Któż
w młodym wieku nie zaczytywał się w książkach o Indianach? Któż nie chciał być jak
Winnetou, szlachetny Indianin z powieści Karola Maya? Któż nie słyszał o
polskim Indianinie, który nazywa się Sat Okh?
Sat Okh był współpracownikiem
niezwykle popularnego pisma „Świat Młodych”, które w czasach PRL-u ukazywało
się trzy razy w tygodniu, występował w telewizyjnych programach dla dzieci i
młodzieży, wydawał niezwykle poczytne książki. Z mojego pokolenia słyszeli o
nim chyba wszyscy.
Sat
Okh opowiadał o sobie, że jego matka Stanisława Supłatowicz była działaczką PPS
z Radomia i jeszcze w czasach carskich została skazana na zesłanie na Syberię,
w okolice Irkucka i że stamtąd uciekła, przedostając się po lodzie przez
Cieśninę Beringa do Kanady, gdzie znaleźli ją tamtejsi Indianie i uratowali od
niechybnej śmierci z głodu i wycieńczenia. Zaopiekował się nią wódz plemienia,
który się z nią ożenił i spłodził z nią troje dzieci. Najmłodszym z nich był
właśnie Sat Okh, którego w okresie międzywojennym matka zabrała ze sobą do
Polski. Przyjechali z krótką wizytą, ale wybuchła wojna i nie mogli już wrócić
do Ameryki. Sat Okh nazywał się w Polsce Stanisław Supłatowicz, czyli nosił
nazwisko nieżyjącego, polskiego męża swojej matki, Leona Supłatowicza,
działacza socjalistycznego z Radomia. W czasie okupacji uczył się na tajnych
kompletach, potem był aresztowany przez Niemców, uciekł z pociągu jadącego do
Auschwitz, później był w lesie, w partyzantce, a jeszcze później został
marynarzem, najpierw we flocie wojennej, potem handlowej. Gdzieś tak mniej
więcej w latach 1960. stał się sławny jako polski Indianin, syn indiańskiego
wodza z Kanady. Był znany i ceniony jako autor takich książek jak „Ziemia słonych skał”, „Biały mustang”
czy „Fort nad Atabaską”.
Historia
nieprawdopodobna, ale za komuny wierzyło w nią masę ludzi. Niby dlaczego nie
mieli wierzyć? W tamtych czasach nie było Internetu i naprawdę trudno było
sprawdzić pewne informacje. Autor tej
książki także wierzył w mit polskiego Indianina, bowiem od dziecka był zafascynowany postacią Sat Okha. Jednak jako
dorosły człowiek powiedział „sprawdzam” i zaczął tropić przeszłość Sat Okha
niczym wytrawny detektyw. Rozpoczął od
opisu pogrzebu swojego bohatera, który niedawno zmarł na raka trzustki i został
pochowany na jednym z trójmiejskich cmentarzy.
Nie
chciałabym psuć Wam lektury tej książki, więc właściwie nie powinnam pisać nic
więcej, bo czyta się ją niczym najlepszy kryminał. Aczkolwiek, już coś tam
wcześniej podejrzewałam, że z tym Sat Okh jest coś nie tak. Od dawna słyszało
się że złośliwi mówią, że został Indianinem, kiedy obejrzał film amerykański „Ostatnia
walka Apacza” z 1954 roku. Postać indiańskiego wojownika zagrał tam Burt
Lancaster. Pamiętam, że artykuły demitologizujące postać polskiego Indianina
zaczęły ukazywać się na łamach gdańskiej prasy już w latach 1990.
Dariusz
Rosiak podróżował śladami swojego bohatera, rozmawiał z ludźmi, którzy go znali
i pamiętali. Zaczął od spotkania z trzecią żoną Stanisława Supłatowicza, dotarł
do jego dzieci z pierwszego małżeństwa, licznych wielbicieli i kolegów z
partyzantki, ghostwriter’ów, którzy pisali za niego jego liczne książki, a także
ludzi mocno rozczarowanych postacią i działalnością Sat Okha, takich jak Leszek
Michalik ze Sztumu, szefa Stowarzyszenia Żółwi, to jest Koła Zainteresowań
Kulturą Indian (tak się składa, że poznałam kiedyś Leszka Michalika, pisałam o
nim duży materiał do „Czwartego Wymiaru”, a potem coś jeszcze do „Głosu
Wybrzeża”, byłam w jego domu i długo rozmawiałam, pamiętam, że kiedy pytałam o
postać Sat Okha, to w ogóle nie chciał o nim rozmawiać).
Autor
tej książki opisał także dokładnie rosyjski, a może raczej radziecki okres jego
kariery literackiej, bowiem jego książki nie tylko były tłumaczone na rosyjski,
ale także powstała jedna książka (nie tłumaczona na polski), którą jakoby
napisał z radziecką pisarką Antoniną Leonidowną Rasulową. Nosi ona tytuł „Dorogi
schodiatsja” i opowiada o losach dwojga zesłańców na Syberię, to jest matki Sat
Okha i wuja Rasulowej, która była podobno faktyczną autorką tej książki.
