Translate

środa, 30 maja 2018

Dorota Kowalska, Wojciech Rogacin, „Korespondenci. Pl. Wstrząsające historie polskich reporterów wojennych”




Kupiłam tę książkę na wyprzedaży w księgarni za jakieś 10 złotych i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Przeczytałam ją jednym tchem! A raczej pochłonęłam!

Korespondent wojenny to taki ekskluzywny i pełen przygód zawód, o którym młodzi ludzie marzą po nocach. Tak jak archeolog-egiptolog, kowboj, strażak, policjant, cyrkowiec, podróżnik i inne takie zawody, które zwykle wykonuje kto inny, a my, zwykli ludzie. możemy sobie tylko wyobrażać, jakby to było. Ja przynajmniej w młodości marzyłam o wykonywaniu takich profesji. W ogóle to pierwszym zawodem, który mnie pociągał, to była zakonnica, bo miałam fantastyczną siostrę Katarzynę (z zakonu elżbietanek) z parafii pw. Świętej Trójcy w Bydgoszczy, która uczyła mnie religii w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Chciałam być taka jak siostra Katarzyna i koniec. – No, co ty? Chcesz być pingwinem? Zobacz, jak one wyglądają! – szydził mój starszy kuzyn, wyśmiewając te moje religijne zapędy. Bo siostry nosiły czarne habity, białe kornety i coś tam jeszcze białego pod szyją. Pingwinem nie chciałam zostać. To było oczywiste :)))

O korespondentach wojennych po raz pierwszy przeczytałam chyba coś w związku z Ernestem Hemingway’em, który obserwował wojnę domową w Hiszpanii, a potem napisał powieść „Komu bije dzwon”. Słyszałam oczywiście o Melchiorze Wańkowiczu, który odpytywał żołnierzy polskich biorących udział w bitwie o Monte Cassino i też napisał książkę. No, a potem to już były filmy, jak „Zawód reporter” Antonioniego z rewelacyjnym Jackiem Nicholsonem w roli głównej i jakieś inne, których tytułów już nie pamiętam. Kojarzę oczywiście przepiękną Christiane Amanpour, korespondentkę wojenną z CNN, i Hiszpana Arturo Perez-Reverte, który był na wojnie w Jugosławii i potem napisał powieść „Terytorium Komanczów”, na podstawie której nakręcono film fabularny.

Ale nie znałam polskich współczesnych korespondentów wojennych. Wiąże się to zapewne z tym, że nie mam telewizora, a jak go miałam, to prawie nie oglądałam żadnych wiadomości. Sama przez ładnych parę lat pracowałam w mediach, i to w dziale wiadomości terenowych, jeździłam stale gdzieś tam, rozmawiałam z różnymi ludźmi, przygotowywałam njusy i różne krótkie reportaże, a jak wracałam zmęczona wieczorem do domu, to chciałam mieć już tylko ciszę i spokój. Potrzebowałam się zresetować. Nie miałam ochoty zaśmiecać sobie mózgu cudzymi rewelacjami i zbędnymi informacjami. Zanim nastał internet, o tym, co się wydarzyło w Polsce i na świecie, dowiadywałam się zwykle od innych ludzi. Jak było to coś ważnego i przydatnego w mojej pracy, to sobie to później doczytałam w gazetach. A jak już był internet, to po co miałam oglądać wiadomości, skoro mogłam sobie wszystko sprawdzić jednym kliknięciem? Poza tym, niewiele rzeczy mnie tak denerwuje jak włączony telewizor w domu! Jak widzę coś takiego, to zaraz wyłączam!  Inaczej nie mogę się skupić.

Tak więc, bohaterowie tej książki to dla mnie w większości zupełnie obce osoby, których nigdy nie widziałam na ekranie telewizora. Kojarzyłam Marię Wiernikowską z jej reportaży wojennych publikowanych w „Gazecie Wyborczej” w latach 1990. (wtedy jeszcze czytałam „Wyborczą” jak cała Polska zresztą), Wiktora Batera, bo był korespodentem w Rosji, która mnie zawsze interesowała i Miładę Jędrasik, bo pracowała w „Polityce”, którą kiedyś, wieki temu, jeszcze czytałam. 

Dlatego też, nie znając tych ludzi i nie mając żadnego zdania na ich temat – odebrałam te ich historie bardzo świeżo. Książka składa się z wywiadów i reportaży na temat poszczególnych polskich korespondentów wojennych. A są to korespondenci radiowi, telewizyjni i prasowi: Jacek Czarnecki, Maria Wiernikowska, Krzysztof Miller, Artur Łukaszewicz, Wiktor Bater, Radosław Kietliński, Wojciech Rogacin, Miłada Jędrysik, Waldemar Milewicz, Piotr Górecki i Wojciech Jagielski. 

Opowieści tych ludzi są niezwykłe, jest to mieszanina wielkiej polityki i relacji o wojnach prowadzonych w różnych stronach świata (głównie była Jugosławia i Bliski Wschód), ale najlepsze z tego wszystkiego są historie poszczególnych ludzi i porady, jak przeżyć w trudnych warunkach wojennych i co znaczy wcześniejsze harcerskie przygotowanie lub wojskowe. Te relacje naprawdę są niesamowite i niepowtarzalne, do tego napisane z biglem, czyta się to bardzo szybko i na jednym oddechu. To bardzo dobra, wnikliwa książka pokazująca to, czego nawet nie podejrzewają widzowie oglądający reporteza brylującego na ekrainie ich telewizora. A do tego skłaniająca do refleksji na temat wojen w ogólności i zawodu reportera wojennego w szczególności. Dla mnie, jako poszukiwaczki zdarzeń związanych ze zjawiskami paranormalnymi, bardzo interesujące były również świadectwa dawane przez poszczególnych korespondentów związane z tym, co się nazywa intuicją czy też postrzeganiem pozazmysłowym, te wszystkie historie o tym, że „żyję, bo tamtego dnia nie poszedłem tam i tam”, albo „poszedłem, pojechałem tamtędy i dlatego żyję”.

Kowalska Dorota, Rogacin Wojciech, „Korespondenci. Pl. Wstrząsające historie polskich reporterów wojennych”, wyd. Czarna Owca, Warszawa 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz