I
znowu czytam o Kresach… Dwie kobiety, dwoje dzieci i dwa totalitaryzmy XX
wieku... Przejmująca opowieść o trudnej, wojennej wędrówce dwóch sióstr z Mołodeczna
(dzisiaj to Białoruś) na Ziemie Odzyskane pod zachodnią granicą Polski.
Czytałam i płakałam, płakałam i czytałam… „Żniwo gniewu” Lucie di Angeli-Ilovan
to świetnie napisana i trzymająca w napięciu książka, pochłonęłam ją jednym tchem!
Latem
1939 r. Kaszmira (zdrobnienie od Katarzyny Mirosławy) i Maruszka (zdrobnienie
od Marii) miały po dwadzieścia parę lat i były świeżo poślubionymi żonami. Tuż
przed wojną Kaszmira wyszła za żydowskiego komunistę Szuryka i zamieszkała w
Nowojelni koło Grodna, gdzie
oddziedziczyła dom po ciotce. Pracowała tam jako kucharka w sanatorium. Maruszka
(krawcowa) wyszła za przystojnego ułana z pułku w Mołodecznie, właściciela
majątku ziemskiego koło Tarnowa. We wrześniu 1939 r. zaczęła się wojna. Najpierw
na Kresy zaczęli przyjeżdżać uchodźcy z bombardowanej przez Niemców centralnej
Polski, a 17 września weszli Sowieci. Mąż Kaszmiry powiesił w kuchni portret
Stalina i zaczął pracować dla bolszewików. Mąż Maruszki ukrywał się w Puszczy Nalibockiej
wraz z innymi partyzantami z rozbitej polskiej armii i odwiedzał żonę po kryjomu.
Maruszka
urodziła najpierw jedno, potem drugie dziecko. W 1941 r. weszli Niemcy. W
czasie bombardowania szpitala przez niemieckie lotnictwo zginęła matka sióstr,
która leżała tam po operacji biodra. Potem Niemcy złapali i wywieźli Żyda Szuryka.
Niemiecki patrol zastrzelił w lesie męża Maruszki. Siostry postanowiły wyjechać z Kresów w
bezpieczniejsze miejsce. I tak zaczęła się ich kilkuletnia wojenna wędrówka, w
trakcie której pechowym zbiegiem okoliczności trafiły wraz z dziećmi na roboty przymusowe w
niemieckich majątkach w Prusach Wschodnich. Potem było „wyzwolenie” przez Armię
Czerwoną, obóz przejściowy NKWD w Działdowie, krótki pobyt w Nasielsku i
Krakowie, a także odwiedziny w znacjonalizowanym już przez władzę
ludową i zrujnowanym dworze męża Maruszki pod Tarnowem. Włosy stają dęba na
głowie, jak się czyta, co te kobiety przeszły! Została im wprawdzie oszczędzona
wywózka na Sybir czy do Kazachstanu, jaka była udziałem wielu Polaków z Kresów,
ale za to spotkał je szereg innych nieszczęść, jakie mogą przytrafić się kobietom w
czasie wojny.
W
tej powieści są dwa plany narracyjne: współczesny i historyczny. Oba wątki
splatają się ze sobą, prowadząc do wyjaśnienia niezwykłej, wojennej tajemnicy
rodzinnej. Całość jest oparta na
faktach. Powieściowe Maruszka i Kaszmira to matka i ciotka autorki. Naprawdę
nazywały się Maria i Kazimiera Ganeckie. Maria wyszła za mąż za polskiego
oficera Romana Karasińskiego, zaś mężem Kazimiery był Aleksander (Szuryk)
Kardasz, którego rodzina prowadziła w Nowojelni piwiarnię. Więcej na ten temat
można przeczytać w artykule „Dwie siostry z Wilna i ich mężowie” opublikowanym
na portalu Kresy24.pl. Są tam również ich rodzinne zdjęcia.
Lucie
di Angeli-Ilovan, mimo egzotycznie brzmiącego imienia i nazwiska, jest Polką,
urodziła się w Zielonej Górze, w latach 60. wyemigrowała, najpierw do
Francji, a potem do USA. „Żniwo gniewu”
to jej debiut literacki. Czytałam tę książkę dwa razy, by zapamiętać jak
najwięcej szczegółów. Interesowały mnie nie tylko kresowe korzenie bohaterek,
ale także epizod związany z ich pobytem na robotach przymusowymi w Prusach
Wschodnich, a także opis późniejszej pieszej wędrówki bezbronnych kobiet z dziećmi
przez ogarnięte wojną Prusy.
Moja matka w styczniu 1945 r. jako niespełna 15-letnia
dziewczynka także została wyzwolona przez żołnierzy Armii Czerwonej, a potem wracała
pieszo do domu w trzaskający mróz z Prus Wschodnich wraz z grupą polskich
przymusowych robotników. Na szczęście, mojej mamie udało się ominąć przejściowy
obóz NKWD w Działdowie, bo szli przez Iławę. Pod koniec lutego 1945 r. dotarła
szczęśliwie do domu. Ale mimo upływu lat ta wędrówka wciąż jest dla niej żywa.
