Po
raz kolejny wróciłam do jednej z najpiękniejszych książek mojego dzieciństwa.
Jeszcze raz przeczytałam „Nędzników” Wiktora Hugo, co zajęło mi przeszło dwa
tygodnie czasu.
Bo
powieść ta jest naprawdę ogromna! W wydaniu, które posiadam, to jest prawie dwa
tysiące stron druku! Wcześniej czytałam wydanie czterotomowe wypuszczone przez
PIW w latach 1950. lub 1960. zeszłego stulecia. A po raz pierwszy zapoznałam
się z dziełem Wiktora Hugo w postaci skróconej. W drugiej, a może trzeciej
klasie podstawówki, wypożyczyłam z biblioteki szkolnej cienką książeczkę pod
tytułem „Kozeta”. To był skrót dziejów Kozety z okresu pobytu u strasznych karczmarzy
Thenardierów pod Paryżem. Biedna dziewczynka musiała wstwać o świcie i pracować
ponad siły. Do końca życia chyba zapamiętam opis, jak Kozeta została wysłana po
wodę do lasu ciemną nocą (a była to noc wigilijna!) i jak nieoczekiwanie zjawił
się jej wybawca w postaci tajemniczego mężczyzny, który wykupił ją z niewoli
Thenerdierów. To była piękna i straszna baśń ze szczęśliwym zakończeniem.
Po
raz drugi zetknęłam się z tą powieścią, kiedy czytali ją moi rodzice. Była
wypożyczona z biblioteki, trochę się już rozsypywała, znak, że dobre czytadło.
Akurat leżałam chora w łóżku z jakimś przeziębieniem. I to była naprawdę
cudowna lektura na zimową chorobę. Zagłębiłam się w opowieść o losach bohaterów
i całkowicie odleciałam. Dzisiaj nie mam pojęcia, jak udało mi się przebrnąć
przez te opasłe tomy w wieku dwunastu czy trzynastu lat. I przeczytałam całość!
Nawet te nudne rozważania autora na temat budowy społeczeństwa i rewolucji.
Jeśli
ktoś nie pamięta – „Nędznicy” składają się właściwie z dwóch części, które
wzajemnie się przeplatają i nakładają na siebie. Jedna to przygodowa opowieść o
losach byłego galernika Jana Valjeana i jego przybranej córki Kozety, a druga
to eseistyczna wypowiedź Wiktora Hugo w sprawach społecznych. Ta pierwsza jest
rodem z XIX-wiecznej powieści tajemnicy, pełna przygód i niezwykłych zakrętów
akcji, niesłychanie cudowna i wciągająca, prawie baśniowa. Ta druga zaś – cóż,
tą drugą można sobie spokojnie odpuścić bez żadnej straty. Dlatego też w PRL-u
wydawano skróty tej powieści, w dwóch, a nawet w jednym tomie. To samo dotyczy
adaptacji filmowych, zwykle są one bardzo skrótowe, no i oczywiście całkowicie
pomijają wykład politycznych poglądów autora.
