Translate

poniedziałek, 30 marca 2015

Tiziano Terzani, „Dobranoc, panie Lenin”



„Dobranoc, panie Lenin” to świetnie napisany i bardzo rzetelny reportaż pokazujący moment upadku i rozpadu Związku Radzieckiego. Książka powstała podczas podróży autora do ZSRR latem 1991 roku. Jej autor miał szczęście, o którym marzą wszyscy dziennikarze – znalazł się we właściwym miejscu o właściwym czasie. 

Latem 1991 roku niemłody włoski reporter Tiziano Terzani odbywał podróż statkiem po Amurze zorganizowaną przez redakcję „Komsomolskiej Prawdy” w towarzystwie dziennikarzy radzieckich i chińskich. Na wieść o wydarzeniach w Moskwie i o tym, że nastąpił koniec Związku Radzieckiego, Terzani zostawił wycieczkę i ruszył w samodzielną podróż po azjatyckich republikach umierającego ZSRR. Mógł to zrobić, bo już nie wymagano, aby cudzoziemcowi towarzyszył radziecki „opiekun” i kontroler kierujący jego krokami. 

Włoch nie znał języka rosyjskiego, musiał więc polegać na przygodnych tłumaczach znajdowanych w kolejnych miastach. Wielką pomocą służyli mu korespondenci „Komsomolskiej Prawdy” pracujący w stolicach poszczególnych republik. Odwiedził miejsca, gdzie od wielu lat nie wpuszczano żadnego człowieka z Zachodu. Był w Kazachstanie, Kirgizji, Uzbekistanie, Tadżykistanie, Turkmenii, Gruzji i Armenii. Opisywał wybuchające w tym okresie krwawe konflikty narodowościowe, tworzenie się opozycji wobec władzy w Moskwie,  a także masowe burzenie pomników Lenina w Azji. Na końcu odwiedził mauzoleum Lenina na Placu Czerwonym: „cóż za chory pomysł, aby z współczesnego rewolucjonisty zrobić starożytną mumię”.  

W 1991 roku autor tej książki optymistycznie zakładał, że wkrótce  Lenin zostanie usunięty z mauzoleum, a pamięć po nim całkowicie zaginie. Dlatego nadał właśnie taki, a nie inny tytuł swojej książce. Uważał, że po rozpadzie Związku Radzieckiego Lenin powinien zasnąć na wieki. 

Niestety, tak się nie stało. Mimo wysiłków Cerkwi prawosławnej truchło Lenina nadal spoczywa w mauzoleum i jak na razie nie zanosi się, by zostało pochowane w ziemi. Zaś sama Rosja do tej pory nie rozliczyła się z epoką komunizmu. Być może nie jest to takie dziwne. Zapowiedź takiej sytuacji odnotował Terzani już w 1991 roku, pisząc, że upadek Związku Radzieckiego to rewolucja, której brakuje katharsis. „Rozliczenie jest niemożliwe, bo nie da się odróżnić katów od ofiar. Wystarczy spojrzeć na Tuchaczewskiego. Zawsze mówiono, że był jedną z ofiar wielkiej czystki, w której Stalin zabił miliony ludzi. Teraz jednak wyszło na jaw, że ponosił odpowiedzialność za rozstrzelanie kilku tysięcy chłopów, którzy buntowali się przeciw kolektywizacji. Kim zatem był? Katem czy ofiarą?” – tłumaczy jeden z rozmówców Terzaniego w Kazachstanie. 

„Dobranoc panie Lenin” ma postać dziennika podróży. Autor tej książki skrupulatnie notował  nie tylko wypowiedzi swych rozmówców, jak również swoje obserwacje i refleksje o charakterze ogólnym. 

Książka ta wyszła we Włoszech w 1992 roku. W Polsce została wydana z prawie dwudziestoletnim opóźnieniem. To wielka szkoda. Powinna być wydana zaraz po tym, jak wyszła we Włoszech. W 1990. latach na pewno by wzbudziła u nas większe zainteresowanie i ogólnopolską dyskusję. Dzisiaj jest po prostu pozycją o charakterze historycznym, a zarazem pierwszym nowoczesnym przewodnikiem po Środkowej Azji.  Z przyjemnością czyta się o wspaniałościach starożytnych miast Jedwabnego Szlaku, takich jak Buchara i Samarkanda i innych zabytkach niedostępnym wcześniej turystom z Europy. 

Podczas lektury trochę brakowało mi zdjęć. Książka jest ich pozbawiona, mimo że autor co i rusz opisuje swoje fotograficzne osiągnięcia, a także wysiłki mające na celu zakup kliszy do aparatu. Wielka szkoda, że nie możemy obejrzeć zdjęć Terzaniego. Zdaje się, że jedno z nich, bardzo wymowne, znajduje się na okładce tej książki. 

Terzani Tiziano, „Dobranoc panie Lenin”, tłum. Katarzyna Skórska, Marcin Wyrembelski, wyd. Zysk i S- ka, Poznań 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz