„Księgarnia
spełnionych marzeń” Katariny Bivald to powieść z gatunku „książka o książkach”.
Młoda
Szwedka Sara pracuje całe życie w księgarni, sprzedaje i czyta książki. Nic
poza tym nie potrafi robić. Przez pewien czas koresponduje z 65-letnią Amy z Ameryki, którą poznała przy okazji
zakupu książek w sieciowym antykwariacie. Amy opisuje jej małe miasteczko w
stanie Iowa położone wśród rozległych pól kukurydzy. Kiedy Sara traci pracę z
powodu zamknięcia księgarni, wybiera się na parę miesięcy do Iowa na
zaproszenie Amy. Tyle tylko, że nikt tam już na nią nie czeka, bo Amy w
międzyczasie umiera. Sara zdąża jeszcze na pogrzeb. I co dalej? Ano, dalej jest
już bajkowo: całe miasteczko uważa za swój obowiązek zatrzymać Szwedkę jako
swojego gościa. Sara mieszka za darmo w domu Amy, jada posiłki na koszt
miejscowych restauratorów, a kiedy odkryje w domu Amy cały pokój wypełniony po
brzegi książkami, miasteczko pomaga jej urządzić księgarnię, choć nikt w tej
miejscowości nie czyta książek.
Opis
owego miasteczka przypomina podobne opisy znane z horrorów Stevena Kinga i kryminałów
Lee Childa (z Jackiem Reacher’em). Przez pierwszą połowę tej powieści czekałam,
aż z mroku wylezie jakiś demon lub seryjny morderca i będzie nastawał na życie
Sary. A tu nic, żadnych takich. Widać, Zło nie istnieje w Iowa! W połowie akcji
„Księgarnia spełnionych marzeń” zbliża się raczej do „Czekolady” Joanne Harris,
z tym że w Iowa rolę czekolady spełniają książki. Zawarte w nich opowieści mają
być lekiem na całe zło świata i życiowe problemy mieszkańców miasteczka.
Autorka
świadomie nawiązuje do całego szeregu powieści, z naciskiem na współczesne. Przypomina powieści Jane Austen, kobiece serie
o Bridget Jones i zakupoholiczce, „Smażone zielone pomidory” Fannie Flagg, „Zabić
drozda” Harper Lee, powieści Steinbecka i serię „Millenium” Stiega Larssona. Pisze
o różnych aspektach czytania książek, czyli o takich sprawach, z którymi każdy
człowiek czytający nałogowo spotkał się przynajmniej raz w życiu. Mnie
zaskoczyła myśl, którą wypowiada Sara, że jakoby „każda kobieta przeczytała w
życiu przynajmniej jednego harlequina”. Dlaczego? Podobno w Szwecji wydaje się
rocznie 6 milionów nakładu harlequinów, a mieszka tam 9 milionów ludzi. No, to w tej sytuacji - ktoś te harlequiny musi
czytać.
Ogólnie
– jest to taka powieść „na jeden raz”. Na chłodne, deszczowe popołudnie
spędzane pod kocykiem na kanapie, albo na słoneczny dzień na plaży. Mamy tu do
czynienia z ciepłą, optymistyczną historią o tym, że żyją jeszcze ludzie dobrzy
i życzliwi, mimo, że są dość biedni i
niewykształceni, nie czytają książek i wegetują w wymierających miasteczkach na
środku pola kukurydzy w ogarniętej kryzysem Ameryce. Aspekt społeczny w tej
książce został podkreślony, jak na Szwedkę przystało. Czytamy nawet o
Amerykanach stojących w kolejkach po
bony obiadowe w ośrodku pomocy społecznej. Ale w sumie powieść ta to
książkowy odpowiednik komedii romantycznych z Meg Ryan w roli głównej (tę myśl
ukradłam autorce).
Katarina
Bivald jest młodą pisarką, sama zaczęła pracę w księgarni w wieku kilkunastu
lat, więc zna ją z autopsji. Ta powieść to jej debiut, który podobno wszędzie
dobrze się sprzedaje.
Szwedzki film reklamujący "Księgarnię spełnionych marzeń":
Bivald
Katarina, „Księgarnia spełnionych marzeń”, tłum. Ewa Chmielewska-Tomczak, wyd.
Amber, Warszawa 2014
Może i tak. Ja w życiu przeczytałam 2 harlequiny i jedną angielską powieść w tym typie 'Come sunrise'. W młodej dziewczynie kocha się dwóch braci, ksiądz i właściciel farmy.
OdpowiedzUsuńMówię to tak, gdyby ktoś chciał przeczytać...
Lubię książki o książkach.
Ja też lubię książki o książkach. Zwrócilam ostatnio na nie uwagę, dzięki kaye (kayecik.blogspot), która ma blogu specjalną zakladkę na ich temat. Myślę, że sobie wkrótce przypomnę trochę książek z tej grupy tematycznej.
UsuńCo do harlequinów to, biję się w piersi, niewiele pamiętam konkretnie z tej różowej serii, ale ponieważ tyle czytam, to mogło mi wypaść z pamięci. Ale na pewno czytałam Courts-Mahlerową, coś tam z sagi "O ludziach lodu" itp. Więc chyba jednak czytałam te harlequiny :)))