Co
za fascynująca książka! Jak zaczęłam czytać, to nie mogłam przestać, aż
skończyłam.
„Dzika
droga. Jak odnalazłam siebie” Cheryl Strayed to opowieść autobiograficzna o
wędrówce autorki trudną i niebezpieczną trasą turystyczną Pacific Crest Trail, która
wiedzie przez góry Ameryki Północnej z południa na północ poprzez stany
Kalifornia, Oregon i Waszyngton. Autorka przeszła tylko część tego szlaku, ale
za to zupełnie samotnie, zdana tylko na własne siły. Był to właściwie rodzaj
pielgrzymki, to jest wewnętrznej podróży duchowej, w której pokonywanie trasy
łączyło się z dochodzeniem do siebie w sensie psychicznym.
Cheryl
Strayed życie nie rozpieszczało. Urodziła się w patologicznej rodzinie, w
której ojciec bił i katował jej matkę i dwójkę rodzeństwa. W końcu matka
uciekła od ojca, osiadła na wsi (rodzina żyła biednie i mieszkała w bardzo
prymitywnych warunkach) i znalazła sobie młodszego mężczyznę, który pomagał jej
wychowywać dzieci. Cheryl skończyła szkołę i w wieku zaledwie 19 lat wyszła za
mąż. Zaczęła studia na uniwersytecie, ale nie skończyła ich, bo wtedy nagle,
jej matka zachorowała na raka i po krótkiej chorobie zmarła. Cheryl miała wtedy
22 lata.
Po
śmierci matki rodzina rozpadła się. Mąż matki nie poczuwał się już do bycia
ojczymem i szybko znalazł sobie inną kobietę. Przestał nawet opiekować się
ukochanym koniem matki Cheryl i prawie zagłodził go na śmierć. Każde z trójki
rodzeństwa poszło we własną stronę. Cheryl czuła się nie tylko osierocona, ale
także osamotniona. Nie mogła pogodzić się z tym, że matka zniknęła już na
zawsze z jej życia. Jej życie się załamało. Zawaliła studia. Mimo, że kochała
swego męża, zaczęła nałogowo uprawiać seks z przypadkowymi mężczyznami i
zażywać narkotyki, w tym nawet heroinę.
I
nagle, pewnego razu, zauważyła w sklepie książkowy przewodnik o szlaku Pacific
Crest Trail. Tu jest mapka tego szlaku (z Wikipedii):
Ta
trasa zafascynowała ją do tego stopnia, że postanowiła wyruszyć tam na wyprawę.
Zaczęła gromadzić potrzebny sprzęt sportowy i wyposażenie. Uporządkowała też
swoje życie osobiste: powiedziała mężowi o swoich zdradach i rozwiodła się z
nim. Usunęła niechcianą ciążę, w którą zaszła nie wiadomo właściwie z kim.
Ułożyła dokładny plan trasy i zapakowała paczki z wyposażeniem, pieniędzmi i
jedzeniem, które przyjaciółka miała jej wysyłać do małych miejscowości na
trasie jej wędrówki.
No
i ruszyła.
Z
początku było bardzo trudno i dramatycznie, jej plecak był potwornie ciężki i
niewygodny, a drogie turystyczne buty ze skóry (wędrówka Cheryl miała miejsce w
latach 1990. – wtedy nie było jeszcze takich butów turystycznych jak dzisiaj)
okazały się o numer za małe. Nogi miała całe w ranach, otarciach i pęcherzach,
z nóg schodziły jej paznokcie. Bolało ją
całe ciało od ogromnego fizycznego wysiłku. Głodowała i cierpiała z pragnienia.
Schudła. Nocowała sama na pustkowiu, spotykała dzikie zwierzęta i bardzo rzadko
ludzi. Co jakiś czas schodziła z gór, by odebrać kolejną paczkę wysłaną przez
koleżankę. Wieczorami czytała książki, które sama włożyła do swoich paczek. By ich nie
dźwigać, codziennie paliła te strony, które przeczytała. Musiała ominąć cały
kawał trasy w górach Sierra Nevada, bo latem był tam wielki śnieg i lód. Nie
dałaby rady przejść. Tę część trasy przejechała autobusem.
Idąc,
myślała początkowo o swoim życiu, a zwłaszcza o najbardziej traumatycznym
wydarzeniu, to jest o śmierci matki, z którą nie mogła się pogodzić. Z czasem
ból i zmęczenie fizyczne powodowały, że wewnętrzne problemy stawały się coraz
mniej dotkliwe. Odchodziły w dal. Powoli odnajdywała w sobie spokój i ciszę. Na
trasie spotykała prawie samych życzliwych ludzi (no, z niewielkimi wyjątkami) i
nawiązywała nowe przyjaźnie. Kiedy skończyła swoją wędrówkę, była już innym
człowiekiem.
Potem
napisała książkę, która stała się w Ameryce bestsellerem, a prawa do jej
ekranizacji zakupiła aktorka Reese Witherspoon, która zagrała później Cheryl
Strayed w ekranizacji tejże książki.
Znalazłam
tę książkę w bibliotece i jakoś od razu poczułam, że muszę to przeczytać. Lubię
takie opowieści o wędrówkach połączonych z pielgrzymką wewnętrzną, bo wiem, że
nic tak nie doprowadza człowieka do równowagi jak właśnie takie wyruszenie na
trasę. Amerykanie mają długie tradycje pisania
o wpływie jaki ma na człowieka natura („Walden” – Henry David Thoreau) i
wędrowanie („W drodze” – Jack Kerouac). Zrobili też masę filmów na ten temat, z
których ja sama najbardziej uwielbiam „Thelmę i Luizę” w reżyserii Ridley’a Scotta.
Podróż
wyzwala. Podróż daje zapomnienie. Zmęczenie i ból fizyczny w trakcie wędrówki
(bo to ma być wędrówka piesza, a nie wycieczka!) są najlepszym lekarstwem na problemy
psychiczne. To są stare prawidła, znane ludzkości od lat. W każdej religii
praktykowane były i są pielgrzymki do miejsc świętych, do Santiago de
Compostela, Jasnej Góry czy też Mekki. W czasie takiej drogi wszystko mogło się
zdarzyć. I nie ma właściwie znaczenia, dokąd pielgrzymujemy w sensie fizycznym
(dlatego nie będę się tu rozpisywać o szlaku PCT w Ameryce, wyguglujcie
sobie!), ważne jest pielgrzymowanie w poszukiwaniu wewnętrznej równowagi i
spokoju.
Naprawdę
bardzo inspirująca książka! Po jej przeczytaniu aż chce się ruszyć w drogę!
A
tu filmik, w którym możecie zobaczyć Cheryl Strayed:
Strayed
Cheryl, „Dzika droga. Jak odnalazłam siebie”, tłum. Joanna Dziubińska, wyd.
Znak. Litera Nova, Kraków 2013
Widziałem ją nie raz, ale nie myślałem, że może być taka ciekawa! Odstraszał mnie trochę podtytuł "jak odnalazłam siebie". Bałem się, że to mogą być wynurzenia w stylu Beaty Pawlikowskiej... No ale skoro jest jak piszesz to kiedyś przeczytam. Dzięki za recenzję!
OdpowiedzUsuńNo wiesz, rekolekcje i pielgrzymka po amerykańsku. Czyta się zadziwiająco dobrze i szybko. Muszę zerknąć na film, jak go gdzieś znajdę. Bardzo lubię Reese Witherspoon za filmy o blondynce.
Usuń