Rasulowa pisząc ją, poszukiwała własnej tożsamości. Uważała bowiem, że była
dzieckiem adoptowanym, a jej prawdziwymi rodzicami byli właśnie ów wuj i
Stanisława Supłatowicz, późniejsza matka Sat Okha, która miała urodzić ją na
Syberii i tam pozostawiać komuś, kiedy zdecydowała się na ucieczkę z zesłania.
Podobno Rasulowa przedstawiała się jako siostra Sat Okha, a on temu nie
zaprzeczał.
Bardzo
interesujący jest także epizod, w którym autor konfrontuje barwne opowieści Sat
Okha z wypowiedziami autentycznych kanadyjskich Indian, do których pojechał i
rozmawiał z nimi, dotarł nawet do tych, którzy poznali polskiego marynarza,
który w pewnym momencie przylgnął do nich na zawsze.
Czy
Dariusz Rosiak wyświetlił wszystkie tajemnice Sat Okha, jak to zapowiada w
tytule? Tego nie wiem, ale niektóre z nich są takie, że naprawdę szczęka opada
podczas lektury. Aczolwiek w końcu i tak nie otrzymujemy ostatecznej odpowiedzi
na pytanie, kim był Sat Okh. Stopniowo dowiadujemy się, kim nie był. Ale kim
był? Czyim dzieckiem był naprawdę? Czy jego matka w ogóle była jego matką, czy
po prostu przywiozła do Polski z Rosji po I wojnie światowej jakieś znalezione
po drodze bezdomne dziecko, których wówczas, w okresie tuż po rewolucji
październikowej, było tak wiele? Ale… Czy ta matka w ogóle była na zesłaniu na
Syberii? Może wcale nie spędziła paru lat w Rosji? Dlaczego później kłamała w
zeznaniach u notariusza, gdzie podawała pewne fakty o swoim życiu? Tak naprawdę
największą tajemnicę stanowi życie jego matki, a dopiero później jego samego.
Czy to Stanisława Supłatowicz stworzyła mit polskiego Indianina, wmawiając
swemu synowi, że nie jest takim sobie zwyklym chłopcem, tylko synem walecznego indiańskiego wodza? Trudno mi uwierzyć, że był jej rodzonym synem, mało kobiet rodzi dzieci w wieku 45 lat...
Ta książka to jedna z najlepszych biografii,
jakie ostatnio czytałam. Widać w niej taką pewną zawziętość autora, aby dokopać
się do prawdy, jaka by ona nie była. I
mam wrażenie, że to jeszcze nie jest cała prawda o tej barwnej postaci, jaką był
Sat Okh.
Jest film dokumentalny o tym zagadkowym człowieku:
Dariusz
Rosiak, „Biało-czerwony. Tajemnice Sat-Okha”, wyd. Czarne, Wołowiec 2017
>>Trudno mi uwierzyć, że był jej rodzonym synem, mało kobiet rodzi dzieci w wieku 45 lat<<
OdpowiedzUsuńStanisława Supłatowicz urodziła się w 1880 r., a data 1925 - jako urodzin Sat-Okha była przez niego podawana na użytek indiańskiej legendy. Na inne okazje miał też daty: 1920 i 1922.
Oj, w wieku 40 lat też nie lekko zajść w ciążę ;)))
UsuńJak tak się dłużej nad tym zastanawiam, to na własny użytek jestem skłonna uwierzyć w to, co sugeruje Dariusz Rosiak pod koniec tej książki: że Sat Okh był jednym z bezprizornych w Rosji i że jego matka po prostu się zaopiekowała bezdomnym chłopcem.
Mógł zresztą być synem jakiegoś rosyjskiego księcia?
To też byłaby piękna legenda ;)
Dawniej )przed antykoncepcją) kobiety powszechnie rodziły po czterdziestce. Przykładowo, Elżbieta Rakuszanka (urodzona w 1436 lub 1437 roku), żona Kazimierza Jagiellończyka, ostatnie dzieci rodziła mając: 39/40, 41/42 i 45/46 lat.
UsuńTo imponujące! Nie studiowałam nigdy tego aspektu.
UsuńAle teraz,kiedy tyle par po 30. roku życia próbuje bezskutecznie spłodzić dziecko, mam wrażenie, że to już jest za późno :(
Ostatnio daleka kuzynka urodziła dziecko w wieku 40 lat, po długiej kuracji hormonalnej i chyba nie tylko, więc rodzina uznała to po prostu za CUD!
Nieco zmieniło mi się zdanie :D Zapraszam:
OdpowiedzUsuńhttp://seczytam.blogspot.com/2017/10/jeszcze-o-ksiazce-rosiaka-i-sat-okhu.html
już lecę poczytać do Pana!
Usuń