Translate

wtorek, 5 września 2017

Marek Wąs, „Gdańsk wojenny i powojenny”




„Gdańsk wojenny i powojenny” Marka Wąsa to znakomita i bardzo rzetelna książka o historii Gdańska. Jak dla mnie – jest to jedna z nielicznych wydanych ostatnio książek o II wojnie światowej, która nie jest ani zakłamana, ani sensacyjna, ani też nie pochyla się ze współczuciem nad „biednymi” Niemcami, którzy jakoby tak wiele ucierpieli w czasie II wojny światowej. To porządna, popularyzatorska książka, którą można polecić do czytania uczniom szkoły średniej lub studentom jako lekturę uzupełniającą. Przeczytałam ją dosłownie jednym tchem! 

Z uwagi na mój aktualny projekt pisarski (piszę książkę o swoich przodkach ze strony matki) od pewnego czasu siedzę w książkach o II wojnie światowej. Przeczytałam już ich kilkadziesiąt, mam setki stron notatek, skoroszytów, wszystko upakowane w kartonach… Przeglądam to, czytam, podkreślam, dyskutuję w myślach z autorami…

 No i mam pewien kłopot. Bo tak: liczne publikacje z czasów PRL-u są bardzo uczciwe w sensie pisania o niemieckich zbrodniach, ale ciąży nad nimi trochę socrealistyczny klimat tamtych czasów i ówczesna cenzura. Publikacje późniejsze są dużo rzadsze, bo, niestety, po 1989 roku wbrew woli narodu polskiego nastąpiło tzw. „pojednanie” z Niemcami (a kto ich prosił, by się jednać z odwiecznym wrogiem Polski?) i przez prawie 20 lat wychodziło bardzo mało książek o tym, ile złego zrobili Niemcy Polakom podczas okupacji. W to miejsce pojawiły się publikacje o „wypędzonych” Niemcach, zgwałconych Niemkach i tak dalej. Nastąpiło drastyczne przesunięcie akcentów:  Niemki rzekomo zgwałcone przez Sowietów w czasie wyzwalania Polski stały się ważniejsze od Polaków zamordowanych przez Niemców. Z tego powodu najnowsze książki o niemieckiej okupacji Polski są dla mnie do niczego, bo przedstawiają niemiecki punkt widzenia, a nie polski. 

Na tym tle książka Marka Wąsa jaśnieje niczym piękny brylant z powodu uczciwego postawienia sprawy. To nie jest kolejna publikacja o tym, jak „biedni” niemieccy mieszkańcy Gdańska ucierpieli od okrutnych Sowietów i Polaków. 

To jest książka o tym, jak niemieccy mieszkańcy Gdańska sami sobie zgotowali swój los. Autor opowiada,  jak mieszkańcy Wolnego Miasta Gdańska w latach 1930. entuzjastycznie przyjęli rodzący się w Niemczech faszyzm i jak poparli Alberta Forstera, późniejszego gauleitera prowincji Gdańsk-Prusy Zachodnie, a także o tym, jak gorąco witali w swoim mieście Adolfa Hitlera, który w początkach II wojny światowej odbył uroczysty przejazd ulicami Gdańska w otwartym samochodzie. Wszystko, co stało się później, wszystkie krzywdy jakie ich spotkały - były logiczną konsekwencją wcześniejszych wyborów Gdańszczan. Tak, że nie ma co płakać nad ich losem, bo sami go sobie wybrali.  Mimo wszystko istnieje coś takiego jak sprawiedliwość dziejowa, chociaż czasem oparta jest ona na zbiorowej odpowiedzialności. Ale przecież sami Niemcy stosowali wobec nas odpowiedzialność zbiorową. Więc niby dlaczego nie powinni posmakować tego samego? 

