„Wołyńskie lata, które pamiętam”
Władysławy Podskarbi-Łojas to książeczka z pozoru skromna i niewielka. Jej
treścią jest życie Polaków na Wołyniu i zbrodnia wołyńska, w której zginęło około 50 – 60 tysięcy Polaków,
Autorka pisze o
rzeczach, które zdarzyły się naprawdę, korzystając ze wspomnień rodziny i
znajomych. Jest to opowieść lekko fabularyzowana. Na początku mamy zarysowaną
sytuację na Wołyniu w okresie międzywojennym, kiedy to Polacy, Ukraińcy i Żydzi
mieszkali tam razem i żyli w pewnej symbiozie. Dzieci bawiły się ze sobą, a
dorośli prowadzili różne interesy. Latem pomagali sobie wzajemnie w pracach
rolnych. Zimą kobiety odwiedzali się w domach. Kobiety polskie i ukraińskie
wspólnie przędły len i wełnę, żartowały i śpiewały… Ludzie na wsiach żyli tak jak w XIX w., bardzo tradycyjnie. Wieś wołyńska jeszcze w
latach 30. ubiegłego wieku przypominała reymontowskie Lipce.
Książka ma wielowątkową
fabułę i wielu bohaterów, ale najważniejsza z nich jest robotna „Maryśka od
Lewczuków”, która, niestety miała ciężkie życie, bo wyszła za mąż bez miłości
(tę znalazła w miasteczku u żydowskiego kupca Abrama, gdzie kupowała jedwabne sukienki).
Chyba nie ucierpiała zbytnio „za pierwszych Sowietów”, czyli w okresie
1939-1941, bo autorka niewiele o tym pisze.
Prawdziwe piekło i
koniec wcześniejszej wiejskiej idylli dla Polaków na Wołyniu przyszły wraz z
pomysłami Stepana Bandery, Romana Szuchewycza i innych zagorzałych
nacjonalistów, którzy marzyli o „samostijnej” Ukrainie wolnej od innych
narodowości. Ponieważ z Żydami poradzili sobie już wcześniej Niemcy, więc
Ukraińcy zabrali się za Polaków. Wielu Polaków znało dobrze ukraiński. Bandera
nie chciał, by jego rezuni przez pomyłkę pozabijali swoich, więc kazał, aby
mordami zajmowali się najbliżsi: sąsiedzi z tej samej wsi, albo nawet rodziny.
W rodzinach mieszanych mąż Ukrainiec miał zabić żonę Polkę i na odwrót. Najgorszy
był rok 1943, kiedy to część bohaterów tej opowieści została naprawdę
bestialsko (i to nie jest żadna przenośnia) zamordowana przez Ukraińców, a ci,
którzy przeżyli, ukrywali się w polach i lasach. Niektórym udało się przedostać
do miast i większych miejscowości, gdzie widzieli opiekę w stacjonujących tam
oddziałach niemieckich. Jedna z bohaterek książki mówi: „ja nie patrzę na nich
(Niemców) jak na wrogów, tylko jak na obrońców. Oni stanowią dla nas jedyną
ochronę przed bandą UPA.”
Stąd – zapewne – ta
sympatia moich sąsiadów z Łucka rodem do Niemców. Tyle tylko, że wcześniej to
Niemcy dali Ukraińcom broń do ręki i pozwalali, by sami rozwiązali „kwestię
polską”. To wszystko działo się z błogosławieństwem Adolfa Hitlera i innych
niemieckich nazistów. Główny kierujący rzezią na Wołyniu nazywał się Dmytro
Klacziwski i był dowódcą UPA-Północ. Zapamiętajcie to nazwisko! Skończył
gimnazjum w Zbarażu, a potem prawo na
Uniwersytecie Lwowskim. To z jego inicjatywy oddziały UPA rozpoczęły rzeź. W
1943 r. wydał swym oddziałom rozkaz tej treści: „powinniśmy przeprowadzić wielką akcję likwidacji
polskiego elementu. Przy odejściu wojsk niemieckich należy wykorzystać ten
dogodny moment dla zlikwidowania całej ludności męskiej w wieku od 16 do 60 lat
(...) Tej walki nie możemy przegrać, i za każdą cenę trzeba osłabić polskie
siły. Leśne wsie oraz wioski położone obok leśnych masywów powinny zniknąć z
powierzchni ziemi.” Niedawno Ukraińcy postawili mu pomniki w Zbarażu i w Równem
– jako ukraińskiemu bohaterowi.
