Jeśli ktoś czytał
wspomnienia Zofii Kossak-Szczuckiej („Pożoga”) i Marii Dunin-Kozickiej („Burza
od wschodu”) z ogarniętej rewolucją carskiej Rosji, powinien sięgnąć także po
dzienniki Iwana Bunina z lat 1918-1919 pt. „Przeklęte dni”, bowiem te książki
się uzupełniają. Kossak-Szczucka pisała o ogarniętym pożogą Wołyniu,
Dunin-Kozicka sportretowała ogarniętą rewolucją Kijowszczyznę, a Bunin przedstawił
początek rządów bolszewików w Moskwie i Odessie. Cała trójka pisarzy wywodziła
się z ziemiaństwa, ich życie przed rewolucją to spokojne bytowanie w dostatnich
wiejskich dworach. Rewolucja wszystko w ich życiu zmieniła na zawsze.
Wcześniej Iwan Bunin z
nudów, a nie dla chleba bawił się w literata, a poza tym był zamożnym właścicielem
majątku ziemskiego Wasilewskoje, z którego w 1917 roku musiał uciekać z powodu
zamieszek chłopskich. Kiedy w okolicy zaczęły płonąć dwory podpalone przez
zbuntowane chłopstwo, przeniósł się z żoną do Moskwy.
Jego „rewolucyjny” dziennik
rozpoczyna się 1 stycznia 1918 r. tymi słowami: „Skończył się ten przeklęty rok
(chodzi o pechowy dla Rosji rok 1917). Ale co będzie dalej? Być może coś
jeszcze straszniejszego.” (moje tłumaczenie – M. O.) I miał rację. Dalej
rzeczywiście było jeszcze straszniej. Moskwa pod rządami bolszewików stała się miastem
koszmarnym dla ludzi z wyższych i średnich sfer. Wrażliwego i subtelnego
szlachcica denerwowało wszystko, wszystko raziło jego poczucie estetyki i
smaku. Drażniły go rządy hołoty, ciemnych, niewykształconych ludzi, złościła
coraz bardziej harda i stawiająca się swoim panom służba. Nie mógł znieść nowej
władzy. Z ironią opisywał w dzienniku swoich kolegów literatów, którzy
zachowywali się jak chorągiewki na dachu, od uwielbienia cara przechodząc do
lizania tyłka czerwonym. Życie literackie w ówczesnej Moskwie kwitło dość
bujnie, Bunin wymienia sporo nazwisk, ale mnie jakoś najbardziej w pamięć zapadł
poeta Majakowski, którego niektórzy przezywali idiotą, a także Gorki-przydupas
bolszewików.
Relacja Bunina to
skrótowe, czasem jednozdaniowe refleksje i impresje. Mało pisze o sobie, więcej
o tym co widział, co słyszał, o czym rozmawiają ludzie. Notował co zobaczył,
zapisywał różne obrazy, jak np. scenę pogrzebu w Moskwie. Zauważył, że szedł
kondukt żałoby, a jakaś staruszka stojąca na ulicy patrzyła na niego i
strasznie płakała. Ktoś zapytał ją współczująco, czy ją coś wiązało z
nieboszczykiem, a ona odpowiedziała, że płacze z zazdrości, że on umarł, a ona
jeszcze musi żyć na tym strasznym świecie.
Moskiewskie notatki
Bunina urywają się po paru miesiącach, potem jest pewna przerwa. Zostają
wznowione po paru miesiącach w Odessie, wiosną 1919 roku. Odessa bardzo długo
stanowiła okno na świat dla ludzi uciekających z Rosji, którą zawładnęli
bolszewicy. To właśnie stamtąd na francuskim statku ewakuowała się do Rumunii wraz
z córką Maria Dunin-Kozicka. Jednak Bunin wraz z żoną pozostał w Odessie.
Spodziewał się rychłej interwencji Białych. A ta, niestety, nie nadeszła. Nie
przyszły ani wojska Denikina, ani Kołczaka, nie weszli też Niemcy. Wkrótce było
jeszcze gorzej, bo z Odessy wyszli Francuzi, a weszli bolszewicy. Jeszcze przez
jakiś czas na redzie stał francuski krążownik, który było widać z lądu. Bunin wraz
z żoną chodzili go oglądać, gdyż jego widok kojarzył im się z nadzieją i
bezpieczeństwem. Ale nadziei nie było. W Odessie rozpętało się piekło. Szaleli
bolszewicy, lała się krew, odbywały się masowe rozstrzeliwania. Bunin pisze np.,
że Czeka aresztowała i rozstrzelała tysiąc Polaków. Za co? Dlaczego? Nie wie,
notuje tylko fakt.
Ludzie bali się
wychodzić z domów, a jak wychodzili przebierali się w najgorsze, znoszone
łachy, by nie wyglądać na znienawidzonych przez bolszewików „burżujów”. Po
mieście wałęsali się pijani od alkoholu i oszołomieni kokainą zbuntowani
marynarze, którzy strzelali do kogo popadnie. Miasto było brudne i zaniedbane. Nie
było prądu, wody, kanalizacji. Nie było jedzenia. Ludzie z głodu robili
najgorsze świństwa. W mieszkaniach odbywały się bezustanne rewizje i
rekwizycje. Nie było żadnej prywatności. Nawet we własnym domu. To chyba
najbardziej dokuczało Buninowi, kiedy do jego pokoju wchodzili brudni,
śmierdzący i pijani bolszewicy w poszukiwaniu różnych rzeczy. Służba się buntowała.
