Słuchajcie,
to jest naprawdę dobre czytadło! Z ogromną przyjemnością przeczytałam „Porę
westchnień, porę burz” Magdaleny Kawki. Cieszy mnie, że temat przedwojennego
Lwowa trafił już do popularnej literatury kobiecej. Jest nadzieja, że wpłynie
to popularyzację kresowej tematyki! Podobno zresztą autorka ma lwowskie korzenie,
stamtąd właśnie wywodzili się jej dziadkowie.
Główną
bohaterką tej powieści jest Lilka Lindnerówna, która w chwili rozpoczęcia akcji
ma 17 lat i uczy się w gimnazjum. Jej ojciec jest zamożnym biznesmenem, posiada
we Lwowie kamienicę oraz mały mająteczek w wiosce Winniczki koło Lwowa.
Pierwsza część utworu, czyli owa „pora westchnień”, to rodzaj powieści o
pensjonarkach. Lilka przeżywa swoje małe i większe dramaty i radości, chodzi do
szkoły, uczy się do matury, a po lekcjach spotyka się z koleżankami w domach
prywatnych i lwowskich kawiarniach. Są też pierwsze zauroczenia miłosne, wokół
Lilki kręci się dwóch mężczyzn: lewicujący poeta Wiktor z Warszawy poznany na
wakacjach w Truskawcu oraz mroczny Ukrainiec Orest, który studiuje medycynę na
uniwersytecie lwowskim. A wszystko to rozgrywa się na tle doskonale odmalowanego
tła historycznego międzywojennego Lwowa. Widać, że autorka zrobiła doskonały
research i przygotowała się do pisania tego tekstu, korzystając z różnych
źródeł historycznych i dokumentalnych.
Druga
część powieści, owa „pora burz” już nie jest taka radosna jak pierwsza. Wybucha
II wojna światowa i wraz z bohaterami powieści czekamy, kto pierwszy zajmie
Lwów: Niemcy czy Sowieci. Potem jest sowiecka okupacja i następuje to, co
wszyscy znamy, to jest aresztowania, egzekucje, wywózki itd. A poza tym, uaktywniają
się ukraińscy nacjonaliści z OUN, do których należy także zakochany w Lilce
Orest. No! Więcej nie zdradzę! Przeczytajcie sami!
Powieść
czyta się zaskakująco dobrze i szybko. Autorka pisze bardzo sprawnie,
posługąjąc się ładną polszczyzną i umiejetnie wplatając w treść powieści typowo
lwowską gwarę i powiedzenia. No, może jak dla mnie było trochę za dużo tych
pensjonarskich klimatów i problemów, czyli owych „westchnień”, ale jeśli ktoś
lubi historie zbliżone do „Claudyny” Colette, to będzie mu dobrze w tym
środowisku. Naprawdę poczułam się zainteresowana treścią tej książki, kiedy
zaczęła się „pora burz”.
Jedyne,
do czego naprawdę muszę się przyczepić, to pora sadzenia i zbioru ziemniaków.
Na Boga, Autorko, we wrześniu 1939 roku nikt nie mógł zostać zabity na polu
podczas sadzenia ziemniaków! To jest absolutnie niemożliwe! We wrześniu bowiem
jest czas kopania ziemniaków. No, cóż, taki szczegół, a bardzo mnie
rozśmieszył. Autorka popełniła – być może? – czeski błąd. Ale książka ta miała
jeszcze redaktorkę i korektorkę. I co? Naprawdę nikt w wydawnictwie Prószyński
i S-ka nie wie, że ziemniaki kopie się na jesieni?
Oj,
te miastowe ludzie!
Ażeby
utrzymać się w lwowskich klimatach, oto film „Będzie lepiej” ze Szczepciem i
Tońciem z „Wesołej lwowskiej fali”, której to audycji radiowej słuchały z
zachwytem lwowskie pensjonarki w przededniu II wojny światowej:
A
to przedwojenne, ukraińskie tanga ze Lwowa, śpiewa Bohdan Wesołowski. Lilka
mogła je znać, a nawet tańczyć z Orestem do ich melodii:
Zdaje
się, że powstaje właśnie druga część tej powieści. Lwów czeka jeszcze przecież
okupacja niemiecka, druga okupacja sowiecka i repatriacja Polaków. Z pewnością sięgnę po część
drugą, bo jestem ciekawa, co będzie dalej z Lilką i jej bliskimi.
Kawka
Magdalena, „Pora westchnień, pora burz”, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2016
„Będzie
lepiej”, film fabularny, Polska 1936 r., reż. Michał Waszyński
Już dwa razy mi zjadło ten komentarz.
OdpowiedzUsuńCiekawa książka, na pewno, ale ten rezun z Upa jako Romeo? Mam nadzieję, że autorka nie próbuje odgrzebywać trupa Kresów, bo to zamknięty rozdział w dziejach. Piękny mit i niech tak zostanie.
Izabelo, sprawa z romantycznym rezunem jest rozwojowa i nie wiadomo, w którą stronę to pójdzie. Dlatego właśnie czekam na 2. część!
UsuńTen koleś z Warszawy też nie bardzo, bo za Sowietów poszedł do pracy w redakcji "Czerwonego Sztandaru".