Jakie
były te poglądy? W skrócie: Bóg – nie, sądownictwo – nie, policja – nie,
bogacenie się – nie i tak dalej. Hugo zaprezentował w „Nędznikach” program
anarchistycznej rewolucji, która – jego zdaniem – ma polegać na zniszczeniu
istniejącego porządku społecznego. Co ma być potem? Co ma być w zamian? Aaaa,
tego to już nie napisał. Do tego by musiał nazywać się Karol Marks, a nie
Wiktor Hugo! Jednak podobnie jak Marks, Hugo był antyklerykałem i ateistą, więc
zawarł w swej powieści potworne wręcz ataki na Kościół katolicki jako
instytucję w ogólności, a na klasztory żeńskie w szczególności. Te ataki są tak
niezwykle silne, że zastanawiałam się, czy ta książka nie znalazła się kiedyś
tam na kościelnym indeksie ksiąg zakazanych. Trzeba by sprawdzić! Że też ja
tego nie zauważyłam podczas dziecięcej lektury! Ale cóż, wtedy śledziłam tylko
zwroty akcji i nic innego mnie nie interesowało. Choć przecież, pamiętam, że te
brzydkie słowa o klasztorach na pewno wtedy czytałam. Ale mnie to jakoś nie
obeszło, choć byłam przecież do bólu pobożną panienką i stale latałam do kościoła na różne tam roraty, drogi krzyżowe, Gorzkie Żale, w maju - na nabożeństwa majowe, w październiku - na różaniec, zwykłych mszy niedzielnych już nie licząc! A moim marzeniem było zostać zakonnicą :)))
Teraz
czytałam to z innym uczuciem. Znając już biografię autora, jego niechęć do religii
katolickiej (Andre Maurois, autor jego biografii „Olimpio, czyli życie Wiktora
Hugo”, pisze, że prawdopodobnie w ogóle nie był ochrzczony, tacy to byli ci
Francuzi w okresie napoleońskim), jego rozbuchane życie erotyczne (tu żona, tu
kochanka-aktoreczka, a przez jakiś czas obie naraz w jednym domu) i skłonności do
spirytyzmu (w swoim domu na wyspie Guernsey Hugo urządzał seanse
spirytystyczne, podczas których rozmawiał z duchami nieżyjących artystów i
filozofów, to było właśnie w trakcie pisania „Nędzników”) nabrałam dystansu do
jego propozycji zburzenia istniejącego porządku społecznego. Może coś w tym
jest, że na stare lata człowiek staje się legalistą, obrońcą istniejącego
porządku społecznego i nie chce już niczego burzyć? Anarchia to już chyba nie
dla mnie!
Hugo
Wiktor, „Nędznicy”, tłum. Wincenta Limanowska, wyd. Bellona, Warszawa 2014, t.
1,2
Francois Ceresa napisał kontynuację losów Kozety, Mariusza i i inspektora Javerta. Pierr Hugo pra-pra-wnuk pisarza starał się sądownie wstrzymać publikację książek Ceresa, żądał wielomilionowego odszkodowania za rzekome naruszenie praw autorskich. Sąd jednak oddalił pozew. Muszę przyznać, że "Kozeta czas złudzeń" i "Ucieczka Mariusza" to zupełnie inny warsztat pisarski, któremu brakuje lekkości pióra Victora Hugo. Dwa tomu "Nędzników" Hugo to lektura wielowarstwowa, takie książki potrafią pisać tylko pisarze o bogatym wnętrzu duchowym. Warto tę lekturę przeczytać kilka razy, bo na różnych etapach naszego życia mamy inną wrażliwość i inny bagaż doświadczeń. Dlatego "Nędzników" czyta się tak, jakby zawsze czytało się tę lekturę pierwszy raz. A prywatne życie Viktora Hugo jest tak ciekawe i oryginalne, że na pewno warto spojrzeć na jego twórczość poprzez wizjonerski pryzmat nowego "idealnego" świata.
OdpowiedzUsuńO, to ciekawe, dzięki za ten komentarz! Nie wiedziałam, że ktoś napisał kontynuację "Nędzników". Ale to już jest i tak strasznie długie, chyba nie chciałoby mi się czytać przedłużenia. W ogóle, te kontynuacje wielkich powieści to są takie sobie, nie mam z nimi pozytywnych doświadczeń.
UsuńByłaś niezwykłym dzieckiem, skoro czytałaś "Nędzników" w dziecinstwie:) W Teatrze Muzycznym w Łodzi grają teraz musical na ich podstawie. Wybieram się.
OdpowiedzUsuńByłam bardzo chorowitym dzieckiem, a w domu nie było telewizora. Tylko radio i książki. Czytałam wszystko, jak leci, to, co sama przynosiłam z biblioteki dziecięcej i to, co przynosili rodzice. Mój ojciec miał wtedy fazę na literaturę francuską. W ten sposób przeczytałam Hugo, Dumasa i Balzaka. Poległam na Stendhalu, zmęczył mnie okropnie. Sama z własnej woli przeczytałam też prawie całego Dickensa. Może za wcześnie? Ale te książki były w domu, a ja się nudziłam.