Czytamy w tej książce o tym, jak podle zachował się wobec Polaków bliski kumpel Forstera (to znaczy Forster wynajmowal pokój w jego mieszkaniu, jak przyjechal do Gdańska), czyli gdański biskup Carl Maria Splett, który od początku wojny likwidował polski Kościół Katolicki na Pomorzu; jak Niemcy wysiedlali Polaków z Pomorza, jak dokonywali zbrodni w Lasach Piaśnickich i pod Starogardem, gdzie zabili tysiące ludzi; jak Forster próbował zbudować w nową Gdańsku „stolicę niemieckiego Wschodu”, a potem jak kończyło się niemieckie panowanie nad Bałtykiem, jak wyglądało wyzwolenie Gdańska, wysiedlenie jego niemieckich mieszkańców, pojawienie się nowych polskich mieszkańców i jak wyglądała odbudowa Gdańska z ruin. 

Właściwie wcale mogło nie dojść do tej odbudowy, bo Gdańsk był dla Polaków symbolem nienawistnej, zbrodniczej niemczyzny. Zdarzały się na przykład takie głosy jak posła na Sejm Edmunda Osmańczyka, który w kwietniu 1945 roku pisał:

„I oto leży miasto zabite. Trup Gdańska (…) Tu w Gdańsku sumuję na chłodno zniszczenia. Może jestem barbarzyńcą, ale  kiedy prof. Jan Kilarski, zasłużony historyk polskości Gdańska mówi o niemożności odbudowania Marienkirche, jest we mnie słona radość. Jeśli już spłonęły i padły w gruzy wszystkie zaułki starego Gdańska, jeśli zatonęły pod uderzeniem bomb spichrze – gdańskie żurawie, jeśli zginęło to wszystko, co przesycone było krzyżackim charakterem władztwa u ujścia Wisły, to my tego odbudowywać nie będziemy, ani nad zgliszczami łez ronić. (…) z Gdańska pozostało tylko to, co posiada każdy międzynarodwy port, a więc urządzenia portowe, stocznie, fabryki, przedmieścia robotnicze. Więcej nam nie trzeba. Gdańsk zbudujemy wreszcie sami na polską modłę a nie na krzyżacką butę.” (s. 238)

Autor wykorzystał w swej pracy ogrom materiałów źródłowych, od starych tekstów z czasów PRL-u po najnowsze opracowania i wywiady. Właśnie te ostatnie mnie najbardziej zszokowały. Zdziwiły mnie na przykład wypowiedzi gdańskich Niemek, że po wojnie nie urodziło się w Gdańsku ani jedno mongolskie dziecko, mimo, że Niemki były jakoby masowo gwałcone przez skośnookich żołnierzy Armii Czerwonej. Jak to się stało? Ano, pomogli litościwi Szwedzi z Czerwonego Krzyża, którzy zawitali do zrujnowanego Gdańska wiosną 1945 roku. Szwedzcy lekarze dokonywali masowych aborcji ciężarnych Niemek. Załatwiono to po cichu, pod pretekstem badań lekarskich. Trudny moralny orzech do zgryzienia dla katolików, prawda? Zwłaszcza niemieckich katolików!  

Jeszcze słówko o autorze. Wyguglowałam sobie Marka Wąsa z Gdańska i okazuje się, że został on parę lat temu wyrzucony z pracy w gdańskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. No cóż, to dla mnie wspaniała rekomendacja! Czekam na kolejne książki tego autora. A „Gdańsk wojenny i powojenny” chyba sobie kupię, bo czytałam egzemplarz z biblioteki. Myślę, że będę jeszcze korzystała z tej książki i chciałabym mieć ją pod ręką. 

Wąs Marek, „Gdańsk wojenny i powojenny”, wyd. Bellona, Warszawa 2016


2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawka: książki o złych Niemcach nie wychodziły w Polsce przez prawie 30 lat! Wyrosło całe pokolenie Polaków, którzy nie wiedzą, że Niemiec to nasz odwieczny wróg! W szkołach im wciskali, że tylko Żydzi i Holocaust są ważne, nie my!
      Nie wiem, czy Polacy maja w dupie historię. Chyba nie jest tak źle, skoro w każdym saloniku prasowym leżą stosy różnych miesięćzników o historii. Ktoś to chyba kupuje i czyta, prawda?

      Usuń