No comment…
Kiedy czytałam w
„Wołyńskich latach, które pamiętam” opisy naprawdę wyrafinowanych mordów,
gwałtów i tortur , to przed oczami stawały mi obrazy z dawnej literatury
polskiej opisującej powstania i rozruchy kozackie. W 1943 r. obudziło się
tamto, znane jeszcze z sienkiewiczowskiej „Trylogii” słynne kozackie
okrucieństwo i wręcz wampiryczna żądza krwi. Łagodni, pracowici i spokojni
wcześniej Ukraińcy nagle, z dnia na dzień, przeobrazili się w katów. Jeden z
bohaterów książki śpiewa piosenkę:
„W Świnarzynie ciemny las, w
Świnarzynie ciemny las.
Banda Kwośniewskiego uciekła do niego
z posterunków, z wiosek, z miast.
Za nim Tarasiewicz, złodziej –
Komarewicz
Cały sztab bandyckich mas.
Bił bandyta, dzieci bił.
Podpalał on dwory, minował
kościoły.
Krew gorącą polską pił, krew gorącą
polską pił.”
Aczkolwiek, trzeba
oddać sprawiedliwość - byli też porządni ludzie. Autorka pisze, że niektórzy
Ukraińcy ostrzegali swoich polskich sąsiadów o planowanych napadach, ryzykując
własnym życiem.
Nie będę streszczać
całości, kto ciekaw, niech czyta. Polecam tę książkę tym, których rodziny
pochodzą z Włodzimierza Wołyńskiego, Kowla, Kisielina i okolic. Ostrzegam, iż
niektóre sceny są drastyczne. Ale tak było naprawdę, więc nie ma co zamykać
oczu. Dodam, iż w książce jest m. in. opisana historia napaści na kościół w
Swojczowie, gdzie znajdował się cudowny obraz Matki Boskiej Swojczowskiej. Dzisiaj
ten obraz znajduje się w kościele w Otwocku, ocaliły go dwie Ukrainki, które zaniosły
go do cerkwi. W Swojczowie UPA
zamordowało około stu Polaków podczas niedzielnej mszy w sierpniu 1943 r. Autorka opisała też słynną „obronę Przebraża”
(dawna polska kolonia niedaleko Łucka) przed bandami UPA. To jeden z
nielicznych momentów do dumy, iż Polakom udało się obronić przed szalejącymi
Kozakami. Polski reżyser Jarosław Banaszek miał zrobić film na temat. Jego
roboczy tytuł to „Garnizon 100”, a premiera miała się odbyć w 2013 r. Filmu o
obronie Przebraża nie ma do tej pory.
Dodam, iż książka ma
duży druk, więc mogą ją czytać także osoby starsze. Jest ilustrowana
przedwojennymi pocztówkami z polskich miast i wsi na Wołyniu, a także
nielicznymi zdjęciami tych rodzin, których członkowie byli bohaterami tej
opowieści.
Jeśli chodzi o autorkę,
to na tylne okładce czytamy, iż skończyła filologię rosyjską na Uniwersytecie
Gdańskim, potem była nauczycielką rosyjskiego i angielskiego. Przez pewien czas
przebywała w Wielkiej Brytanii, gdzie pracowała jako opiekunka w domach dla osób
starszych i spisywała ich wspomnienia, co zaowocowało tomem opowiadań „Ze
świata” wydanym w 2009 r.
Władysława
Podskarbi-Łojas, „Wołyńskie lata, które pamiętam”, Oficyna Wydawnicza Tutor,
Toruń 2011
Gdzieś mi umknęła do tej pory Twoja recenzja.
OdpowiedzUsuńWażna książka!
Poślę na blog kresowy, niech inni też czytają...
Jasne! Dzięki, że zwróciłaś uwagę!
Usuń