UsuńPani wciąż jest niezwykłą osobą.
UsuńNie miałam pojęcia, że autor miał takie poglądy! Ale też w sumie nigdy się nim nie interesowałam... Lubię musical stworzony na bazie powieści, ale do niej mnie w tym momencie jednak nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńAch, bo te poglądy (całe partie powieści!!!) są pomijane przez twórców filmowych adaptacji. O tym się zapomina. Polecam biografię Wiktora Hugo - napisał Andre Maurois.
UsuńJa tego nie czytałam, bo w dzieciństwie się na nią nie natknęłam, a w bibliotece nie było. Oglądałam film, tylko. Nawet zamierzałam wysłuchać tej książki w formie audiobooka, ale skoro to tak opasłe dzieło, to czytanie zajmie mi mniej czasu.
OdpowiedzUsuńNie zmam książki, ale wydaje mi się, że poglądy autora trzeba rozpatrywać w kontekście czasów, w jakich żył Hugo. To jeszcze romantyzm, a więc czasy obalania klasycznych poglądów. Jeśli chodzi o antyreligijność, to może też trzeba brac pod uwagę czasy? Że troszkę to anty było soborowe? Że słusznie się burzyli ci anarchiści? Że chcieli pokazać to co zaskorupiałe w systemie? Skojarzyło mi się z 'Agonią dźwięków' Cabre. Czytała Pani?
"Nędznicy" są w audiobooku, nawet ostatnio widziałam na stronie Empiku. Ale ileż to godzin słuchania! Chyba lepiej poczytać?
UsuńDroga Izabelo, toż wiem, że to anachronizm - rozpatrywać poglądy autora w odniesieniu do współczesności. Ale co ja zrobię, że ten cały Hugo miejscami mnie wkurzał? :)))
Być może i mnie wkurzy, zobaczę jak przeczytam, bo jednak przeczytam. Lubie słuchać książek, ale w tym przypadku rok by mi zeszło.
UsuńMiałam dwanaście lat ja czytałam "Nedznikow".Byłam chora na astmę i wtedy mój świat to świat książek.Do tej pory mi to zostało,miłość do książek.A "Nedznicy"pozostawlili trwały ślad w pamieci😀😀
OdpowiedzUsuńNo, to tak jak ze mną! Książki były moimi najlepszymi towarzyszami w tych licznych dziecięcych chorobach. Nie miałam astmy, ale byłam wciąż przeziębiona, jakieś zapalenia ucha, gardła, opłucnej, takie tam... To byly całe dni leżenia w łóżku. Wolałam czytać, niż patrzeć w sufit! Pozdrawiam!
Usuń"Nędznicy" to taki trochę mój wyrzut sumienia, a przecież to klasyka. Z przyjemnością bym przeczytała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Naprawdę warto, bo ta opowieść naprawdę jest magiczna i wciągająca!
UsuńTeż pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzyszediłem z antyklerykałem, ale reszta to totalne bzdury... - Hugo nie był zwolennikiem anarchii, a demokracji i republiki
Usuń- był wierzący i wychował swoje dzieci w wierzę
- często krytykował poglądy socjalistyczne
- bogacenie nie? Przecież główny bohater zbogacił się, a wzbogacił się przez swoją pracę. Hugo nie miał probelmu do istnieia bogaczy, a do ich stosunku do biedoty. Popierał bogactwo, które dawało pracę, daniny biedzie
- Pierwsze strony powieści przedstawiają Biskupa, który jest żyjącym świętym, a główny bohater, który dzięki pomocy Biskupa odnajduje drogę w służbie Boga, w służbie, gdzie poświęcenie, przebaczenie, miłość jest istotną rzeczą