O
mój Boże kochany, jaka książka! Jaka książka, mówię Wam! Jak wczoraj zaczęłam
czytać, to nie mogłam przestać aż ją skończyłam późną nocą. Tak dobrze
napisanej i tak trzymającej w napięciu podróżniczej książki o Rosji nie
czytałam od czasu niezapomnianej i sercem pisanej „Zielonej sukienki”
Małgorzaty Szumskiej.
Książka
pod tytułem „Co wy, …, wiecie o Rosji?!” Jacka Mateckiego uwiodła mnie od
samego początku, który brzmi tak: „Bladź! Tak właśnie. Bladź! Opowieść o Rosji
rozpocznę grubym słowem. Jednego czytelnika zachęcę, drugiego zniechęcę.
Selekcja jest niezbędna, bo im dalej, tym będzie straszniej i śmieszniej. A
przede – wszystkim ciekawiej, w końcu, nie chwaląc się, poznałem Rosję jak mało
kto. Tę od środka. Tę prawdziwą.”
Nic
nie wiem o Jacku Mateckim, a nie chce mi się w tej chwili przekopywać
Internetów. Na skrzydełku okładki jest jego zdjęcie, pod którym przedstawia
się: „Jacek Matecki. Pisarz.” Z kropką na końcu. Więc być może coś tam jeszcze
napisał, skoro pisarz. Warto sprawdzić. Jeśli chodzi o Rosję, to Matecki
przebywał tam w sumie 5 lat, podróżował tu i tam, a także pomieszkiwał na wsi w
okolicy Archangielska. Przez ten czas poznał na tyle kraj i ludzi, że napisał
fantastyczną opowieść o całym tym kraju, a także o krajach sąsiednich,
wcześniej należących do Związku Radzieckiego. Co mnie w tej opowieści
najbardziej zaskoczyło? Chyba to, że ludzie na Kamczatce pamiętają Beniowskiego!
Tak, tak, tego samego Maurycego Beniowskiego, o którym pisał Juliusz Słowaki, a który był konfederatem barskim i
pod koniec XVIII wieku trafił na zesłanie na Syberię, potem zaś stamtąd uciekł, by stać
się królem Madagaskaru. Na Kamczatce do tej pory pamiętają, że był Polak i że uciekł. I jak Matecki zaczął się kręcić po Kamczatce to ludzie myśleli, że przyjechał szukać śladów Beniowskiego. Cóż za historia!
Jak
pisze Matecki o Rosji? Ciekawie, ironicznie, dowcipnie, nie unikając teorii
spiskowych i niepoprawności politycznej, trochę w stylu „ja, najsilniejszy
chłopak na podwórku” tam byłem, morze wódki wypiłem i wszystko wam opowiem. Jego
narracja, ubarwiona licznymi dygresjami, z miejsca przykuwa uwagę. Matecki nie
przynudza, nie przepisuje z Wikipedii, nie zmyśla, a jeśli nawet trochę zmyśla
to tak, że chce się to czytać. Obrazki w książce dał na temat i je
inteligentnie podpisał.
Proza
Mateckiego była dla mnie czymś naprawdę ożywczym i interesującym, a
przeczytałam już ogromną masę książek i reportaży o Rosji, które ukazały się w
Polsce i mam porównanie. Jedyne, co mogę zarzucić Mateckiemu to ocena wojny w
Donbasie. Nie był tam, ale wzmianki o tej wojnie są tu i ówdzie rozsiane po
jego książce, no i są to, niestety, tak antyrosyjskie wzmianki, jakich nie
powstydziłaby się Maria Stepan czy inna gwiazda polskiej telewizji. Ale, może
jakby tam pojechał, to by zobaczył tę wojnę innymi oczyma? Mam taką nadzieję. No,
chyba, że Matecki został po prostu zmuszony do wstawienia tych antyrosyjskich
wtrętów? Że to była cena za publikację tej książki, która prócz tego
przepełniona jest sympatią do Rosji i Rosjan? Żyjemy wszak w kraju, w którym
nienawiść do Rosji jest sztucznie podsycana, a o wojnie w Donbasie mówi się
tak, jak chcą Amerykanie. Chętnie bym się dowiedziała, jakie jest prawdziwe
zdanie pana Mateckiego o tej wojnie.
Ale,
ale, ludzie! Czytajcie Mateckiego! Bo warto!
Matecki
Jacek, „Co wy, …, wiecie o Rosji?!”, wyd. Trzecia Strona, Warszawa 2015
W pogoni za Jackiem Mateckim przeszukałam cały internet po przeczytaniu tej książki i nic nie znalazłam poza kilkoma blogami oraz jednym spotkaniem autorskim i to prowadzonym przez ulubionego inaczej poetę Ziemkiewicza. Pisarz ukrywa się za pseudonimem? To niemożliwe, żeby debiutował. Jestem zauroczona jego prozą. To nie reportaż, to prawie sonety krymskie i gdzie do Mateckiego Jagielskiemu
OdpowiedzUsuńJasne, że Matecki lepszy od Jagielskiego! Zgadzam się! Też przeryłam sieć i efekty podobne. Może to pseudonim?
UsuńChętnie bym poczytała więcej jego opowieści o podróżach.
Równie tajemnicza jest autorka inne interesującej książki o Rosji, tym razem powieści, Anna Wrzalińska, autorka "Życie rumiane moje", też niewiele wiadomo, a pisze kobieta świetnie i też bym więcej jej poczytała, a nie ma.