Translate

poniedziałek, 29 stycznia 2018

Maria Diatłowicka, „Mozaika rodzinna. Losy polskich potomków Johanna Reiffa, mieszczanina, Niemca osiadłego w Polsce”



I znowu wracam do czytania cudzych wspomnień. Tym razem jest to wielka i gruba księga zawierająca familijne opowieści Marii z Kalickich Diatłowickiej, która przedstawiła historię swojej rodziny na przestrzeni około 150 lat.

W związku z tym, że sama spisuję historię naszej rodziny, mam aptet na wszelkie sagi rodzinne, a także na publikacje związane z tematem polsko-niemieckich związków. Publikcję Marii Diatłowickiej znalazłam jesienią za parę groszy w taniej książce Dedalus i zamówiłam trochę po omacku, „na czuja”, nie wiedząc nic o autorce ani jej rodzinie.  No i właśnie skończyłam jej lekturę. Czytałam ją dość długo, w kilku ratach, ponieważ była to dla mnie lektura trudna. Książka jest pisana jakimś takim „gęstym” stylem. Jak pracowałam w gazecie to na takie publikacje mówiliśmy „blacha”. Znaczyło to, że brakuje tam jakiegoś rozbicia na drobniejsze akapity czy dialogi. No, blacha! Znaczy - ciężkie w czytaniu.  „Blacha” polega na tym, że czasami jeden akapit obejmuje całą stronnicę. Oko nie ma się jak ślizgać podczas lektury. Przyzwyczajona do uroczych pamiętnikowych opowieści kresowych dam pisanych lekkim stylem – trochę męczyłam się z tym tekstem.

Ale do rzeczy!

Maria Diatłowicka przedstawiła dzieje swojej rodziny zaczynając od pra, pra, pradziadka, który przywędrował gdzieś z Niemiec na teren Polski w początkach XIX wieku i osiedlił się w Warszawie. Tam się ożenił i miał dzieci, te dzieci też miały dzieci i tak dalej. Rodzina była bardzo płodna i liczna w każdym pokoleniu. Byli mieszczanami, ewangelikami, mieli świadomość swego niemieckiego pochodzenia, ale bardzo szybko ulegli czarowi polskiej kultury i języka, stając się szybko Polakami. Jedyne, co się zachowało z tego dziedzictwa, to przynależność do religii protestanckiej, bo już w dwudziestoleciu międzywojennym potomkowie Johanna Reiffa byli Polakami całą gębą. Prawdziwa próba ogniowa tej polskości była w okresie II wojny światowej  i niemieckiej okupacji, kiedy rodzina nie podpisała volkslisty, wybierając polskość. A było to trudne, bo władze okupacyjne ich namawiały, jak również czynili to różni niemieccy kuzyni, którzy nawet załatwili im mieszkanie w Berlinie, bo – jak mówili – „Warszawa jest niebezpieczna dla Niemców”. 

Widać, że Maria Diatłowicka włożyła naprawdę wiele pracy w tę książkę. Zbadała dokładnie drzewo genealogiczne. Dotarła do członków mocno rozgałęzionej rodziny, przeprowadziła też studia historyczne. Książka aż roi się od cytatów z różnych tekstów historycznych, zwłaszcza w pierwszej części przedstwiającej pradzieje tej rodziny w Polsce. Jest to z pewnością interesujące, ale niewiele ma wspólnego z prawdziwą memuarystyką, czyli z opowieściami rodzinnymi, na które wcześniej liczyłam. Naprawdę ciekawie robi się dopiero wtedy, kiedy dochodzimy do opowieści, jakie autorka usłyszała od swojej babci i matki (najlepszy jest opis rodzinnej kamienicy na Smoczej), a potem już do jej własnych przeżyć.  Wtedy zmienia się styl opowieści, robi się ciekawszy i bardziej kolokwialny. I to już czytałam z prawdziwą przyjemnością.  

Autorka jako dziecko przeżyła w Warszawie okupację hitlerowską, potem powstanie warszawskie (uwaga! bardzo dokładny opis!) i wyjście Polaków z Warszawy. Mimo, że miała wtedy tylko kilka lat, zapamiętała dokładnie te dramatyczne wydarzenia. Po wojnie jej rodzice osiedlili się w poniemieckiej willi w górnym Sopocie. Natrafiłam w jej książce na pyszne opisy tej dziwacznej, trudnej do zrozumienia poniemieckiej rzeczywistości, z jaką spotkali się Polacy na Ziemiach Odzyskanych. Druga gałąź rodziny osiadła we Wrocławiu (z tej gałęzi pochodzi młodszy kuzyn autorki, nieżyjący już operator filmowy Edward Kłosiński, mąż Krystyny Jandy). 

Jak wspomniałam, ciężko mi się to czytało, bo uważam, że jest to publikacja dosyć nierówna. Ale nie odrzucam tej książki, pewnie będę do niej jeszcze wracać, gdyż zawiera masę szczegółów historycznych i obyczajowych z różnych epok. Z pewnością zainteresuje ona każdą osobę pasjonującą się dawną Warszawą i powstaniem warszawskim, a także dawnym Sopotem.


Wspomnienia Marii Diatłowickiej znaleźć można także w muzeum historii mówionej, o tutaj:

Diatłowicka Maria, „Mozaika rodzinna. Losy polskich potomków Johanna Reiffa, mieszczanina, Niemca osiadłego w Polsce”, Wydawnictwo Nowy Świat, Warszawa 2010
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz