Translate

piątek, 4 maja 2018

Margaret Mitchell, „Przeminęło z wiatrem”, czyli być jak Scarlett O’Hara!




„Przeminęło z wiatrem” Margaret Mitchell to moja ukochana powieść, którą czytam sobie co parę lat, jak już nieco ją zapomnę. Taka lektura wypada u mnie średnio co 4 – 5 lat. Po jej odbiorze obserwuję jak się zmieniam wewnętrznie, bo za każdym razem wynoszę z niej co innego. To jedna z najważniejszych powieści świata! Utwór pozornie wiktoriański, ale z nowoczesną, silną bohaterką!

Po raz pierwszy usłyszałam tytuł „Przeminęło z wiatrem” jako mała dziewczynka od mojej matki, która z zachwytem opowiadała o filmie, który dawno temu widziała w kinie. Pamiętam, że miała schowany wycinek z gazety na temat tego filmu. Był tam artykuł, którego nie czytałam, bo jeszcze nie umiałam czytać (to było w czasach przedszkolnych) i obrazek przedstawiający jakąś parę tańczącą na balu. Potem dowiedziałam się, że ta para to był Rett Butler tańczący ze Scarlett O’Hara na balu dobroczynnym w Atlancie. 

Pamiętam, że później, kiedy już chodziłam do szkoły, moja matka czytała tę powieść i opowiadała o niej. W tamtych czasach (końcówka lat 1960.) kupienie egzemplarza „Przeminęło z wiatrem” w księgarni graniczyło z cudem. Matka czytała książkę pożyczoną z biblioteki miejskiej, jakiś poszarpany egzemplarz, na który się czekało w kolejce i który bibliotekarka odkładała dla kolejnych czytelników. W pamięci mojej matki powieść Margaret Mitchell zapisała się jako jedna z najlepszych książek świata. 

Ja sama sięgnęłam po tę książkę po raz pierwszy dopiero w ogólniaku. Też czytałam egzemplarz biblioteczny. Co tam czytałam! Pochłaniałam! Z ogromnym napięciem i wypiekami na twarzy. Oczywiście leżałam sobie wtedy w łóżku z jakąś grypą czy innym przeziębieniem. Przy tamtej lekturze najbardziej interesowały mnie romansowe losy Scarlett, przejmowałam się jej miłością do Ashleya i obserwowałam rozwijający się ognisty romans z Rettem Butlerem. Postać Scarlett zachwyciła mnie od pierwszego czytania. Chciałam być wtedy taka jak Scarlett, a przynajmniej umieć tak flirtować i owijać sobie mężczyzn wokół palca. Szczerze mówiąc, ani Ashley ani Rett nie przypadli mi do gustu… Rett zawsze mnie przerażał, a Ashley to takie ciepłe kluchy!

Później były kolejne lektury, najpierw jeszcze czytałam egzemplarze biblioteczne, a w 1988 roku udało mi się kupić własny egzemplarz w księgarni, bo wtedy akurat został wydany w nakładzie 250.320 egzemplarzy. Tak! Ponad dwieście tysięcy egzemplarzy. I to się błyskawicznie rozeszło. W końcówce PRL-u ludzie byli spragnieni tej opowieści, chcieli czytać o romansach Scarlett, o wojnie secesyjnej i o tym, jak przetrwać w trudnych, powojennych czasach. Wtedy właśnie znowu zapragnęłam być jak Scarlett O’Hara, ale nie chodziło mi tym razem o umiejętność flirtowania. Tego się jakoś sama nauczyłam. Tym razem chodziło mi o coś innego. Mianowicie o niezwykłą zdolność (a może umiejętność?) dzięki której Scarlett zawsze potrafiła spaść na cztery łapy jak kot. Krótko mówiąc, potrafiła przetrwać. Cokolwiek by się działo, Scarlett przetrwa i nic jej nie złamie. 

