie chcieli także iść drogą wytyczoną przez bałtyjskich
Niemców i robić karier w rosyjskiej rzeczywistości. Choć, część Polaków, jednak
te kariery w Sankt Petersburgu robiła.
Interesujący
wydał mi się tekst Piotra Żywieckiego, w którym autor porównał ustrój prawny
Królestwa Polskiego (pod zaborem rosyjskim) z ustrojem prawnym Księstwa
Poznańskiego (pod zaborem pruskim). Wniosek jest taki, że w latach 1815-1830 w sensie prawnym istniało jeszcze państwo polskie, całkowicie odrębne od Cesarstwa
Rosyjskiego, natomiast Księstwo Poznańskie było tylko jedną z prowincji innego
państwa, czyli Królestwa Prus. Takie postanowienia wynikały bowiem z traktatów
zawartych przez Rosję, Prusy i Austrię w 1815 roku, a później potwierdzonych w „Akcie
końcowym” kongresu wiedeńskiego.
Podsumowując:
Jest
to wprawdzie książka z gatunku „cegła”, ale „cegła” dość przydatna, przeznaczona
nie tylko dla prawników, ale także dla historyków i polonistów. Zawarte w niej
tezy prowokują do dalszych poszukiwań. Rzucają np. zupełnie nowe światło na
najważniejsze teksty polskich romantyków, zwłaszcza Adama Mickiewicza
(III część „Dziadów”) i Juliusza Słowackiego („Kordian”), jak również utwory pisarzy
późniejszej epoki (nowele Henryka Sienkiewicza czy powieści historyczne Wacława
Gąsiorowskiego).
Jednak z drugiej strony,
jest to praca dość trudna w lekturze, zwłaszcza dla laika (nie-prawnika). Mam
wrażenie, że niektórym tekstom dobrze by zrobiło, gdyby zostały napisane nieco
lżejszym stylem, a do tego ukraszone jakąś barwną anegdotą historyczną,
zaczerpniętą chociażby z pamiętników Anny z Tyszkiewiczów
Potockiej-Wąsowiczowej, która dokładnie opisuje tę epokę i najważniejsze jej
osobistości, w tym cara Aleksandra I, jego brata Konstantego i namiestnika
Józefa Zajączka. Mam wrażenie, że dzisiaj
naukowcy (nawet prawnicy) nie mają już obowiązku pisać długo, drętwo i nudno, powinni raczej
pisać krótko, ciekawie i „dla ludzi”.
Nie
obraziłabym się także, gdyby książka miała większy i wyraźniejszy druk, bo od
tego, co jest, oczy mnie rozbolały.
Mażewski
Lech, redakcja, „System polityczny, prawo i konstytucja Królestwa Polskiego
1815-1830. W przededniu dwusetnej rocznicy powstania unii rosyjsko-polskiej”,
wyd. von borowiecky, Radzymin 2013
Dobrze, że napisałaś o tej książce, będę mieć na uwadze. Tym bardziej, że XIX stulecie wciąż w orbicie mych zainteresowań...
OdpowiedzUsuńTemat na pewno nie dla każdego, ale to wiedza przydatna niejednokrotnie, gdy "osadza się" bohatera w epoce i chce się zrozumieć czasy, w których żył. Jeśli jeszcze książka zaopatrzona jest w indeks nazwisk, który ułatwi poszukiwanie konkretnych osób, to na pewno będzie przydatna.
To jest chyba w ogóle pierwsza taka publikacja o systemie prawnym Królestwa Polskiego. Tam jest wiele takich szczegółów prawnych, które mogą się przydać, jeśli ktoś pisze o ludziach żyjących w tamtych czasach. Np jest artykuł o systemie emerytalnym w Król. Polskim. Bardzo ciekawy.
UsuńPrzy kazdym artykule jest bibliografia i przypisy, a na końcu indeks osobowy. Może Ci się przydać :)))