Oto słynna powieść,
którą przeczytałam z okazji kolejnej rocznicy napaści Związku Radzieckiego na
Polskę. To świetny utwór, w którym nie ma ani jednego zbędnego słowa. Tekst
krótki i prosty, ale pozostawiający czytelnika w ogromnym zachwyceniu i
oszołomieniu.
Przyznam się, że
„Zapiski oficera Armii Czerwonej” Sergiusza Piaseckiego już raz czytałam. Było
to chyba ze dwadzieścia parę lat temu, a ja byłam jeszcze młoda i naprawdę niewiele
wiedziałam o historii polskich Kresów, okupacji Wilna przez „pierwszych” i „drugich”
Sowietów, tudzież Niemców. Pamiętam, że wówczas odebrałam ten tekst jako
zabawną groteskę na zachowanie żołnierzy Armii Czerwonej na naszych kresach.
Nawet się wówczas śmiałam podczas lektury, bo jest to opowieść utrzymana w
tonie, jaki Rosjanie określają „i smieszno, i straszno”.
Jednak w międzyczasie przeczytałam
całe tomy wspomnień Polaków, dawnych mieszkańców Kresów i wiem już, że utwór
Piaseckiego wcale nie jest taki do śmiechu jak mi się kiedyś zdawało, choć
miejscami faktycznie ociera się o groteskę. Wiem też, że takie przeżycia i taka
komunistyczna mentalność, jaką przedstawił w „Zapiskach” były często spotykane
u przedstawicieli naszych „wyzwolicieli” ze Wschodu. Wiem też, że jest w tej
książce czysta prawda i tylko prawda, choć ten akurat pamiętnik oficera Armii
Czerwonej jest fikcyjny.
Piaseckiemu udało się
przedstawić psychologiczny portret prostego Rosjanina, mieszkańca Związku
Radzieckiego, który u siebie znał całkiem inny świat i po wkroczeniu we
wrześniu 1939 r. do Wilna czuł się jakby wylądował na innej planecie. Cały czas
dziwiła go ta kapitalistyczna, „pańska” Polska, o której uczono go na
szkoleniach Komsomołu. Dziwiło go, że wszyscy jedzą codziennie chleb, że można
tego chleba kupić w sklepie, ile się chce; że każdy nosi buty, a kobiety to
nawet noszą kapelusze i bieliznę, że każdy może sobie kupić zegarek itd. Potem
próbował korzystać z tych „kapitalistycznych” dóbr: nakupił sobie parę
kilogramów chleba, kupił zegarek na rękę, zamówił sobie buty i zaczął podrywać
piękną jak aktorka filmowa dziewczynę z sąsiedztwa.
Największą zaletą tej
powieści jest przedstawienie zderzenia dwóch obcych cywilizacji i mentalności.
Z jednej strony, „normalni” Polacy, za drugiej – całkowicie zindoktrynowany
przez komunistyczny system, nie wiedzący nic o świecie człowiek, który nawet
jak chce – nie potrafi czynić dobra. Mam wrażenie, że poprzez Michaiła Zubowa,
autora tytułowego pamiętnika, pokazał Piasecki zło w czystej postaci. Takie
dziwne, nieświadome zło, ale właśnie dlatego, że nieświadome, to bardziej
niebezpieczne.
Książka składa się z
szeregu notatek Zubowa, który zaczyna robić swoje zapiski we wrześniu 1939 r. w
Wilnie, a kończy je w tym samym miejscu w styczniu 1945 r. Większość wpisów w
tym pamiętniku jest dedykowanych Stalinowi lub Hitlerowi (sympatia narratora waha
się pomiędzy jednym, a drugim), jest nawet jeden dedykowany Churchillowi, ale
to naprawdę wyjątek.
Oto początek powieści:
„22 września 1939 roku.
Vilnius. Towarzyszowi I. W. Stalinowi
Noc była czarna jak
sumienie faszysty, jak zamiary polskiego pana, jak polityka angielskiego
ministra. Lecz nie ma na świecie siły, która by powstrzymała żołnierzy
niezwyciężonej Armii Czerwonej, idących dumnie i radośnie wyzwalać z
burżuazyjnego jarzma swych braci: chłopów i robotników całego świata.”
Ciekawą próbką
komunistycznego stylu są listy, które Zubow wysyła do swej ukochanej Duni (taki
styl za komuny nazywało się „mowa-trawa”, a on tę mowę-trawę funduje swojej
dziewczynie, by dodać sobie powagi):
„23 września 1939 roku.
Miasto Vilnius.
Najukochańsza
Duniaszka!
Piszę do Ciebie ten
list z samego centrum polskiej, burżuazyjnej jaskini. Potężnym ciosem naszej
żelaznej, czerwonej pięści zmiażdżyliśmy polskich,
faszystowsko-kapitalistcznych generałów i wyzwoliliśmy z ucisku burżuazyjnego
jęczący w szponach tyranów polski, robotniczo-włościański naród i wszystkie
inne narodowości, nielitościwie gnębione i eksploatowane przez krwiożerczych
panów.