Tak właśnie sama wpadłam na trop, jaki zawarła w tej powieści jej autorka. Kiedy pytano ją, o czym jest „Przeminęło z wiatrem” mówiła, że jej głównym tematem jest „survival”, czyli przetrwanie (na drugim miejscu stawiała zabezpieczenie, jakie dawało posiadanie własnej ziemi). I że napisała powieść o trudnych czasach, kiedy jedni byli bardziej zaradni, a drudzy mniej… No, a Scarlett, była, oczywiście, najbardziej zaradna ze wszystkich. Instynktownie zaradna – bo nikt przecież jej tego nie uczył. Aby przetrwać, Scarlett gotowa była kłamać i zabijać. Miała w sobie ten niezwykły pęd życiowy, dzięki któremu zawsze i wszędzie wybijała się na prowadzenie. 

Tym razem podczas lektury także obserwowałam niesamowitą wolę przetrwania mojej ukochanej bohaterki. Znowu czerpałam siłę i optymizm z czytania o jej dokonaniach (tak, tak, powieść Margaret Mitchell jest krzepicielska, tak samo jak „Trylogia” Henryka Sienkiewicza!), znowu rozmyślałam o tym, że można zestawić poczynania Scarlett po wojnie secesyjnej z tym, czego dokonywały dzielne Polki na kresach wschodnich po powstaniu styczniowym (łączy je ze Scarlett ta sama wola przetrwania i ta sama wola trzymania się zębami i pazurami własnej ziemi, własnego dziedzictwa, którego nie chciały oddać w obce ręce). Tak sobie myślę, że warto by było, gdyby ktoś zajął się analizą krytyczno-porównawczą sytuacji kobiet na amerykańskim Południu po przegranej wojnie secesyjnej i sytuacji polskich kobiet po przegranym powstaniu styczniowym. 

A teraz napawałam się i delektowałam powolną lekturą tej powieści (czytałam ją chyba ze trzy tygodnie), rozmyślając także o tym, czego nie dostrzegałam za młodu, bo ROMANS przysłaniał mi wszystko. Szkoda, że twórcy filmu zniekształcili wymowę tego tekstu robiąc z niego zwykły (choć naprawdę doskonały) melodramat. A tam przecież nie jest wcale ważne, czy Rett wróci do Scarlett czy też nie wróci. Ważne jest to, jak Scarlett będzie sobie dawała dalej radę. Lepiej, żeby Rett wcale nie wracał i poszedł sobie do diabła!

Bo powroty Retta mogą być bolesne. Piszę o tym dlatego, że przy okazji przeczytałam znakomitą biografię Margaret Mitchell („Nie przeminęło z wiatrem” Anne Edwards), z której dowiedziałam się, że to właśnie jej pierwszy mąż był pierwowzorem literackiego Retta. Ten prawdziwy był pijakiem, łajdakiem i oszustem, a kiedy się pojawiał w życiu Margaret to tylko po to, by ją pobić, zgwałcić, zastraszyć albo naciągnąć na pieniądze. Zginął zresztą marnie, w wieku czterdziestu paru lat zapił się, stracił cały majątek i wylądował w jakimś przytułku dla bezdomnych, gdzie wszedł na drabinę przeciwpożarową i spadł z wysokości kilku pięter, zabijając się na miejscu. Od takich mężczyzn lepiej trzymać się z daleka! Z kolei pierwowzorem Ashleya był pierwszy narzeczony Margaret Mitchell, który zginął w czasie I wojny światowej. Natomiast Scarlett to w dużym stopniu projekcja jej samej! Pisarka jednak twierdziła, że Scarlett jest osobą antypatyczną i że prawdziwą bohaterką jej powieści jest Melania, dobra, łagodna, honorowa, a kiedy potrzeba – także twarda jak stal. 

