Translate

środa, 25 lipca 2018

Stanisław Bohdanowicz, „Ochotnik”, czyli dzieje żołnierza polskiej V Dywizji Syberyjskiej




Co za książka! Z gatunku tych, co to potrafią przeorać mózg czytelnikowi. Tych obrazów, jakie zobaczyłam (wyobraziłam sobie?) w trakcie lektury tych wspomnień, to nie da się „odzobaczyć”! Na zawsze pozostaną w mojej pamięci! O losach polskiej V Dywizji Syberyjskiej wiemy naprawdę mało, a były to losy niezwykłe.

Autor tej książki, Stanisław Bohdanowicz, urodził się w 1900 roku w Łunińcu (dzisiaj – miasto w Obwodzie Brzeskim na Białorusi) na Polesiu. Jego ojciec pracował na kolei jako maszynista, a w czasie rewolucji 1905 roku angażował się też w działalność rewolucyjną, za co został skazany na półtora roku więzienia. Siedział za kratami w Brześciu i w Pińsku, po odbyciu kary zwolniono go z pracy i zesłano z rodziną na osiedlenie w głąb Rosji. Cała rodzina pojechała z nim razem. Osiedli w Troicku w Obwodzie Czelabińskim (Rosja, miasto na Uralu), gdzie ojciec dostał pracę przy budowie kolei żelaznej w guberni orenburskiej. Stanisław chodził tam do gimnazjum, którego jednak nie skończył, bo tuż przed maturą, w 1918 roku, zgłosił się na ochotnika do polskiego wojska, które właśnie formowało się w Rosji. 

W 1918 roku w Omsku na Syberii powstał Polski Komitet Wojenny zajmujący się werbunkiem ochotników z Polaków mieszkających wtedy na Syberii. A było ich wielu, należeli do nich Polacy zesłani przez cara na osiedlenie w tamtych stronach, ale także tacy, którzy wyjechali na Sybir za chlebem, w poszukiwaniu pracy lub miejsca do życia (także dobrowolni polscy osadnicy). Wśród Polaków na Syberii znaleźli się też jeńcy z armii austriackiej lub niemieckiej. Polski Komitet Wojenny zorganizowal szkołę oficerską i podoficerską. Miał swoje delegatury w Omsku, Nowonikołajewsku (Nowosybirsk dzisiaj), Tomsku i Irkucku. Całością kierował major Walerian Czuma z II Brygady Legionów Polskich. W końcu utworzono z tych Polaków V Dywizję Strzelców Polskich, na czele której stanął pułkownik Kazimierz Rumsza. Liczyła ona około 12 tysięcy żołnierzy. 

Tak wyglądali ci wojacy w 1919 roku:



Ich zadaniem była walka z bolszewikami, a także wspieranie „białej” armii admirała Aleksandra Kołczaka i Korpusu Czechosłowackiego. Polscy żołnierze mieli ochraniać trasę Kolei Transsyberyjskiej na odcinku od Nowonikołajewska poprzez Aczyńsk, Krasnojarsk do stacji Klukwiennaja (około 1000 kilometrów). Dywizja dysponowała czterema pociągami pancernymi, które nosiły nazwy „Kraków”, „Warszawa”, „Poznań”, „Poznań II” i jeszcze kilkoma uzbrojonymi statkami, które pływały po rzece Ob. Niestety, wraz z przegraną wojsk admirała Kołczaka, przegrali także polscy żołnierze z Syberii, którzy w większości dostali się do bolszewickiej niewoli. Tylko część z nich przedostała się na wschód, aż do Harbinu w Chinach. Dalszy los żołnierzy wziętych do niewoli przez bolszewików był marny: obozy koncentracyjne, głód, chłód, choroby, masowe wymieranie. Nie wszyscy dotrwali do szczęśliwego końca, jakim była wymiana jeńców między Polską a Związkiem Radzieckim w 1921 roku.  

