Lubicie
Puszkina? Jak on pięknie pisał! Na jego tekstach można uczyć się, jak powinno
się konstruować dobre i wciągające opowiadanie. Mistrz formy i treści! Jak to
miło czasem wrócić do klasyki…
Niedawno
weszłam w posiadanie, to znaczy znalazłam w bibliotece w koszu z makulaturą, piękne
stare wydanie tekstów prozatorskich Aleksandra Puszkina pt. „Opowieści”.
Zawiera on takie teksty jak: „Murzyn Piotra Pierwszego”, „Opowieści Biełkina” („Wystrzał”,
„Zamieć”, „Trumniarz”, „Poczmistrz”, „Panna włościanka”), „Historia wsi
Goriuchino”, „Dubrowski”, „Dama Pikowa”, „Kirdżali” i „Córka kapitana”.
„Córkę kapitana” i
„Damę pikową” Aleksandra Puszkina, czytałam jeszcze za młodu, nawet w
oryginale, bo pani od rosyjskiego kazała nam to zaliczyć w trzeciej lub w czwartej klasie
liceum. Czytałam wtedy i klęłam, bo ledwo wówczas „bukwy” rozpoznawałam, więc
naprawdę niewiele rozumiałam z treści. A zaliczyć lekturę trzeba było. Na
lektoracie z rosyjskiego na studiach pani magister Wanda Żytkiewicz kazała nam czytać
po rosyjsku „Mietel’” („Zamieć”) oraz „Wystriel” („Wystrzał”) na zaliczenie.
Nawet wtedy, z moją ówczesną kiepską znajomością rosyjskiego, udało mi się
dostrzec, jakie to arcydzieła formy i treści, z zaskakującą pointą.
Ale jakoś tak od tamtej
pory od Puszkina trzymałam się z daleka. Teraz jednak wpadła mi w ręce ta stara
książka, to zajrzałam i utonęłam. Jakie to piękne! Stara Rosja, chaty i salony,
ciepła izba i zaśnieżony step, stolica i fortece na kresach imperium, romanse, pojedynki i zaskakujące tajemnice…
Najpierw „Kapitansakaja
doczka”, to jest, pardon, „Córka kapitana”.
Słuchajcie, cóż to jest
za opowieść! Cóż za konstrukcja! Cóż za bohaterowie! Co za styl! Naprawdę
szkoda, że Aleksander Siergiejewicz zginął w pojedynku w tak młodym wieku, bo –
pomyślcie tylko – skoro on w wieku trzydziestu paru lat TAK pisał, to co
stworzyłby później? Ach, żal… - że powtórzę za Bułatem Okudżawą. Puszkin
napisał „Córkę kapitana” rok przed śmiercią, kiedy miał zaledwie 37 lat. Jakby
tak dalej poszedł w stronę prozy, to kto
wie, może zostałby jednym z najwybitniejszych prozaików XIX wieku? Momentami ta
Rosja Puszkina przypominała mi Anglię Dickensa, a przynajmniej została pokazana
w podobny sposób i z podobnym poczuciem humoru.
Dobrze jest sobie
pogdybać, ale do rzeczy. Treści dokładnie opowiadać nie będę, jest w
Wikipedii. W każdym razie, rzecz dzieje się w czasie panowania Katarzyny II i
buntu Jemieliana Pugaczowa, Kozaka, który podał się za cudownie ocalałego cara
Pawła II zamordowanego przez carycę i jej przydupasów. Tradycja samozwańców w
Rosji była wciąż żywa, lud uwierzył Pugaczowowi i poszedł za nim. Powstańcy utopili
we krwi pół kraju. Na tle tego buntu kozackiego snuje się opowieść o romansie
młodziutkiego oficera zakochanego w córce kapitana kresowej rosyjskiej
twierdzy.