Bibliografia:
1. Angeli-Ilovan Lucie di, „Żniwo
gniewu”, Wyd. Zysk i Ska, Poznań 2011
2.
Dwie siostry z Wilna i ich mężowie | - Kresy24.pl
kresy24.pl/33450/dwie-siostry-z-wilna-i-ich-mezowie/
Wielkie dzięki, że napisałaś o tej książce. Zapisałam tytuł i nazwisko autorki. Postaram się ją zdobyć, bo bardzo mnie zainteresowałaś niesamowitą historią tych dzielnych kobiet. W dodatku wszystko oparte na faktach. Trzeba przeczytać! Polecę lekturę na blogu kresowym.
OdpowiedzUsuńNo właśnie to mnie najbardziej zafrapowało, że to są autentyczne postaci. Naprawdę nazywały się Ganeckie, w książce są - Góreckie. Szuryk nazywa się tak jak w życiu. Widać, że takie książki pisze pokolenie kresowych dzieci. To tak jak ze Srokowskim czy Łysiakiem. Poza tym, spotkałam na jakimś forum kresowym zapytanie, czy ktoś coś wie o losach pozostałego rodzeństwa Ganeckich, tam było jeszcze dwóch braci i oni chyba zostali gdzieś na wschodzie.
UsuńMam informacje na temat braci Kazimiery i Marii Ganeckich
UsuńJa nie mogę do Was zaglądać, bo mnie to później kosztuje.
OdpowiedzUsuńJuż znalazłam na allegro tę książkę za jedyne 12 zł, ale niestety + przesyłka.
Teraz czytam "Letnie noce" Ireny Bączkowskie, które sobie nabyłam, gdy o nich przeczytałam u Beaty z bloga szczur w antykwariacie. I przeniosłam się za jej sprawą na Ukrainę.
Ech! Dziewczyny. Pożogę może pożyczę w bibliotece.
Nie chcemy Cię narażać na dziurę budżetową :))) Jak jest w bibliotece, to warto skorzystać. Może będzie. "Letnich nocy" nie znam, ale zaraz zajrzę do Beaty i zobaczę, co to. Dzięki za info, wszystkiego nie ogarniam! ;)
UsuńJuż kupiłam - trudno się mówi..zrobiłam sobie Mikołaja....
UsuńNie znałam tej książki i raczej nie podejrzewałabym jej o tematykę kresową na pierwszy rzut oka, ale już ją zapamiętuję. :)
OdpowiedzUsuńJa od września nie mogę tych Kresów opuścić, bo ciągle coś mi wpada w ręce, co muszę przeczytać. :)
Rzeczywiście, patrząc na okładkę, to trudno się domyśleć, że to o Kresach. Szkoda, że wydawca jakoś tego nie zaznaczył, tym bardziej, że tematyka kresowa jest coraz bardziej popularna. Czyta ją już pokolenie wnuków. Ale, jak to się mówi, nie sądź książki po okładce :)))
UsuńTeż mi stale coś kresowego w ręce wpada, te książki tak idą sznureczkiem do mnie.
Maria i Kazimiera miały dwóch braci. Starszy Aleksander ożenił się z Białorusinką i pozostał w Mołodecznie, gdzie zmarł w 1960 roku. Młodszy Józef ukończył Państwową Szkołę Techniczną w Wilnie oraz Szkołę Podchorążych broni pancernych w Modlinie. Brał udział w kampanii wrześniowej i w obronie Warszawy, gdzie dostał się do niewoli. Po ucieczce z obozu przejściowego powrócił na Wileńszczyznę, gdzie się związał z AK. Z jej rozkazu wstąpił 1944r w szeregi II Armii WP, z którą przeszedł szlak bojowy Służył jako oficer zawodowy do 1948 roku, cały czas pozostając w konspiracji. Po wyjściu do cywila osiedlił się w Zielonej Górze, gdzie zamieszkał razem z odnalezionymi siostrami i ich dziećmi. Tam się ożenił z Marią de domo Kramarczuk, pochodzącą z Czortkowa. Miał dwóch synów Marcina i Mirosława. Zmarł 14.02.2007 roku w Zielonej Górze gdzie został pochowany. Major Józef Ganecki należał do grupy żołnierzy wyklętych. Żył skromnie a jego dewizą do śmierci był Bóg, Honor i Ojczyzna. Jego bogaty życiorys jest kanwą i powieści która aktualnie powstaje. Jego żona Maria obecnie w wieku 90 lat nadal mieszka w Zielonej Górze /od 1945 roku/
OdpowiedzUsuńDziękuję! Bardzo interesujące wiadomości!
UsuńGdzie dostanę książkę o Józefie Ganeckim?
Usuń