Nie
mam na razie czasu na szerokie rozpisywanie się o tej książce, ale chciałabym
jednak zaznaczyć, że jest taka pozycja. Moim zdaniem, jest ona dość cenna ze względu
zupełnie zapomniany temat bieżeńców polskich w czasie I wojny światowej. Być może zainteresują się nią ci wszyscy,
których pociąga tematyka I wojny światowej, Kresów i rewolucji październikowej?
Kiedy
w 1915 roku nastąpiła ofensywa wojsk prusko-austriackich na froncie wschodnim,
Rosjanie zaczęli się cofać. Jednocześnie zarządzili ewakuację ludności cywilnej
z niektórych terenów. Ewakuacja była praktycznie przymusowa, wojska rosyjskie
paliły domy, całe wioski, niszczyły także zasiewy (to było w porze
wiosenno-letniej). Ludzie chcąc nie chcąc, musieli udać się na tułaczkę w głąb
Rosji. W niektórych przypadkach ich wędrówka trwała kilka lat, aż do czasu
rewolucji październikowej w Rosji, a zdarzało się, że i dłużej. Niektórzy
wracali, inni nigdy nie wrócili do Polski. Temat bieżeńców był kilka razy podejmowany
przez literaturę piękną okresu międzywojennego („Florian z Wielkiej Hłuszy”
Marii Rodziewiczówny), a także literaturę
powojenną („Szklana góra” Eugeniusza Werstina) oraz emigracyjną („Lewa wolna”
Józefa Mackiewicza).
Natomiast
Aneta Prymaka-Oniszk napisała na ten temat reportaż historyczny, posiłkując się
przy tym różnymi, dość bogatymi źródłami.
Nie
lubię tego robić, ale ze względu na brak czasu, oto cytat ze strony wydawcy
książki „Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy”:
„Lato 1915
roku. Armia rosyjska pod naporem wroga wycofuje się z Królestwa Polskiego i
zachodnich krańców Imperium. „Niemiec będzie babom cycki obcinał” – niesie się
po wsiach. Spod Lublina, Chełma, Łomży, Ostrołęki, a nawet Warszawy obładowane
wozy ruszają w głąb Rosji. Z obszarów na wschód od Białegostoku wyjeżdża nawet
osiemdziesiąt procent mieszkańców. Wędrują w skwarze, bez wody i jedzenia.
Niemieckie samoloty bombardują wojsko, nie szczędząc uciekinierów. Przy drogach
zostają mogiły, część ciał leży niepogrzebana. Wybuchają epidemie. Masowo
umierają dzieci.
Bieżeńcy –
tak po rosyjsku nazywają uciekinierów carskie władze – są rozwożeni po całej
Rosji. Gdy we wsiach gdzieś na Syberii czy nad Donem z trudem budują nowe
życie, wybucha rewolucja, niszcząc pozostałe filary „odwiecznego porządku”:
carską władzę i religię. Bieżeńcy znowu ruszają w drogę, teraz w drugą stronę,
do odrodzonego Państwa Polskiego. Powrót przynosi kolejne „końce świata”.
Z terenu
Polski wyjechać mogły ponad dwa miliony osób, ale o bieżeństwie milczą
podręczniki. Opowieść ocalają potomkowie bieżeńców. To historia, którą można
opowiadać z wielu perspektyw: ludzi postawionych w ekstremalnej sytuacji,
chłopów, których świat ginie na ich oczach, wreszcie – uchodźców, uciekinierów,
ofiar kolejnych wojen.
"To
znakomite opracowanie losów poszczególnych ludzi i całej zbiorowości
doświadczonych kataklizmem wojny i towarzyszącej jej polityki."
prof. dr hab. Eugeniusz Mironowicz
prof. dr hab. Eugeniusz Mironowicz
"„Szli
dzień i noc…” Na wschód. Katolicy, prawosławni, Żydzi, panowie, służba, chłopi,
kobiety, dzieci, konie, bydło i psy; zdumiewający exodus wyparty z pamięci
następnych pokoleń przez inne nieszczęścia XX wieku. Aneta Prymaka-Oniszk
postanowiła, że nie zostawi tych uciekinierów. Jej książka to rzetelny dokument
historyczny, piękna opowieść, dowód współczującej pamięci."
Małgorzata Szejnert”
Małgorzata Szejnert”
Prymaka-Oniszk
Aneta, „Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy”, wyd. Czarne, Wołowiec 2016
Tę książkę chyba nominowano do nagrody jakiejś?
OdpowiedzUsuńA nie wiem, nie śledzę tych nagród, trzeba by sprawdzić...
UsuńTo chyba Nagroda Miasta Warszawy.
UsuńDzięki za info!
UsuńChętnie kiedyś przeczytam. Tylko najpierw muszę skończyć "Nadberezyńców". Utknąłem około setnej strony i musiałem oddać do biblioteki, bo już nie mogłem jej prolongować. Wypożyczę kiedyś jeszcze raz.
OdpowiedzUsuń'Nadberezyńcy" nie są szczególnie łatwą lekturą, zwłaszcza ten język kresowy, pełen regionalizmów i rusycyzmów. Ja dopiero około 100 strony się wciągnęłam. Dopiero drugi raz jak czytałam, to bylo przyjemnie.
Usuń