No,
tak, „Cichy Don”, epopeja, arcydzieło, a ja męczyłam się z tym dwa miesiące z
przerwami. Czytałam już kiedyś, dawno temu, wtedy łyknęłam to od razu. No,
prawie łyknęłam, bo pominęłam te wszystkie nudne opisy bitew i kozackich
pochodów. Czyli prawie połowę pominęłam. Teraz próbowałam przebrnąć przez całość.
Niektóre momenty przespałam… W sumie to są aż cztery grube tomy tej powieści,
czyli około 2 tysięcy stron druku.
Pierwszy
tom – naprawdę jest genialny! Opisy życia Kozaków nad Donem – niczym z „Chłopów”
Reymonta! Drugi tom – do połowy ciekawy, ale dalej robi się coraz to gorzej.
Całość fabuły wyraźnie rozpada się na dwie opowieści: domowa historia rodu
Melechowów (z naciskiem na romans Grigorija i Aksinii) oraz zagmatwana i
rozwlekła historia wojny domowej nad Donem, w której nie sposób się połapać,
kto, z kim i dlaczego walczy. Grigorij raz jest po stronie białych, raz po
stronie czerwonych i w kółko tylko: wyjechał, wrócił, wyjechał, wrócił,
wyjechał, wrócił… Strasznie to męczące.
Początkowo próbowałam sprawdzać te wszystkie wojny, fronty, bitwy i kampanie, w
końcu dałam spokój, bo i tak nie zapamiętam, bo co sobie umysł zaśmiecać. Jak
będę potrzebowała wiedzieć, sprawdzę w Wikipedii.
Nie,
żebym miała coś przeciwko powieściom, których bohaterowie stale gdzieś jeżdżą i
walczą. Henryk Sienkiewicz tak napisał „Trylogię”, że tam stale tylko jadą i
jadą. Ale po coś jadą, o coś walczą, jakiś konkretny cel mają. A tu nic, tylko
jadą. No, tak, walczą o swoją ziemię i o wolność, ale... Nudne to jakoś. Z tym, że ciekawe i piękne rzeczy o koniach można przy okazji poczytać. I
to jest wartość dodana tych kozackich wyjazdów.
Zmęczona
jestem tą lekturą. Ciągnęłam ją dalej i dalej, po to tylko, by lepiej przyjrzeć
się tekstowi, by wysnuć z tej lektury jakieś wnioski, napisał czy nie napisał to
Szołochow? Czy 23-letni młodzieniec byłby zdolny stworzyć taki tekst pełen
życiowej mądrości i wspaniałych opisów przyrody, bitew, krajobrazów i ludzkich
postaw? Czy mógłby tak pisać o honorze, odwadze i innych cnotach rycerskich? Czy mógłby stworzyć takie pełnokrwiste
postaci? No nie, uważam, że absolutnie nie. To nie jest możliwe. Do tego trzeba
mieć pewne doświadczenie życiowe, którego nabywa się z wiekiem, młody człowiek
dopiero uczy się świata, nie jest w stanie opisać go w sposób tak
plastyczny i pełen dramatyzmu.
Dlatego
właśnie skłaniam się do hipotezy, że jest to tekst kozackiego pisarz Fiodora
Kriukowa, zamordowanego przez bolszewików, któremu Szołochow gwizdnął całość
opowieści o Melechowych. Być może dopisał co najwyżej później te wszystkie „pojechał,
wrócił, pojechał, wrócił” i różne uwagi o frontach wojny domowej w Rosji. Tam
to widać zupełnie wyraźnie, tak jakby całość pisana była przez różne osoby.
Właściwie dlaczego by nie wydać tej książki w wersji skróconej i
podredagowanej, składającej się tylko z opowieści o rodzinie Melechowów? Takie
myśli chodziły mi po głowie podczas lektury i chodzą nadal.
A
jednak jest w tym tekście jakaś taka stepowa poezja i coś, co – mimo straszliwego
znużenia – trzymało mnie aż do końca…
„To nie sochy naszą
sławną ziemię orały…
Naszą ziemię rozkopały
końskie kopyta,
Naszą sławną ziemię
głowy kozackie usiały,
Cichy nasz Don rozkwita
młodymi wdowami,
Kwitnie ojciec nasz
Don, sierotami,
Fale cichego Donu
spływają ojcowskimi,
matczynymi
łzami.”
(pieśń
kozacka, motto powieści)
Jakiś
czas temu pisałam na temat ekranizacji „Cichego Donu” i chciałabym to
przypomnieć przy okazji. A więc, były cztery ekranizacje: z roku 1930, 1958,
1990 i 2015. Obejrzałam wszystkie na YT i najbardziej podobała mi się ta
ostatnia, w której rolę Grigorija Melechowa zagrał 30-letni Jewgienij Tkaczuk,
aktor fenomenalny. On właściwie nie grał, on był Melechowem. Jakim trzeba być aktorem,
by mając tylko 170 centymetrów wzrostu
zagrać wysokiego, potężnego Kozaka! Bo Tkaczuk to mężczyzna drobny i nieduży,
ale jak on gra! Klękajcie narody! Szkoda, że tego serialu nie pokaże polska
telewizja. Widzowie mogą go sobie zobaczyć tylko w sieci.
