Jadwiga
Beck (1896-1974) to żona polskiego międzywojennego ministra spraw zagranicznych
Józefa Becka (1894-1944), bliskiego współpracownika marszałka Józefa
Piłsudskiego.
Jej
pierwszym mężem był Stanisław Burhardt-Bukacki, z którym miała jedną córkę. Józefa
Becka spotkała, kiedy oboje byli w związkach małżeńskich. Aby być ze sobą,
oboje zmienili religię, to jest przeszli z katolicyzmu na ewangelicyzm. Tak właśnie
załatwiało się sprawy niedozwolonych rozwodów w okresie międzywojennym. W
czasie małżeństwa z Jadwigą Beck był m. in. ministrem spraw zagranicznych. A
ona wtedy była – jak pisze – ekscelencją. To znaczy, zwracano się tak do niej
zgodnie z protokołem dyplomatycznym. I bardzo dobrze czuła się w roli
ekscelencji. Wprost rozpływała się z zachwytu nad samą sobą.
Beckowa
pisała swoje wspomnienia już po wojnie, na emigracji, długo po śmierci drugiego
męża. Wyłania się z nich obraz niezwykle bywałej i światowej kobiety,
wykształconej damy, znającej parę języków obcych. Tematem tych memuarów są
podróże, przyjęcia, stroje i ludzie poznani dzięki pracy dyplomatycznej Józefa
Becka. Jako żona swojego drugiego męża Jadwiga poznała m. in. Adolfa Hitlera i
Hermanna Goeringa, Benito Mussoliniego, króla i królową Rumunii, jakiegoś eks-króla Hiszpanii, a także
dyplomatów i polityków radzieckich oraz z krajów basenu Morza Bałtyckiego.
W
książce można znaleźć wytworną, salonową atmosferę okresu dwudziestolecia
międzywojennego, jak również porady, jak należy się zachować bywając „na
salonach”, jak się ubrać, jak kłaniać, a nawet jak traktować psy koronowanych
głów i - w ogóle - jak „jeść bezę” (tu
już ponosi mnie fantazja, ale chyba chwytacie, o co chodzi?). Spotkamy tam wiele szczegółów i drobiazgów
obyczajowych, jak również dowcipne, czasem lekko złośliwe charakterystyki osób,
które Jadwiga spotykała w czasie, kiedy była „ekscelencją”.
Wszystko
to jest bardzo ciekawe, tylko jest jeden problem. A mianowicie – potwornie irytująca
autorka, którą odebrałam jako skrzyżowanie pani Dulskiej (patrz Zapolska) z
panią Hanką (patrz Dołęga-Mostowicz). Denerwowało mnie okropnie to wymądrzające
się i sypiące francuskimi cytatami babsko. Jakbym ją znała osobiście, to pewnie
z wielką chęcią wylałabym jej na suknię kieliszek czerwonego wina, albo bym tak
nadepnęła na tren, żeby się urwał. Zarozumiałość i potworność tego babsztyla jednak
cudownie znikła, kiedy przestała być „ekscelencją” i stała się żoną uwięzionego
eks-dyplomaty w Rumunii. Z zadziwiającą troską i czułością opisywała trudne
warunki pobytu Becka w areszcie domowym, a później jego chorobę i śmierć. W
końcu okazała się człowiekiem, a nie tylko „ekscelencją”. Uff! Odetchnęłam z ulgą!
Na
obrazku powyżej są Józef Beck i Hermann Goering z żonami. Jadwiga Beckowa to
zapewne ta dama z prawej. (Źródło ilustracji: File:Bundesarchiv B 145 Bild-F051619-0037, Hermann
Göring, Josef
Beck.jpg)
Beck
Jadwiga, „Kiedy byłam ekscelencją” (audiobook)
Kiedyś zamierzałem przeczytać, ale trafiłem na negatywną recenzję w internecie (opinia cenionej przeze mnie osoby). No i zniechęciłem się. Ale może jednak kiedyś spróbuję?
OdpowiedzUsuńA ja szukałam tej książki, bo czytam wspomnienia z tamtej epoki. A bardzo wiele współczesnych ksiażek historycznych czy biografii ma podaną w bibliografii właśnie Beckową.
UsuńTeraz jeszcze sięgnę po Becka, Józefa, znaczy.
O, to ciekawy audiobook. Pani recenzje są ciekawe, bo nigdy nie wiadomo, co się Pani nie spodoba. Choć nie, wiadomo co się nie spodoba. W każdym razie niedawno spotkałam się z książką, w kórej irytowała mnie główna bohaterka. Czytanie jest wtedy nieznośne. Ps. Czytałam i posiadam 'Pamiętnik Pani Hanki' ;)
OdpowiedzUsuńNie mogę powiedzieć, że mi się to nie podobało. Jakby tak było, nie słuchałabym do końca ;))) A ja sobie grzecznie kolorowałam kredkami i słuchałam o tych sukniach, przyjęciach i życiu w dyplomacji. Tylko autorka mnie irytowała. A może to przez lektorkę i jej głos? Sama już nie wiem...
Usuń"Pamiętnik pani Hanki" uważam za jedną z najlepszych powieści dwudziestolecia międzywojennego. Ostatnia powieść Dołęgi-Mostowicza...
UsuńMuszę przeczytać ponownie, bo trochę zapomniałam. Ale Dołęga w ogóle pisał tak, że nie sposób się oderwać od lektury.
UsuńHistoria polski xx wieku.
OdpowiedzUsuń