Stanisław Bohdanowicz trafił do wojska jako młody, niewinny chłopiec. Odprowadzał go tam ojciec, przestrzegając po drodze przed pijaństwem, hulankmi i towarzystwem upadłych kobiet. Jednak zaraz na początku koledzy uświadomili go jak wygląda prawdziwe życie w armii, gdzie były hulanki, swawole i roiło się od chętnych dziewczyn, chcących umilić życie żołnierzom. Służył w oddziale łączności. Był dobrze ubrany i wyekwipowany. Najlepszy okres służby wojskowej przeżył w Nowonikołajewsku. W tamtym okresie nasi żołnierze ogarnięci patriotycznymi uczuciami, starali się akcentować na mundurach elementy świadczące o polskości:

„Umundurowanie i uzbrojenie było rozmaite, żołnierze zresztą mało się różnili od kołczakowskich, chyba byli lepiej odżywieni, czyściejsi, no i mieli orzełki na wysokich papachach z koźlej skóry. Lecz nie bardzo było je widać, bo ginęły wśród kudłów. Za to amarantu było tak dużo, że zabrakło go już w sklepach. Każdy naszywał według własnego gustu naszywki, wypustki, patki i lampasy. Widziałem takich elegantów, co nawet guziki u płaszcza mieli obszyte amarantem. Wciąż śmiał się z tego Michajłowski, eksdowborczyk i ekskomisarz bolszewicki: „Naszywajcie, naszywajcie – powiadał – tak było i u Dowbora, będziecie potem zrywać, też miałem dużo naszytego amarantu, lecz go zdzierałem zębami i pazurami. Będzie i wy to robić.” (s 35)

Później rozpoczęła się ewakuacja polskiej dywizji na wschód, a jeszcze później, na stacji Klukwiennaja – poddanie się bolszewikom. Wtedy rozpoczęła się niewola. Relacja Bohdanowicza jest chyba jedną z pierwszych polskich opowieści o tym jak wyglądały bolszewickie łagry, które wtedy właśnie się tworzyły. On sam zajmował się tam głównie chowaniem zmarłych na tyfus (to są naprawdę przerażające sceny, chciałabym o nich zapomnieć, a nie mogę), potem pracował w syberyjskiej tajdze przy ścinaniu drzewa, wykonywał w ogóle wiele różnych prac, a najdziwniejszą z nich było uczenie czytania i pisania serbskich jeńców, w ramach radzieckiej walki z analfabetyzmem. Dręczyły go głód, chłód, choroby, robactwo i wszystkie inne nieszczęścia, jakie tylko mogą dopaść więźnia. Szczęśliwie udało mu się opuścić Związek Radziecki i wrócić do Polski w 1921 roku, a nawet połączyć z rodziną, która także w międzyczasie wyjechała z Syberii. 

Jest to bardzo dobrze i obrazowo napisana relacja. Czyta się to znakomicie! Jak na mój gust trochę w niej za wiele naturalistycznych, okropnych scen, ale takie tam było właśnie życie i warunki bytowania. Autor spisywał swą opowieść po latach, wykazując się niesamowitą pamięcią i dbałością o szczegóły. Może zrobił sobie jakieś notatki zaraz po przyjeździe do Polski? Z ciekawostek: przez pewien czas w okresie międzywojennym Stanisław Bohadanowicz pracował w Banku Spółek Zarobkowych w mojej rodzinnej Bydgoszczy.  

Ta książka to lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy chcą poznać i zrozumieć zawiłą historię stosunków polsko-rosyjskich i trudną polską drogę do wolności.  



Bohdanowicz Stanisław, „Ochotnik”, PWN „Karta”, Warszawa 2014

Źródło zdjęcia: Wikipedia, File:5th Siberian Polish Division 1919.jpg

4 komentarze:

  1. Podpisuję się po powyższym komentarzem do książki "Ochotnik". Stanisław Bohdanowicz II wojnę światową spędził w Zwierzyńcu na Lubelszczyźnie, gdzie włączył się w konspirację w ramach AK - ps. "Tama". Zmarł w styczniu 1946 na zawał serca. Pochowany jest w starej części miejscowego cmentarza. Cześć Jego Pamięci! Ewa Kuhn

    OdpowiedzUsuń
  2. Na opublikowanym powyżej zdjęciu - na pierwszym planie: z lewej dr Władysław Wróblewski - lekarz 5 Dywizji Syberyjskiej, późniejszy lekarz naczelny Ordynacji Zamoyskich w Zwierzyńcu, po prawej Stanisław Kuhn, oficer w 5 Dywizji Syberyjskiej - jego żona Zofia z Wróblewskich była też dywizyjnym lekarzem. Wszyscy opisani są w "Ochotniku". Wrócili do Polski w 1921 r. w ramach wymiany jeńców wojennych.

    OdpowiedzUsuń