Na
początku dałam obrazek z Wikipedii, przedstawiający okładkę pierwszego rosyjskiego
wydania „Cichego Donu” z 1928 roku (źródło: Файл:Обложка Роман-газеты 1928 г.jpg)
Posłuchajcie
sobie pięknej piosenki nieżyjącego rosyjskiego pieśniarza Igora Talkowa „Bywszyj
podesauł” inspirowanej tekstem „Cichego Donu” (tu są zdjęcia z ekranizacji z 1958 roku):
A
to odcinek najnowszej ekranizacji tej powieści z Jewgienijem
Tkaczukiem:
Szołochow
Michaił „Cichy Don” , tłum. Wacław Rogowicz, Andrzej Stawar, wydawnictwo „Czytelnik”,
Warszawa 1972, 4 tomy
Piosenka jest ładna, jak wszystkie rosyjskie. Siąść nad Wołgą i płakać z butelką chriłki w rękach. W każdym razie panimaju wsio z terści piosenki. O kozaku. Kiedyś moi rodzice mówili o tej książce, to chyba lektura była w latach 60-tych. W każdym razie mam audiobook i zamierzałam go słuchać, ale skoro Pani mówi, że to 2000 stron, to w słuchaniu będzie chyba rok cały!
OdpowiedzUsuńTo może lepiej poprzestać na wysłuchaniu pierwszego tomu? Jest naprawdę genialny!
UsuńNie kojarzę, by "Cichy Don" był w Polsce lekturą, ale może? W każdym razie wiem, że ludzie to czytali, m. in. także moi rodzice.
Spytam się mamę o to. A 'Cichy don' na pewno przeczytam.
UsuńW czasach tak prekambryjskich, że znana była wtedy ortografia w szkołach, "Cichy Don" był lekturą nadplanową, uzupełniającą. Przynajmniej w mojej szkole. Autora, zaś, kojarzono wyłącznie z "Losem człowieka". Ciekawą opowiastką, żeby nie powiedzieć bajką (przepraszam wielbicieli prawie prawdy historycznej), na temat szczęścia byłego jeńca. Szołochow pominął, zapewne specjalnie, efekty rozkazu 227 znanego pod nazwą "Ни шагу назад". Nie chce tu napisać jakiegoś opracowania historycznego i dlatego w tym miejscu utnę wyjaśnienia.
OdpowiedzUsuń"Los człowieka" czyta się bardzo dobrze, ale ekranizacja to dopiero jest mistrzostwo świata. Mimo, że niektóre rzeczy, z różnych względów, są pominięte.
A teraz nie jest znana ortografia w szkołach? :)))
UsuńNie jestem na bieżąco!
Chodziłam do szkoły tak dawno temu, że "Los człowieka" Szołochowa też przerabiałam jako lekturę. Czytaliśmy to na rosyjskim, chyba w oryginale. Film też pamiętam. Genialny! Jak on pił wódkę!!! Tylko Rusek mógł tak pić!
Właśnie tak myślałam, by wrócić do "Losu.." i spojrzeć nań krytycznie. Może znowu komuś podwędzone?
Ani kroku w tył - to chyba była jedna z tajemnic ZSRR i nikt nie mógł przecież o tym pisać jawnie w tamtych czasach!
Dopytywałam mamę o tę lekturę. Mówiła, ze o omawiali w 4 klasie. Szołochowa od dzieciństwa kojarzyłam z 'Losem człowieka' i 'Cichym Donem'. A ten Los człowieka widziałam niedawno u lekarza w poczekalni z książkami do wyrzucenia. Cienka książka.
UsuńBrać! ;)
UsuńChciałam brać, ale nikt nie brał, więc może wyszłabym na złodzieja, czy coś.
UsuńNa początek w sprawie ortografii. Każdy patentowany leń otrzymuje natychmiast świstek zaświadczający o dys-tam-coś-tam i nie musi przestrzegać obowiązujących reguł. Efekty widać i słychać...
OdpowiedzUsuńI jeszcze słówko o literaturze rosyjskiej. Dawno temu przeczytałem "Wojnę i pokój" w polskiej wersji językowej. Jakoś tak średnio mi się to wielkie dzieło czytało. Nie mam pretensji do tłumacza. On zrobił doskonałą robotę, ale oryginał zaskoczył mnie zupełnie, bo jakiś czas później wpadł mi w ręce komplet wydany w Moskwie w latach Chruszczowa. Wsadziłem w dzieło z papieru i atramentu nos i... Przeczytałem jednym tchem, mimo, że od razu na pierwszej stronie jest list pisany po francusku, a tłumaczenie jest dość daleko (na końcu tomu).
Może tak "Cichy Don" przeczytać w oryginale? Hmmm... Słowniki będą tylko furkotać, bo ostatni raz przeczytałem coś większego ze czterdzieści lat temu.