Chcecie
wiedzieć, skąd się wzięła współczesna miłość niektórych polskich polityków do Ukrainy i obecna polityka wchodzenia w tyłek Ukraińcom?
Aby zrozumieć to dziwne zjawisko - poczytajcie sobie wspomnienia Tadeusza
Hołówki, agenta wywiadu, który w 1918 roku został wysłany przez Józefa
Piłsudskiego do ogarniętej bolszewicką rewolucją Rosji. Celem jego wyprawy
miało być nawiązanie kontaktu z tworzącymi się spontanicznie w Rosji oddziałami
wojska polskiego (i próba ich przejęcia) oraz rozmowy z przywódcami rewolucji październikowej.
Wyprawa
Hołówki zaczęła się we Lwowie, który był wtedy jeszcze we władaniu Austrii,
choć opanowały go już nacjonalistyczne, podsycane przez Austriaków dążenia Ukraińców.
Autor książki ruszył na wschód z fałszywymi dokumentami i legendą stworzoną na czas
podróży. Jechał przez Tarnopol, potem przedzierał się przez frontowe okopy,
później była Ukraina, opanowana już częściowo przez bolszewików. Tliły się
jeszcze ostatnie ogniska ziemiańskiego oporu przeciw czerwonym, m. in. w
Antoninach księcia Józefa Potockiego stacjonował słynny oddział partyzantów
rotmistrza Feliksa Jaworskiego opisanego w „Pożodze” Zofii Kossak-Szczuckiej (w
książce znajdziemy kapitalny opis eleganckiej kolacji w pałacu Potockich, jednej
z ostatnich takich kolacji, kiedy to polskim żołnierzom usługują książęcy
lokaje we frakach), ale był to już właściwie koniec polskiego panowania na tzw.
dalszych kresach wschodnich.
Jednak
Hołówko nie przyłączał się do lamentów nad upadkiem pałaców i majątków polskiej
arystokracji na Ukrainie oraz zabijaniem mieszkających tam Polaków. Jako
socjalista uważał bowiem, że taka jest konieczność dziejowa, że Polacy przez
wiele wieków wykorzystywali lud rusiński, iż teraz przyszedł czas zapłaty. Jedynym
drastycznym wydarzeniem, jakie opisał w związku z szalejącą rewolucją, było
spalenie żywcem rasowych koni w jednym z arystokratycznych majątków. Chłopi
spalili te konie, bo nie nadawały się do pracy w polu. Mówili, że pan trzymał
je „do zabawy”.
Hołówko
odwiedził także Kijów będący pod niemiecką okupacją (warto porównać sobie jego
opis z „Białą gwardią” Michaiła Bułhakowa), a potem ruszył do Moskwy na
spotkanie z Leninem i Trockim. Niestety, o tym, jak wyglądały te rozmowy i co
wysłannik Piłsudskiego ustalił z przywódcami bolszewików, już nie przeczytamy,
bowiem autor nie zdążył dokończyć drugiego tomu swych wspomnień.
Został bowiem
zamordowany sześcioma strzałami z rewolweru 29 sierpnia 1931 roku, w
pensjonacie sióstr bazylianek w Truskawcu (słynny ośrodek sanatoryjny). Zabili
go dwaj ukraińscy nacjonaliści Dmitro Daniliszyn i Wasyl Biłas z Organizacji
Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Tadeusz Hołówko miał wtedy zaledwie 42 lata i
był posłem do Sejmu. Nadal był zdeklarowanym miłośnikiem Ukraińców oraz sprzeciwiał
się ostrej walce z ich dążeniami narodowymi. Jak widzimy, wyszedł na tym jak
Zabłocki na mydle. Śledztwo długo nie
dawało rezultatów. W międzyczasie Ukraińcy zabili we Lwowie policjanta, który
zajmował się tą sprawą. Trzy lata później zamordowali polskiego ministra spraw wewnętrznych
Bolesława Pierackiego.
Wspomnienia
Hołówki zostały wydane przed wojną, w latach 1930. Obecne wydanie jest
reprintem wydania przedwojennego. Czyta się to bardzo dobrze, miejscami jak
przygodową powieść podróżniczą. Nieco drażniący jest jednak zachwyt autora nad
wielkimi zmianami, jakie na jego oczach zachodziły w Rosji (upadek cara,
odbieranie ziemi panom, władza chłopów i robotników) oraz jego obojętność dla bolszewickich
zbrodni wobec Polaków.
Ale przeczytać
warto, by mieć pełen obraz kolaboracji Józefa Piłsudskiego i jego obozu z tworzącymi się władzami Związku
Radzieckiego. Po lekturze tej książki nikt nie będzie już miał wątpliwości,
dlaczego Piłsudski nie chciał iść na pomoc białym oficerom, którzy starali się
uratować starą Rosję i dlaczego nie odpowiadał na prośby generała Antona
Denikina o pomoc. Dowiadujemy się także z tej książki, w jak paskudny sposób
Piłsudski kopał dołki pod innymi polskimi patriotami, którzy tworzyli wojsko
polskie w Rosji (chodzi m. in. o generała Józefa Dowbora-Muśnickiego). Jest to
książka interesująca zarówno dla miłośników, jak i dla przeciwników marszałka
Piłsudskiego.
Na
tylnej okładce jeszcze trochę ciekawych wiadomości:
Hołówko
Tadeusz, „Przez dwa fronty”, wyd. Libra,
Rzeszów 2014
Hołówko
Tadeusz, „Przez kraj czerwonego caratu”, wyd. Libra, Rzeszów 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz