Translate

sobota, 1 kwietnia 2017

Aneta Prymaka-Oniszk, „Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy”



Nie mam na razie czasu na szerokie rozpisywanie się o tej książce, ale chciałabym jednak zaznaczyć, że jest taka pozycja. Moim zdaniem, jest ona dość cenna ze względu zupełnie zapomniany temat bieżeńców polskich w czasie I wojny światowej.  Być może zainteresują się nią ci wszyscy, których pociąga tematyka I wojny światowej, Kresów i rewolucji październikowej?

Kiedy w 1915 roku nastąpiła ofensywa wojsk prusko-austriackich na froncie wschodnim, Rosjanie zaczęli się cofać. Jednocześnie zarządzili ewakuację ludności cywilnej z niektórych terenów. Ewakuacja była praktycznie przymusowa, wojska rosyjskie paliły domy, całe wioski, niszczyły także zasiewy (to było w porze wiosenno-letniej). Ludzie chcąc nie chcąc, musieli udać się na tułaczkę w głąb Rosji. W niektórych przypadkach ich wędrówka trwała kilka lat, aż do czasu rewolucji październikowej w Rosji, a zdarzało się, że i dłużej. Niektórzy wracali, inni nigdy nie wrócili do Polski. Temat bieżeńców był kilka razy podejmowany przez literaturę piękną okresu międzywojennego („Florian z Wielkiej Hłuszy” Marii Rodziewiczówny), a także  literaturę powojenną („Szklana góra” Eugeniusza Werstina) oraz emigracyjną („Lewa wolna” Józefa Mackiewicza). 

Natomiast Aneta Prymaka-Oniszk napisała na ten temat reportaż historyczny, posiłkując się przy tym różnymi, dość bogatymi źródłami. 

Nie lubię tego robić, ale ze względu na brak czasu, oto cytat ze strony wydawcy książki „Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy”:

„Lato 1915 roku. Armia rosyjska pod naporem wroga wycofuje się z Królestwa Polskiego i zachodnich krańców Imperium. „Niemiec będzie babom cycki obcinał” – niesie się po wsiach. Spod Lublina, Chełma, Łomży, Ostrołęki, a nawet Warszawy obładowane wozy ruszają w głąb Rosji. Z obszarów na wschód od Białegostoku wyjeżdża nawet osiemdziesiąt procent mieszkańców. Wędrują w skwarze, bez wody i jedzenia. Niemieckie samoloty bombardują wojsko, nie szczędząc uciekinierów. Przy drogach zostają mogiły, część ciał leży niepogrzebana. Wybuchają epidemie. Masowo umierają dzieci.
Bieżeńcy – tak po rosyjsku nazywają uciekinierów carskie władze – są rozwożeni po całej Rosji. Gdy we wsiach gdzieś na Syberii czy nad Donem z trudem budują nowe życie, wybucha rewolucja, niszcząc pozostałe filary „odwiecznego porządku”: carską władzę i religię. Bieżeńcy znowu ruszają w drogę, teraz w drugą stronę, do odrodzonego Państwa Polskiego. Powrót przynosi kolejne „końce świata”.
Z terenu Polski wyjechać mogły ponad dwa miliony osób, ale o bieżeństwie milczą podręczniki. Opowieść ocalają potomkowie bieżeńców. To historia, którą można opowiadać z wielu perspektyw: ludzi postawionych w ekstremalnej sytuacji, chłopów, których świat ginie na ich oczach, wreszcie – uchodźców, uciekinierów, ofiar kolejnych wojen.
"To znakomite opracowanie losów poszczególnych ludzi i całej zbiorowości doświadczonych kataklizmem wojny i towarzyszącej jej polityki."
prof. dr hab. Eugeniusz Mironowicz
"„Szli dzień i noc…” Na wschód. Katolicy, prawosławni, Żydzi, panowie, służba, chłopi, kobiety, dzieci, konie, bydło i psy; zdumiewający exodus wyparty z pamięci następnych pokoleń przez inne nieszczęścia XX wieku. Aneta Prymaka-Oniszk postanowiła, że nie zostawi tych uciekinierów. Jej książka to rzetelny dokument historyczny, piękna opowieść, dowód współczującej pamięci."
Małgorzata Szejnert”

Prymaka-Oniszk Aneta, „Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy”, wyd. Czarne, Wołowiec 2016

6 komentarzy:

  1. Tę książkę chyba nominowano do nagrody jakiejś?

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie kiedyś przeczytam. Tylko najpierw muszę skończyć "Nadberezyńców". Utknąłem około setnej strony i musiałem oddać do biblioteki, bo już nie mogłem jej prolongować. Wypożyczę kiedyś jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 'Nadberezyńcy" nie są szczególnie łatwą lekturą, zwłaszcza ten język kresowy, pełen regionalizmów i rusycyzmów. Ja dopiero około 100 strony się wciągnęłam. Dopiero drugi raz jak czytałam, to bylo przyjemnie.

      Usuń