Translate

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Paweł Jasienica, „Pamiętnik”



„Pamiętnik” Pawła Jasienicy to ostatnia, 21. z kolei jego książka. Niedokończona. Zaczęta 5 stycznia 1970 roku i przerwana 18 kwietnia tegoż roku. W PRL-u wydana tylko raz, nielegalnie, w roku 1986. Wydanie z 2007 roku jest pierwszą legalną edycją tego tekstu, zostało oparte na oryginalnym maszynopisie autora złożonym w 1991 roku przez wdowę po nim w Bibliotece Narodowej. 

Paweł Jasienica naprawdę nazywał się Lech Beynar. Nazwisko rodowe jest pochodzenia tatarskiego. W ogóle, cała rodzina autora „Polski Piastów” była międzynarodowa: „Mój dziad po mieczu, Ludwik Beynar, uczestnik powstania styczniowego, uskoczył spod ręki Murawjowa do Francji, ożenił się w Tuluzie ze sfrancuziałą Hiszpanką, Joanną Adelą Fuegas. Ojciec matki, Wiktor Maliszewski, syn powstańca z 1830 roku i członka Wielkiej Emigracji, urodził się w Nantes. Uważał się za Polaka i mówił po polsku (…) Obaj oni w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku przesiedlili się z powrotem w granice Imperium Rosyjskiego. Pierwszy zmarł jako poddany Aleksandra III, drugi doczekał Sowietów i zamknął oczy w tym samy roku co Lenin.”

Ojciec autora Mikołaj Beynar ożenił się z panną Heleną Maliszewską w Kijowie, a potem wyjechał w głąb Rosji, gdzie pracował jako agronom w „ziemstwach”, czyli samorządach. Pierwszą pracę dostał w Jekaterynburgu, potem przesiedlał się coraz bardziej na zachód. Beynarowie mieli troje dzieci: Janusza, Irenę i Lecha. Ten ostatni urodził się w Symbirsku, to jest Uljanowsku (tam gdzie Włodzimierz Ilijcz Lenin, z czego musiał tłumaczyć się podczas przesłuchań przez służby bezpieczeństwa po wojnie). Pierwsze wspomnienia Lecha dotyczą okresu, kiedy rodzina mieszkała w miejscowości Maksaticha w okolicy Tweru. W domu mówiło się po polsku, z sąsiadami po rosyjsku. W okolicy nie było żadnych innych Polaków, ale nikt ich nie prześladował z powodu narodowości. Polakom w centralnej Rosji powodziło się lepiej niż w zaborze rosyjskim (o tym zjawisku z przerażeniem pisały Eliza Orzeszkowa i Maria Rodziewiczówna, chodziło im o to, że Polacy w głębi Rosji ulegają wynarodowieniu, co jednak nie miało miejsca w przypadku Beynarów). 

Po wybuchu rewolucji październikowej Beynarowie wyjechali z Rosji na Ukrainę do rodziny matki. Jasienica miał wtedy około 9 lat. Zapamiętał rejs Wołgą na wielkim statku rzecznym i wizytę u krewnych w Orszy na Białorusi. Później dotarli do Taraszczy w sąsiedztwie Białej Cerkwi. W Bojarce pod Taraszczą dziad Jasienicy ze strony matki, pół-Polak, pół-Francuz, miał wielki młyn parowy i nie miał konkurencji w całej okolicy. Dobrze mu się powodziło nawet w niespokojnym okresie rewolucji. Mieszkał tam tylko z córką, ciotką autora. 

Z pobytu w Taraszczy zapamiętał Jasienica, że właśnie tam przeczytał „Trylogię” Henryka Sienkiewicza. Wiele wspomnianych w niej miejscowości leżało tuż obok. „Pod samą Taraszczą przecież posiadał majętność pan Muszalski, znakomity łucznik. Jego wróg najpierw, później zaś przyjaciel Dydiuk to „chłop białocerkiewski, niedawno uszlachcon”. Znałem w Taraszczy człowieka nazwiskiem Burłaj.” Rodzina mieszkała na Ukrainie od 1918 do 1920 roku. W tym czasie władza w mieście zmieniała się podobno aż 40 razy. Na zmianę zjawiali się tam bolszewicy, wojska Białych, wojska ukraińskie i różne inne. Autor był świadkiem potyczek wojennych, a także pogromów Żydów. Rodzina Beynarów ewakuowała się z Taraszczy wozem konnym razem z odchodzącym wojskiem polskim w 1920 roku, uciekając przed zbliżającym się frontem bolszewickim (dziadek z ciotką pozostali na miejscu w Bojarce). Pojechali do Równego na Wołyniu, a stamtąd koleją przez Brześć Litewski do Wilna. Opowieść Jasienicy o pobycie na Ukrainie tuż po rewolucji można czytać jako uzupełnienie relacji świadków epoki takich jak Zofia Kossak-Szczucka („Pożoga)  czy Maria Dunin-Kozicka („Burza od wschodu”). Jest to bardzo interesująca relacja tego, co zapamiętał jako dziecko, opatrzona komentarzem osoby dorosłej (do tego jeszcze przywołuje autor późniejsze swoje lektury). Po latach Jasienica pozytywnie oceniał nieudaną „wyprawę kijowską” Józefa Piłsudskiego.

Później autor robi przeskok do roku 1928, kiedy to zaczął studiować historię na Uniwersytecie Wileńskim. Opisując lata studenckie, ożywia swoich profesorów (m. in. Feliksa Konecznego i Mariana Zdziechowskiego) oraz kolegów, a także przypomina swą działalność w studenckim kole turystycznym. W tamtym okresie nie tylko nawiązał przyjaźnie trwające całe życie, ale także znakomicie poznał bliższą i dalszą okolicę Wilna. Dalej mamy jeszcze opis pobytu w wojsku i to już jest właściwie koniec pamiętnika. W książce został jeszcze umieszczony pisany przez Jasienicę krótki życiorys. Autor pisze, że miał spisane w wielu zeszytach swoje wspomnienia z okresu wojny i walki w partyzantce, ale spalił te zeszyty po wyjściu z więzienia w 1948 roku ze strachu, by nie dostały się w ręce służby bezpieczeństwa. 

Całość czyta się bardzo dobrze i szybko. Książka jest napisana pięknym, gawędowym  językiem, pełnym rozmaitych dygresji. Autor nie wysuwa siebie na pierwszy plan, pisze raczej o tym, co widział i zapamiętał. Relacja jest pisana bez sentymentalnej łezki w oku (co jest typowe dla wspomnieniowej literatury), ale raczej z ostrym, często ironicznym komentarzem. Przeczytałam jednym tchem!  Szkoda, że było tego mało, niecałe 200 stron. Autor przerwał pracę nad pamiętnikiem w kwietniu 1970 roku, zmarł kilka miesięcy później.

Jasienica Paweł, „Pamiętnik”, wstęp i zakończenie Władysław Bartoszewski, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2007

3 komentarze:

  1. Piękna, prosta recenzja. Nabrałem ochoty na Beynara, a wcześniejsze próby spełzły na niczym: nudził mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za dobre słowo! Cieszę się, że zachęciłam do lektury!

      Usuń
  2. Piękna, prosta recenzja. Nabrałem ochoty na Beynara, a wcześniejsze próby spełzły na niczym: nudził mnie.

    OdpowiedzUsuń