 W książce biograficznej Anne Edwards najbardziej urzekła mnie opowieść o tym, jak Margaret Mitchell od dziecka interesowała się przeszłością Atlanty, swego ukochanego miasta, jak jeździła konno w jej okolicach ze starymi konfederatami, którzy opowiadali jej o dawnych bitwach i potyczkach, i jak matka zawiozła ją kiedyś na wycieczkę szlakiem dawnych plantacji bawełny. Margaret nie chciała chodzić do szkoły i uczyć się arytmetyki. Zaś jej matka, dzielna feministka, wsadziła wtedy córkę do powozu i pojechała z nią na wieś. Pokazując jej stare, zrujnowane lub podupadłe pałace plantatorów bawełny mówiła, że tam wszędzie mieszkali bardzo bogaci ludzie, którym na niczym nie zbywało. Ale przyszła wojna i oni potracili wszystko. Nie mieli już niewolników, złota i pieniędzy. Zostało im tylko to, co mieli w głowach. Dlatego wykształcenie jest najlepszą lokatą kapitału. I dlatego Margaret ma jutro iść do szkoły i nauczyć się arytmetyki, choć jej to się wcale nie podoba! 

Tak wyglądała Atlanta w 1864 roku, kiedy toczyły się bitwy o miasto (zdjęcie z Wikipedii):


A to bitwa pod Atlantą w ujęciu malarskim:
 

A to walc „Lorena” z czasów wojny secesyjnej, który często śpiewano w salonach Atlanty, do melodii tego walca właśnie Scarlett tańczyła z Rettem na balu charytatywnym:




I inne piosenki konfederatów:

Edwards Anne, „Nie przeminęło z wiatrem”, tłum. Anna Soszyńska, wyd. Rachocki i s-ka, Pruszków 1995

Mitchell Margaret, „Przeminęło z wiatrem”, tłum. Cecylia Wieniewska, wyd. Czytelnik, Warszawa 1988, t. 1 – 3

Źródło ilustracji: Wikipedia:
1.      PonderHouse_Atlanta1864
2.      Battle_of_Atlanta
 



 



12 komentarzy:

  1. Ta książka mi uratowała tyłek na jakimś konkursie, bo trzeba było podać coś z motywem przemijania xd Idealnie się w to wpasowała ta książka. Jednak nie czytałam jej nigdy, ale zamierzam.
    Pozdrawiam i zapraszam:
    Biblioteka Feniksa


    Pozdrawiam i zapraszam:
    Biblioteka Feniksa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam i dziękuję za pierwszą wizytę! Już zajrzałam na poleconą stronę!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Chyba w tym wydaniu ją czytałam. Tak, to świetna książka, wielowątkowa. Ale ja Retta lubiłam i mocno mu kibicowałam. Scarlet, wiadomo, dawała sobie radę, ale Rett był uroczy.
    Czasami w życiu przypominało mi się jej powiedzonko, że 'pomyślę o tym jutro'. Bardzo pomaga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rett był uroczy drań, z naciskiem na drań ;)))
      Tak, postać Scarlett daje siłę i skłania do refleksji: skoro Scarlett dała sobie radę w tak okrutnych czasach to i ja sobie poradzę.
      Tym właśnie tłumaczono oszałamiającą popularność tej powieści w czasach Wielkiego Kryzysu w Ameryce. Ta powieść krzepiła ludzi i dawała im siłę, by przetrwać.

      Usuń
    2. No i po prostu to świetna powieść.

      Usuń
  3. Jeszcze nie czytałam, chociaż mam w planach. oj, tak - przeczytam ją kiedyś! mam tylko nadzieję, że powieść jest lepsza od filmu, bo ten obejrzałam i... rany, jak mnie Scarlett irytowała!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powieść jest zupełnie INNA od filmu! Myślę, że się spodoba! Życzę miłej lektury!

      Usuń
    2. Podpisuję się pod panią Marią! Książka jest inna.

      Usuń
    3. To w takim razie sięgnę po nią na pewno :D dzięki!

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ashley Wilkes czy Rett Butler ? Ja szczerze mówiąc bardzo lubię Asleya lubi czytać książki i słuchać muzyki jest bardzo do mnie podobny . A wy kogo wolicie ?

    OdpowiedzUsuń