Tajemniczy
potwór w okrutny sposób morduje po kolei Niemców z Wehrmachtu, którzy opanowali
bezludną twierdzę w górach Rumunii.
„Twierdza”,
której autorem jest amerykański autor Francis Paul Wilson, to typowy horror z
lat 1970. Zostały tam pożenione motywy grozy zaczerpnięte z rumuńskiego
folkloru, powieści „Drakula” Brama Stokera i twórczości Howarda Philipsa
Lovecrafta. Szczególnie początek jest
godny uwagi ze względu na narastające poczucie zagrożenia i niebezpieczeństwa
nadchodzącego zewsząd.
Zawiązanie
akcji jest takie: oddział niemieckich żołnierzy stacjonuje w twierdzy, której
mury są od środka nabijane tajemniczymi krzyżami, które wyglądają jak wykonane
ze srebra i złota. Te krzyże to podróbka z lichego kruszcu, ale jeden z nich
jest naprawdę z cennych metali. Żołnierze znajdują go i wydłubują ze ściany,
przy czym odkrywają ukryte wcześniej przejście do podziemi. Mają nadzieję, że
znajdą schowane tam skarby z okresu średniowiecza. Wchodzą więc do podziemi, a
tam – łatwo zgadnąć! – czyha na nich potwór! Jeden trup, drugi, trzeci i tak
dalej.
Bezimienny
początkowo potwór atakuje i zabija kolejnych żołnierzy. Dowódca oddziału prosi
o pomoc swoje dowództwo. Wtedy przysyłają mu ratunkowy oddział SS. Ale i z nimi
rumuński potwór radzi sobie doskonale. Kiedy już nie ma wyjścia, Niemcy proszą
o pomoc żydowskiego profesora historii z Bukaresztu, który zna wszystkie sekrety
tej twierdzy. I tak dalej, i tak dalej… Aż do finałowej rozgrywki sił Dobra i
Zła w rumuńskich górach. Podkreślić należy, że autor tej powieści dokonał skrupulatnego
rozróżnienia pomiędzy „dobrymi Niemcami” z Wehrmachtu (a najlepsi Niemcy, jego
zdaniem, pochodzą z Prus Wschodnich) i „złymi Niemcami” z SS. Wina SS-manów polega głównie na tym, że
planują utworzenie w Rumunii obozu koncentracyjnego dla Żydów.
Akcja
„Twierdzy” płynie bardzo szybko. Czyta się to nawet dobrze do momentu, kiedy
potwór będący skrzyżowaniem wampira Drakuli z bestiami z powieści Lovecrafta
jest tylko cieniem nadchodzącym z głębin. Ale kiedy zaczyna przybierać ludzkie
kształty i pozy, a także wygłaszać moralizatorskie kazania na temat Holocaustu
- zaczyna się po prostu farsa. Naprawdę
można paść z śmiechu, czytając tyrady „dobrego” wampira deklarującego walkę z
niedobrym Adolfem Hitlerem o życie rumuńskich Żydów.
Przy
wszystkich niedociągnięciach fabularnych, jest to jednak dość dobry horror,
który w roku jego polskiej premiery, czyli 25 lat temu, pochłonęłam jednym
tchem. Cóż, człowiek młody, to i głupi. W młodości czyta się wszystko i z
łatwością łyka się różne bzdury bez zastanawiania się.
Dzisiaj
wróciłam do tej książki, by zobaczyć w
jaki sposób motyw „dobrego Niemca” z Wehrmachtu oraz Holocaustu trafił do
literatury popularnej. Ten „dobry Niemiec” z tej czy z innych książek, to
element antypolskiej nagonki, która już w tamtych czasach nadchodziła do nas
zza oceanu. Kolejnym jej etapem było mówienie o „polskich obozach zagłady”, a
skończy się na tym, że Ameryka uzna, że to Polacy zamordowali Żydów, a Niemcy
wkroczyli do nas w 1939 roku, by ich bronić.
Mało
kto zdaje sobie sprawę, że ten proces prania mózgów zaczął się właśnie od
takich bzdur jak ten horror.
Wilson
Paul, F., „Twierdza”, brak tłumacza, Wyd. Amber, Poznań 1990
Witam,
OdpowiedzUsuńDodałam ten blog do obserwowanych. Weszłam i zobaczyłam tę oto książkę. Lubię sięgać po takie książki z dawnych lat. Niedawno czytałam 'Bałkańskie upiory', więc wiem już, ze o Rumunii mógł powstać nie jeden horror. Choć to taki piękny kraj.
Pozdrawiam
Renax
Witam serdecznie!
UsuńI dziękuję za zauważenie mojego skromnego bloga.
Jeśli chodzi o horrory, to kiedyś zajmowałam się nimi bardzo intensywnie. Czytałam tonami i pasjami, a potem mi przeszło. Wampiryczna klasyka to, oczywiście, "Drakula" Brama Stokera. Ale także zaglądałam do naukowych opracowań o literaturze grozy, jak np ksiązki profesor Janion.
Pozdrawiam!