Chcecie
poznać największe sensacje obyczajowe dziewiętnastowiecznej Ukrainy? Chcecie
wiedzieć, kto kogo zdradził, kto z kim miał nieślubne dzieci, kto był
stręczycielem, kto szulerem, kto bałagułą, kto trucicielem, a kto latami sypiał
z własnym kamerdynerem? Czytajcie „Pamiętnik mojego życia” Tadeusza
Bobrowskiego!
Autor
wstępu do tej książki, czyli profesor Stefan Kieniewicz, zadał sobie trud
policzenia grzechów ludzi opisanych przez Bobrowskiego. Wygląda to mniej więcej
tak: morderstwa – sztuk 2, malwersacje finansowe – sztuk 19, znęcanie się nad
chłopami – sztuk 7, utracjuszostwo – sztuk 12, uprawianie rozpusty – sztuk 10,
pijaństwo – sztuk 6 (tylko?). Poza tym, dwie ziemiańskie rodziny posądzono o
żydowskie pochodzenie, sześciu osobom wytknięto, że bezprawnie posługiwały się
tytułem hrabiowskim, 34 panie opisano jako romansujące na boku. Ale – twierdzi Kieniewicz
– cóż to jest w porównaniu z indeksem osobowym tych pamiętników obejmującym
setki osób? Wychodzi na to, że na cenzurowanym znalazł się u Bobrowskiego tylko
niewielki procent wołyńskiego ziemiaństwa.
Ale
i tak był skandal! Naprawdę wielki skandal! Po raz pierwszy książka ta została
wydana we Lwowie w 1900 roku, to jest sześć lat po śmierci autora. Cały
pierwszy tom i spora część drugiego zawiera opowieści i plotki (ale zawsze ze
wskazaniem źródła) o ludziach, których autor znał od najwcześniejszej młodości.
Są tu opisani sąsiedzi bliżsi i dalsi, krewni i znajomi poznani na Wołyniu, w
Kijowie i Petersburgu. Bobrowski pisze „jak jest”, nikogo nie oszczędza, nawet
najbliższej rodziny. Pisze, kto łajdak, a kto poczciwy, zwracając baczną uwagę
na moralność, szczególnie w przypadku dam. Jego opowieść wywołała liczne
protesty i sprostowania w pismach warszawskich i galicyjskich. Protestowali
zwłaszcza synowie osób, które Bobrowski posądził o niemoralne lub nieuczciwe
prowadzenie się. Podobno z powodu informacji zamieszczonych w tej książce
doszło nawet do kilku pojedynków na Ukrainie.
Autor
musiał być niezwykle bystrym obserwatorem i mieć fenomenalną pamięć, skoro po
latach powtórzył w swej książce tyle ciekawych historii i anegdot. A może to
były po prostu plotki, które szeptano sobie z uszka do uszka, po cichutku, w
salonach wołyńskiego ziemiaństwa? W każdym razie, trudno powiedzieć, by autor
był celowo złośliwy, czy też do kogoś jakoś tam uprzedzony. On po prostu
zanotował to, o czym wówczas mówiono. I chwała mu za to!
Przyznam,
że z początku trochę ciężko było mi zacząć lekturę tej książki, bowiem
spodziewałam się chyba czegoś innego. Ale jak już wgryzłam się w styl
Bobrowskiego, jak weszłam w ten dawny kresowy świat, jak zaczęłam dosłownie
słyszeć te wszystkie sensacyjne rozmowy, widzieć tych ludzi (trochę niczym z
Gogola), to już nie mogłam się oderwać od tej aryciekawej lektury. Dla
współczesnego czytelnika bardziej interesujący jest tom pierwszy, drugi,
poświęcony bardziej sprawom reformy rolnej, można sobie właściwie darować. Ale
pierwszy to jest naprawdę cenny dokument, jak wyglądało prawdziwe życie wołyńskiej
szlachty. Dzięki autorowi mamy szansę zajrzeć do ówczesnych salonów, buduarów,
a nawet pod kołderkę…
O
sobie samym napisał Tadeusz Bobrowski (na zdjęciu powyżej) zadziwiająco mało.
Cóż o nim wiemy? Urodził się w 1829 roku w Terechowie w powiecie berdyczowskim,
w guberni kijowskiej. Pochodził z uboższej szlachty, nie z posesjonatów. Uczył
się w gimnazjum w Kijowie, potem studiował prawo w Petersburgu, po śmierci ojca
wrócił na wieś, ożenił się bogato, ale żona zmarła wydając na świat córkę. Odziedziczył
po żonie spory majątek, ale potem musiał go oddać, bo zmarła także i ta córka,
w wieku zaledwie 12 lat. Bobrowski miał swój własny niewielki mająteczek, to jest około 600 hektarów we wsi Kazimierówka,
gdzie mieszkał do śmierci w 1894 roku. Zajmował się poradami i różnymi usługami
prawnymi dla sąsiadów, był m. in. wykonawcą testamentów i opiekunem sierot z
rodzin szlacheckich.
Zajmował
się także reformą ziemską polegającą na oczynszowaniu chłopów. Był
przeciwnikiem walki zbrojnej z zaborcą. Lubił dobrą kuchnię, trzymał
doskonałego kucharza, stać go było też na wyjazdy za granicę do wód. A poza
tym, siedział u siebie na kanapie, palił fajkę i pisał pamiętniki, będące
dziełem jego życia. Z kolei jego brat Stefan Bobrowski był jednym z przywódców
powstania styczniowego.
Siostrzeńcem
Tadeusza Bobrowskiego był słynny pisarz angielski Joseph Conrad (Józef Konrad
Korzeniowski), syn jednej ze starszych sióstr, która wyszła za Apollona
Korzeniowskiego. Po śmierci Korzeniowskiego wuj Bobrowski stał się prawnym
opiekunem przyszłego pisarza i roztaczał nad nim pieczę aż do jego usamodzielnienia
się. Podobno był przeciwny temu, by jego siostrzan robił karierę w marynarce
morskiej. Później widywali się rzadko,
ale przez długie lata wuj Tadeusz z dalekiej Ukrainy słał młodemu Conradowi
pomoc materialną. Prowadzili także obszerną korespondencję.
A
tu macie link do cyfrowej wersji pamiętników Bobrowskiego, zajrzyjcie, bo
warto:
Pamiętniki Tadeusza Bobrowskiego. T. 1-2 - Kujawsko-Pomorska ...
Bobrowski
Tadeusz, „Pamiętnik mojego życia”, t. 1 „O sprawach i ludziach mego czasu”, t.
2. „Wspomnienia wieku dojrzałego”, opracowanie, wstęp i przypisy – Stefan Kieniewicz,
PIW, Warszawa 1979
Źródło
ilustracji: Wikipedia, File:Tadeusz Bobrowski.jpg
Znakomita książka! Czytałam w cyfrowej bibliotece wydanie z początku XX wieku.
OdpowiedzUsuńDyskretny nie był i dobrze! Dziś to smaczki z epoki, ale kiedyś rzeczywiście nie dziwię się, że wiele rodzin poczuło się dotkniętych. Wszak odsłaniał sporo... :)
Bobrowski chyba odsłonił najwięcej, jeśli chodzi o obyczajowość. Ale z drugiej strony, te wszystkie sekrety rodzinne były wówczas publiczną tajemnicą, skoro o nich wszyscy wówczas wiedzieli. I tak uchronił je przed zupełną niepamięcią.
Usuń