Translate

niedziela, 21 lutego 2016

Tadeusz Hołówko, „Przez dwa fronty”, „Przez kraj czerwonego caratu”



Chcecie wiedzieć, skąd się wzięła współczesna miłość niektórych polskich polityków do Ukrainy i obecna polityka wchodzenia w tyłek Ukraińcom? Aby zrozumieć to dziwne zjawisko - poczytajcie sobie wspomnienia Tadeusza Hołówki, agenta wywiadu, który w 1918 roku został wysłany przez Józefa Piłsudskiego do ogarniętej bolszewicką rewolucją Rosji. Celem jego wyprawy miało być nawiązanie kontaktu z tworzącymi się spontanicznie w Rosji oddziałami wojska polskiego (i próba ich przejęcia) oraz rozmowy z przywódcami rewolucji październikowej. 

Wyprawa Hołówki zaczęła się we Lwowie, który był wtedy jeszcze we władaniu Austrii, choć opanowały go już nacjonalistyczne, podsycane przez Austriaków dążenia Ukraińców. Autor książki ruszył na wschód z fałszywymi dokumentami i legendą stworzoną na czas podróży. Jechał przez Tarnopol, potem przedzierał się przez frontowe okopy, później była Ukraina, opanowana już częściowo przez bolszewików. Tliły się jeszcze ostatnie ogniska ziemiańskiego oporu przeciw czerwonym, m. in. w Antoninach księcia Józefa Potockiego stacjonował słynny oddział partyzantów rotmistrza Feliksa Jaworskiego opisanego w „Pożodze” Zofii Kossak-Szczuckiej (w książce znajdziemy kapitalny opis eleganckiej kolacji w pałacu Potockich, jednej z ostatnich takich kolacji, kiedy to polskim żołnierzom usługują książęcy lokaje we frakach), ale był to już właściwie koniec polskiego panowania na tzw. dalszych kresach wschodnich. 

Jednak Hołówko nie przyłączał się do lamentów nad upadkiem pałaców i majątków polskiej arystokracji na Ukrainie oraz zabijaniem mieszkających tam Polaków. Jako socjalista uważał bowiem, że taka jest konieczność dziejowa, że Polacy przez wiele wieków wykorzystywali lud rusiński, iż teraz przyszedł czas zapłaty. Jedynym drastycznym wydarzeniem, jakie opisał w związku z szalejącą rewolucją, było spalenie żywcem rasowych koni w jednym z arystokratycznych majątków. Chłopi spalili te konie, bo nie nadawały się do pracy w polu. Mówili, że pan trzymał je „do zabawy”. 





Hołówko odwiedził także Kijów będący pod niemiecką okupacją (warto porównać sobie jego opis z „Białą gwardią” Michaiła Bułhakowa), a potem ruszył do Moskwy na spotkanie z Leninem i Trockim. Niestety, o tym, jak wyglądały te rozmowy i co wysłannik Piłsudskiego ustalił z przywódcami bolszewików, już nie przeczytamy, bowiem autor nie zdążył dokończyć drugiego tomu swych wspomnień. 

Został bowiem zamordowany sześcioma strzałami z rewolweru 29 sierpnia 1931 roku, w pensjonacie sióstr bazylianek w Truskawcu (słynny ośrodek sanatoryjny). Zabili go dwaj ukraińscy nacjonaliści Dmitro Daniliszyn i Wasyl Biłas z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Tadeusz Hołówko miał wtedy zaledwie 42 lata i był posłem do Sejmu. Nadal był zdeklarowanym miłośnikiem Ukraińców oraz sprzeciwiał się ostrej walce z ich dążeniami narodowymi. Jak widzimy, wyszedł na tym jak Zabłocki na mydle. Śledztwo długo nie dawało rezultatów. W międzyczasie Ukraińcy zabili we Lwowie policjanta, który zajmował się tą sprawą. Trzy lata później zamordowali polskiego ministra spraw wewnętrznych Bolesława Pierackiego. 

Wspomnienia Hołówki zostały wydane przed wojną, w latach 1930. Obecne wydanie jest reprintem wydania przedwojennego. Czyta się to bardzo dobrze, miejscami jak przygodową powieść podróżniczą. Nieco drażniący jest jednak zachwyt autora nad wielkimi zmianami, jakie na jego oczach zachodziły w Rosji (upadek cara, odbieranie ziemi panom, władza chłopów i robotników) oraz jego obojętność dla bolszewickich zbrodni wobec Polaków.   

Ale przeczytać warto, by mieć pełen obraz kolaboracji Józefa Piłsudskiego i jego  obozu z tworzącymi się władzami Związku Radzieckiego. Po lekturze tej książki nikt nie będzie już miał wątpliwości, dlaczego Piłsudski nie chciał iść na pomoc białym oficerom, którzy starali się uratować starą Rosję i dlaczego nie odpowiadał na prośby generała Antona Denikina o pomoc. Dowiadujemy się także z tej książki, w jak paskudny sposób Piłsudski kopał dołki pod innymi polskimi patriotami, którzy tworzyli wojsko polskie w Rosji (chodzi m. in. o generała Józefa Dowbora-Muśnickiego). Jest to książka interesująca zarówno dla miłośników, jak i dla przeciwników marszałka Piłsudskiego. 

Na tylnej okładce jeszcze trochę ciekawych wiadomości:



Hołówko Tadeusz, „Przez dwa fronty”,  wyd. Libra,  Rzeszów 2014
Hołówko Tadeusz, „Przez kraj czerwonego caratu”,  wyd. Libra,  Rzeszów 2014


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz