Oto krótka, ale treściwa
książeczka pt. „Cała radość życia. Na Wołyniu, w Kazachstanie, w Polsce.
Wspomnienia”. Opowiada o polskiej Drodze Krzyżowej i polskiej Golgocie, o
Polakach żyjących na naszych dawnych Kresach, ich straszliwych cierpieniach i
tułaczym losie. Jej autorka to Franceska Michalska z domu Waśkowska, lekarka
z Siemiatycz, urodzona w 1923 r. na Wołyniu, tuż za granicą polsko-sowiecką.
Niestety, urodziła się po niewłaściwej granicy, czyli po tej stronie Polski,
która została w 1920 r. przyznana Związkowi Sowieckiemu.
Rodzina Waśkowskich
mieszkała we wsi Maraczówka, która leży – jak pisze autorka – w połowie drogi
między Berezdowem a Sławutą. Tą słynną Sławutą, której ostatni właściciel i
dobroczyńca okolicznej ludności (nie tylko zapewniał jej pracę, ale także
fundował szkoły, szpitale, apteki i domy starców dla swych podopiecznych),
książę Roman Damian Sanguszko, został brutalnie zamęczony na śmierć przez
bolszewicką dzicz w 1917 r. Oto zdjęcie z Wikipedii przedstawiające jego
zamęczone ciało. Czyż nie przypomina Chrystusa zdjętego z krzyża? Książę Roman
Sanguszko, ordynat Zasławski, w chwili śmierci był starcem i naprawdę nie
zasłużył na taki los!
Z tamtych okolic Polacy
uciekali przed bolszewikami, co zostało opisane m. in. przez Zofię
Kossak-Szczucką i Marię Dunin-Kozicką. Tych, którzy pozostali na ziemi swych
przodków, spotkał bolesny los. Byli gnębieni i rozstrzeliwani przez Czeka, cierpieli
w latach Wielkiego Głodu (Hołodomoru) na Ukranie (kolejna represja przygotowana
przez Stalina dla nieposłusznych Polaków), a w 1936 r. wywiezieni w goły,
bezludny step do Kazachstanu.
Waśkowscy przeszli te
wszystkie koleje losu, ale jakoś przeżyli. Franceska zaczęła chodzić do szkoły
jeszcze na Ukrainie, potem uczyła się w Kazachstanie, marząc wciąż, by się
stamtąd jakoś wyrwać. Uzyskała pozwolenie NKWD na podjęcie studiów medycznych w
Azji, potem przenosiła się na inne uczelnie, coraz dalej na zachód, by być
bliżej domu. Studiowała w Charkowie tuż po jego wyzwoleniu przez Armię
Czerwoną, potem w Czerniowcach (przedwojenne miasto rumuńskie, które zostało
opanowane przez Sowietów). Po zakończeniu wojny starała się o repatriację do
Polski i z wielkim trudem się jej udało. Edukację medyczną dokończyła już w
naszym kraju. Udało się jej także sprowadzić do Polski rodziców, ale dopiero w
latach 50.
To jest książka
opowiadająca o indywidualnym ludzkim losie, ale na tym jednym przykładzie jasno
widać, jak wyglądały dzieje Polaków z Kresów, jaką gehennę i Drogę Krzyżową
musieli przejść ci, o których Polska nie zadbała po zwycięstwie nad bolszewikami
w 1920 r. W notce od redakcji czytamy: „Wspomnienia Franceski
Waśkowskiej-Michalskiej są przejmującą opowieścią o cenie, jaką naród polski
zapłacił za błędy popełnione przez delegację polską podczas polsko-sowieckich
rozmów pokojowych w latach 1920-1921.” Chodzi o traktat ryski, który pozostawił
w rękach Sowietów masę Polaków żyjących po drugiej stronie granicy.
Pisał o tym m. in.
Władysław Pobóg-Malinowski w „Historii politycznej Polski 1864-1945”:
„Wszechwładny Sejm rękoma Grabskiego pogrzebał w Rydze nie tylko sprawę
niepodległości ukraińskiej. Traktat preliminaryjny bezwzględnie i brutalnie
deptał tradycję, która od czasów Kościuszki przez cały wiek XIX wołała nie
tylko o wolność i niepodległość, ale też o całość przedrozbiorowej Rzeczpospolitej.
Deptał nie mniej brutalnie starszą jeszcze tradycję W. Ks. Litewskiego – stawał
się krzyżem przez polskie ręce wzniesionym nad grobem wielkiej przeszłości
narodowej.” Podpisany w 1921 r. traktat ryski skazał na „straszliwą niewolę
sowiecką i na szybkie wytępienie przez sowieckie metody ponad milion ludności
jak najbardziej polskiej, zwłaszcza na obszarze nadberezyńskim z gęsto
rozsianymi tam zaściankami szlachty zagrodowej, zbiedniałej materialnie, ale
tak bogatej w tradycje i tak mocno przez krew powstańczą, przez gwałty
Murwjowa, przez Sybir z Polską związanej.”
Traktat ryski wywołał
oburzenie u Polaków. Pochodzący z podarowanej Sowietom Mińszczyzny profesor
Marian Zdziechowski nazwał go publicznie „zbrodnią”, popełnioną „z lekkim
sercem, bez żalu, bez wyrzutów sumienia, niemal z triumfem”. Biskup Zygmunt
Łoziński określił działania Grabskiego w sprawie traktatu ryskiego „zdradą
stanu” i domagał się sądu nad nim. Wnuk Tadeusza Rejtana, Adam Grabowski, w
Sejmie, z galerii dla publiczności, rzucił na salę poselską wydrukowaną ulotkę,
gdzie protestując przeciw oddaniu Rosji ziem od wieków polskich, nazwał
Grabskiego „Kainem”. Taka właśnie była błędna polska polityka w stosunku do
Związku Sowieckiego, której ofiarami stało się około milion Polaków, w tym
rodzina Waśkowskich ze wsi Maraczówka na Wołyniu.
Michalska
Franceska, „Cała radość życia. Na Wołyniu, w Kazachstanie, w Polsce.
Wspomnienia”, wyd. Noir sur Blanc, Warszawa 2007
Już kiedyś pisałam o tym, że masz dar do wyszukiwania ważnych książek.
OdpowiedzUsuńPoślę na blog kresowy, może ktoś jeszcze nie zna, nie czytał...
Dzięki, Magdo!
UsuńMiło mi, ale to chyba raczej zasługa biblioteki, z której korzystam. Kupują wydawnictwa kresowe, a ja czytam :)
Dziękuję za polecenie tej książki.
OdpowiedzUsuńProszę bardzo! Miłej lektury!
Usuń