„Córka kapitana” była
wielokrotnie filmowana. Rzuciłam okiem na obecne na YT ekranizacje. Jest tam
jedna z 1958 r., czarno-biała. Jest też wersja z 2000 r. (tytuł „Russkij
bunt”) w której rolę młodego bohatera i
jego ukochanej Maszy zagrali polscy aktorzy: Mateusz Damięcki i Karolina
Gruszka. Oba filmy całkiem niezłe.
A teraz „Dama pikowa”.
Arcydzieło formy i treści. Opowieść o losie i przeznaczeniu, dająca mocno do
myślenia. Rosyjska odpowiedź na „Jaszczura” Balzaka. I – w pewnym sensie –
zapowiedź „Zbrodni i kary” Dostojewskiego. Zawiązanie akcji jest takie, że
pewna stara rosyjska arystokratka otrzymała kiedyś w Paryżu od samego hrabiego
Saint-Germain tajemnicę, na jakie trzy karty postawić pieniądze, by wygrać
wielką fortunę. Warunek był jeden: później już nigdy, ale to nigdy, nie wolno
było zasiąść do gry. A potem są naprawdę niezwykłe perypetie pewnego gracza,
który jak o tym usłyszał, to już nie mógł znaleźć spokoju, aż dopiął swego…
Z ciekawostek:
pierwowzorem owej arystokratki z „Pikowej dama” była wiekowa księżna Natalia
Golicyna (widać ją powyżej, portret z Wikipedii), która w młodości brylowała w
paryskich salonach. Podobno we Francji naprawdę spotkała tajemniczego hrabiego
Saint Germain i podobno on naprawdę zdradził jej sekret trzech kart. Potem mieszkała
w Petesburgu w pałacu przy ulicy Małej Morskiej, a jej duch jakoby straszy tam
do dzisiaj. W czasach Puszkina była już w bardzo podeszłym wieku. Musiała chyba
cierpieć na jakieś schorzenia endokrynologiczne, bo na starość urosła jej broda
i wąsy (musicie wierzyć mi na słowo, bo nie uwidoczniono tego na żadnym
portrecie). Nazywano ją więc „damą z wąsami” lub bardziej elegancko, po
francusku: Princesse Moustache.
Treść „Pikowej damy”
prowokowała później wielu twórców. Zrobiono według niej dwie opery, jedną
operetkę i kilka filmów. Obejrzałam na
YT naprawdę piękną ekranizację Igora Maslennikowa z 1982 r. kręconą w zimowym
Petersburgu (wtedy chyba Leningradzie;). Jest to dość ciekawe ujęcie tematu,
gdyż w filmie jest narrator (w tej roli
Ałła Demidowa, która przechadza się po Petersburgu i jego pałacach, recytując
dokładnie całą treść noweli), a prócz niej pojawiają się inni aktorzy
rozgrywający najważniejsze sceny. Wspaniały, klimatyczny, skłaniający do
refleksji film.
Nie muszę chyba
dodawać, że inne teksty Puszkina też są wspaniałe i wciągające! Najmniej chyba
podobał mi się „Dubrowski", choć to też jest ciekawe opowiadanie.
Puszkin Aleksander, „Opowieści”,
tłum. Seweryn Pollak i Stanisław Strumph Wojtkiewicz, wyd. Książka i Wiedza,
Warszawa 1949
Mam też takie wydanie dwóch
opowiadań Puszkina w pamiętnej serii z Kolibrem:
Puszkin Aleksander,
„Córka kapitana. Dama pikowa”, tłum. Tadeusz Stępniewski, Seweryn Pollak, wyd.
Książka i Wiedza, Warszawa 1989
Źródło ilustracji:
Wikipedia, File:Alexander Roslin 013.jpg
„Капитанская
дочка” ("Córka kapitana"):
Nie czytałam jeszcze niczego z twórczości Puszkina, ale planuję w najbliższym czasie to nadrobić. Jeszcze nigdy klasyka rosyjska mnie nie rozczarowała i mam nadzieję, że tak będzie i tym razem :)
OdpowiedzUsuńRead With Passion
Klasykę zawsze warto czytać!
UsuńDzięki za wizytę i pozdrawiam!