Prości ludzie spoufalali się z państwem na ulicy. A Bunina drażniło, kiedy ktoś
mówił do niego „towarzysz Bunin”. A najbardziej denerwowali go wodzowie
rewolucji. Pisał: „nie wiem, kto jest gorszy, bardziej krwawy i podły: Lenin,
Trocki czy Dzierżyński” (tłum moje – M. O.).
Uciekał w książki.
Czytał wciąż o francuskiej rewolucji, którą porównywał z obecną. Czytał Biblię.
To, co działo się wokół, kojarzyło mu się z Apokalipsą świętego Jana. Próbował
zrozumieć, jak do tego doszło. Dlaczego Rosja upadła? Dlaczego na świat wyszły
potwory i degeneraci, skąd się wzięli różni kryminaliści, do tej pory pochowani
w więzieniach i na zesłaniach? Czytał nawet bolszewickie gazety, szukając
wiadomości o ruchach wojsk Białych. Żył nadzieją, że już, już wejdzie Denikin i
ten koszmar się skończy. Notatki Bunina urywają się nagle w połowie 1919 r. Pisał
jeszcze dalej, ale nie udało mu się wywieźć tych dalszych zapisków za granicę. „Tak
dobrze zakopałem je w pewnym miejscu w ziemi, że przed ucieczką z Odessy, w końcu stycznia 1920 roku, nie mogłem w
żaden sposób ich znaleźć” (tłum. moje – M. O.).
Tak wyglądała ewakuacja Białych Rosjan z
Odessy w 1920 roku:
Wtedy też odpłynął z ojczyzny Iwan
Bunin, uwożąc ze sobą swoje tajne i chowane przed bolszewikami zapiski z
tragicznych dni. „Przeklęte dni” zostały
wydrukowane w paryskiej gazecie wydawanej przez rosyjskich emigrantów w połowie
lat 20. W Związku Radzieckim i we wszystkich krajach socjalistycznych ten tekst był zakazany. Wydano go dopiero w
latach 90.
Mimo niezwykłej
fragmentaryczności tych notatek, jest to bardzo dobra literatura, może nawet
lepsza, a w każdym razie bardziej poruszająca, od subtelnych opowiadań o
miłości, z których zasłynął Bunin. Jest to niezwykłe świadectwo rewolucyjnego
koszmaru pozostawione przez mądrego, dojrzałego i spostrzegawczego człowieka. Ale
też bardzo pesymistyczne. Czytałam to dość długo, po parę stron, odkładając na
jakiś czas, bo jakoś udzielał mi się ten ponury nastrój. Na szczęście, nie było
kłopotów ze zrozumieniem. Tekst jest napisany pięknym i zrozumiałym językiem. Dużo trudniejsza w odbiorze jest poezja
Bunina, której fragmenty też się tutaj znajdują.
Przeczytałam teraz zapiski Bunina, by przygotować się do obejrzenia najnowszego filmu Nikity Michałkowa „Słoneczny udar”, który jest osnuty na motywach opowiadania Bunina pod tym samym tytułem, a także na motywach moskiewsko-odesskiego dziennika.
Jeśli ktoś zna
rosyjski, to radzę czytać „Окаянные дни” w oryginale. Tekst ten był wydany po
polsku, ale pod zmienionym tytułem. W oryginale jest tytuł „Tragiczne dni”,
polski wydawca nazwał książkę „Nieszczęsne dni”. Wydane stosunkowo niedawno,
pewnie jeszcze gdzieś można to kupić. Zaś oryginał znajduje się w sieci, o tu:
az.lib.ru/b/bunin_i_a/text_2262.shtml
A tu pasująca do tekstu Bunina piękna piosenka Żanny Biczewskiej o tragicznym losie Białych Rosjan:
Жанна Бичевская "Не надо грустить, господа офицеры ...
Бунин Иван, „Окаянные дни. Дневники, статьи, воспоминания”
Bunin Iwan, "Nieszczęsne dni"
Narobiłaś mi apetytu. Przeczytałabym po rosyjsku.
OdpowiedzUsuńWprawdzie ja jeszcze z pokolenia, co nawet na maturze miało rosyjski, ale... wiem ile wymaga skupienia i wertowania słownika czytanie w oryginale, gdy język zna się średnio.W tym roku już czytałam jedną rosyjską książkę potrzebną mi do uzupełnień czynionych przed wydaniem "Księżnej Dominikowej". Kto wie, może się skuszę.
A może na początek poszukam polskiego wydania?
Cieszę się, że narobiłam apetytu :))) Tak miało być! Po polsku to było wydane w 2012 roku w zbiorczym tomie, jeszcze z innymi tekstami Bunina. Nazywa się "Późna godzina. Opowiadania emigracyjne i Nieszczęśliwe dni (dziennik z lat 1918-1919)".
UsuńOch, jaka szkoda, że nie znam ani słowa po rosyjsku! Poszukam po polsku.
OdpowiedzUsuńNa pewno warto!
Usuń