Ja poszedłem na czele
całej Armii Czerwonej i biłem faszystów i ich pachołków, dopóki nie uciekli w
popłochu. Mieszkam ja w pięknym domu, którego właściciel-kapitalista uciekł.
Tutejsze burżujki naznosiły mi kwiatów i zasłały cały pokój dywanami. A to
wszystko ze strachu. Codziennie pływam w wannie. Wanna to są duże niecki
zrobione z żelaza, do których nalewa się wody i cały człowiek, nawet z nogami,
może się w nich zmieścić.
Możesz być dumna ze
swojego Miszki, który, hardo krocząc pod sztandarem Lenina-Stalina, zmiótł na
wieki zwierzęcy opór polskich zaborców i wyzwolił wszystkie, jęczące w kajdanach,
narody.
Pisać do mnie możesz na
Vilnius, bo pewnie przez jakiś czas tu jeszcze będziemy. Dokładny adres jest na
kopercie.
Ściskam mocno twoją
dłoń i łączę komsomolskie pozdrowienie.
Lejtnant bohaterskiej
Armii Czerwonej,
Michaił Zubow”.
Więcej nie zdradzę,
trzeba to po prostu przeczytać!
Sergiusz Piasecki (na
zdjęciu), autor „Zapisków oficera Armii Czerwonej” i wielu innych utworów, sam
był postacią jak z powieści. Sensacyjnej powieści. Nieślubny syn Białorusinki i
polskiego szlachcica, w dzieciństwie posługiwał się gwarą z pogranicza. Był
wyznania prawosławnego, na katolicyzm przeszedł, kiedy się żenił. Podobno
dopiero w wieku 20 lat nauczył się poprawnie mówić po polsku. W czasie II
Rzeczpospolitej był trochę szpiegiem, a trochę przemytnikiem przez granicę
Polski i Związku Radzieckiego.
Piasecki to człowiek,
jakiego często określa się mianem „pistolet”. Odważny. Kochał przygody i
kobiety. Zażywał narkotyki i handlował pornograficznymi zdjęciami. W latach 20.
pracował dla II Oddziału Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, potem został
zwolniony i pozostawiony na lodzie. Ostatecznie, skręcił w stronę bandytyzmu.
Za napad z bronią w ręku został aresztowany i skazany na karę śmierci, którą
zamieniono mu na 15 lat odsiadki. Siedział m. in. w najcięższym więzieniu II RP
– na Świętym Krzyżu. Tam właśnie zaczął pisać. Jego trzecia z kolei książki
„Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy”, gdzie przedstawił swoje przygody, stała się
hitem czytelniczym. Zaczęto się starać o jego uwolnienie, w końcu pod koniec lat
30. ułaskawił go prezydent Ignacy Mościcki.
W czasie II wojny
światowej Piasecki przebywał na Wileńszczyźnie, gdzie współpracował z AK, brał
udział w brawurowych akcjach, pracował też jako egzekutor podziemia. Podobno
odmówił wykonania wyroku na Józefie Mackiewiczu skazanym przez AK za zdradę.
Po wojnie uciekł z
konwojem UNRRA za granicę. Żył w Anglii w bardzo skromnych warunkach. Dużo
pisał, ale wszystkie jego teksty były objęte w PRL-u zapisem cenzury, były więc
zakazane. Dopiero po 1989 r. zaczęto go oficjalnie drukować.
Znany był ze swej
niechęci do Czesława Miłosza. Pisał o nim per „były paputczik Miłosz”. Powód był nie tylko literacki, ale także
życiowy i wiele mówi o nobliście jako o człowieku. Bowiem Miłosz uwiódł przed
wojną Jadwigę Waszkiewiczównę, córkę wileńskiego lekarza, dziewczynę z bardzo
dobrego domu, studentkę prawa, która zaszła z nim w ciążę. Kiedy się o tym
dowiedział, przysłał jej obraźliwy list, że prócz niego zadawała się także z
innymi mężczyznami. W końcu, zmusił ją do aborcji i porzucił. Po paru latach
Waszkiewiczówna została żoną Piaseckiego i opowiedziała mu, jakim człowiekiem
naprawdę był Miłosz. Piasecki opisał go w jednej powieści jako Narcyza.
Sergiusz
Piasecki, „Zapiski oficera Armii Czerwonej”, Oficyna Wydawnicza „Gryf”, Gdańsk
1990
Źródło
ilustracji: Wikipedia, Plik:Piasecki.jpg
Tego epizodu z życia Miłosza nie znałam. Dzięki za ciekawy post.
OdpowiedzUsuńO Miłoszu i Waszkiewiczównie pisał Piasecki w jednej z autobiograficznych powieści z cyklu "Wieża Babel", to miała być trylogia, ale nie wyszło. Są tylko dwie powieści: "Dla honoru organizacji" i "Człowiek w wilka przemieniony", których akcja dzieje sie w czasie niemieckiej okupacji kresów wschodnich.
UsuńDużo później opisała to jeszcze raz Maria Nurowska w powieści "Serdgiusz, Czesław, Jadwiga". Nurowska podobno spotkała starego już Piaseckiego w Anglii i on jej tę historię opowiedział.
Pasowałoby przeczytać.
OdpowiedzUsuńJak najbardziej! Klasyka!
Usuń