„Bedeker
malborski. 1845-1945” Ryszarda Rząda to już trzecia z kolei książka o Malborku,
która ukazuje się w tym roku. Jak nie było publikacji lokalnych, to nie było, a
ostatnio sypnęły się niczym z rogu obfitości.
Dwie
wcześniejsze książki, które ukazały się w maju tego roku, to wspomnienia
malborżan z okresu wojennego i tuż powojennego zebrane przez Bogusława Krauzego
i Piotra Topolskiego wydane przez Urząd Miasta Malborka. Z kolei pozycja
Ryszarda Rząda została wydana przez otwarte niedawno muzeum miasta, w którym obecnie
mieszkam.
Samego
muzeum jeszcze nie zwiedzałam z powodu moich kłopotów z kolanem. Ostatnio wychodzę
z domu tylko na bardzo krótkie spacery i do sklepu po zakupy żywnościowe. Jednak
o książce pana Rząda coś tam przeczytałam w sieci i pewnego dnia postanowiłam
ją kupić (obok chleba, jogurtu, pomidorów i serka wiejskiego). Książka była
sprzedawana niedaleko mojego miejsca zamieszkania, miałam tylko do pokonania
parę schodków w górę. Trochę zaskoczyła mnie cena. Tego się nie spodziewałam!
Prawie 40 złotych! To dużo jak dla mnie! Tamte książki wspominkowe, które
wydało miasto były po 20 złotych za sztukę! A tu – aż dwa razy tyle za jedną.
Zastanawiałam się…
–
Widziała pani, jaki szrot leży w księgarniach i za jakie pieniądze, a tu ma
pani ładny papier, twardą okładkę, zdjęcia i w ogóle wygląda to luksusowo –
zachęcał mnie do kupna młodzieniec w punkcie informacji turystycznej. - No,
dobra – westchnęłam i wzięłam, wyczerpując w ten sposób większą część mojego limitu
wydatków na kulturę w tym miesiącu. Ustaliłam sobie bowiem limit 50 złotych na
kulturę na miesiąc i staram się tego trzymać.
Co
znalazłam w środku tej publikacji?
Środek
z kolei zaskoczył mnie bardzo mile.
Autor
tej publikacji, Ryszard Rząd, to historyk i pracownik Muzeum Zamkowego w
Malborku, który wiele lat temu przygotowywał wystawę przedstawiającą niemiecki
okres panowania w tym mieście, a raczej jego schyłek. Wystawa nazywała się „Malbork.
Miasto przy zamku 1845 – 1945” i – jak zrozumiałam – ta książka jest pokłosiem
tamtej wystawy. Pana Rząda zresztą kiedyś poznałam, bo kilkanaście lat temu
odwiedziłam go w jego biurze na zamku, w czasach, kiedy pracowałam w „Głosie
Wybrzeża”. Podzielił się wtedy ze mną jakimiś cennymi materiałami wspomnieniowymi
na temat niemieckiej obrony zamku przed Armią Czerwoną w 1945 roku, a ja te materiały
wykorzystałam w swoim reportażu, który był drukowany zarówno w „Głosie”, jak w
miesięczniku „Detektyw”. Tak, że mam go w dobrej pamięci! I trochę właśnie ze
względu na pamięć o autorze zakupiłam tę książkę. W końcu ja też zarobiłam
dzięki niemu parę groszy.
Podobnie
jak w bedekerach poświęconych innym miastom znajdziemy tu szereg haseł
przedmiotowych i osobowych, ściśle powiązanych z obecnymi w książce zdjęciami.
Czytamy więc m. in. o miejskich fabrykach i zakładach przemysłowych, szkołach, sklepach,
restauracjach, hotelach, jednostkach wojskowych, kościołach i związkach
wyznaniowych, drogach, mostach i ciekach wodnych, urzędach, ważnych budynkach itp.,
a także o osobach związanych z tamtą, niemiecką przeszłością. Oglądamy też stylowe
zdjęcia mieszkańców miasta sprzed lat. Do książki dołączona jest mapka miasta
pochodząca z 1940 roku.
Można
to czytać ciurkiem, jak leci, ale można też podczytywać fragmentami. Styl
całości jest dość lekki i przyjemny. Książka jest porządnie zredagowana, a jej
układ jest przemyślany. Widać, że autor włożył w nią wiele pracy. Moje pierwsze
skojarzenie było takie, że jest to wręcz wymarzona pozycja dla przyszłych
autorów tak modnych dzisiaj kryminałów retro, w których opisuje się
detektywistyczne przygody jakiegoś tajnego radcy z Malborka, a raczej z
Marienburga.
Potem
pomyślałam, że i zwykli mieszkańcy - jeśli będą chcieli - mogą się z niej
dowiedzieć czegoś o tamtym, dawno już zamkniętym, niemieckim okresie tego
miasta. Ja np. dowiedziałam się, że w mojej kamienicy był 100 lat temu jakiś
zakład budowlany czy coś w tym rodzaju. Być może dlatego mam tak porządny
dębowy parkiet na podłodze, który mimo upływu jednego wieku trzyma się
znakomicie! Jak to mówią:”gniostja, nie łamiotsja”. Widać, że ten majster
budowlany, który zbudował tę kamienicę to nie żałował na materiale, jak kładł
podłogę dla siebie. Kafelki na dole w klatce schodowej też są bardzo
wytrzymałe. Służą ludziom już jeden wiek, dopiero niedawno zaczęły troszkę pękać.
A
ja całe lata byłam przekonana, że tu gdzie mieszkam, to był za Niemców jakiś
hotel czy pensjonat. Takie informacje tu krążyły. A to widać była jakaś „urban
legend”. Takie refleksje mnie naszły po lekturze tej książki. To jest
wartościowa pozycja! Myślę, że będę jeszcze nieraz do niej wracać! Teraz też
właściwie nie przeczytałam jej w całości, ale tylko przejrzałam i nadgryzłam tu
i ówdzie. Jest naprawdę smakowita!
Rząd
Ryszard, „Bedeker malborski. 1845-1945”, wyd. Muzeum Miasta Malborka, Malbork 2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz