Translate

wtorek, 31 maja 2016

Roman Senczin, „Rodzina Jołtyszewów”



„Rodzina Jołtyszewów” Romana Senczina to znakomita powieść z gatunku „russian depresion”. Jest tak dobrze napisana, że nawet ja - osoba panicznie unikająca depresyjnych nastrojów, ponurych książek i smutnych filmów - przeczytałam ją praktycznie jednym tchem. Posłużyła mi na jedno wieczorne posiedzenie. Przeczytałam i teraz trudno mi się otrząsnąć! Mogę tylko powiedzieć: ale facet ma pióro! 

Rzecz dzieje się w latach 1990., tuż po rozpadzie Związku Radzieckiego, gdzieś w Rosji, a dokładnie daleko na Syberii, na północ od Gór Sajańskich (wyguglujcie sobie, gdzie to, góry bardzo piękne). Rodzina Jołtyszewów składająca się z ojca Nikołaja, matki Walentyny i synów Artioma i Denisa mieszka w mieście, którego nazwy autor nie podaje. On jest milicjantem i pracuje w izbie wytrzeźwień, ona jest bibliotekarką. Młodszy syn Denis po wojsku odsiaduje wyrok za śmiertelne pobicie człowieka, starszy Artiom pracuje to tu, to tam, niczego nie umie i do żadnej pracy właściwie się nie nadaje. Mieszkają w służbowym mieszkaniu w bloku i po prostu żyją z dnia na dzień. I nagle zdarza się nieszczęście: Nikołaj podczas swego dyżuru w izbie wytrzeźwień zamyka w izolatce grupę mocno rozrabiających pijaków. Traktuje ich zbyt brutalnie, wskutek czego paru z nich trafia do szpitala na reanimację. A to już sprawa kryminalna! Nikołaj zostaje usunięty z pracy, musi także w ciągu miesiąca opuścić służbowe mieszkanie. I tak zaczyna się upadek rodziny Jołtyszewów. 

Z miasta wyprowadzają się na wieś do drewnianej chatki ciotki Walentyny, staruszki Tatiany. Nie potrafią przystosować się do nowej rzeczywistości. Walentyna nie daje rady dojeżdżać do pracy w mieście. Z początku próbują jakoś poprawić swój los: Nikołaj zaczyna budowę nowego domu w obejściu Tatiany, Artiom znajduje sobie dziewczynę we wsi i pozoruje, że szuka pracy. Jednak z czasem jest coraz gorzej i gorzej, nie będę pisać, co się tam dzieje, bo może ktoś chciałby to przeczytać, a nie chcę zdradzać fabuły. Powiem tylko, że wszystko zmierza ku tak wielkiej tragedii, przy której ponure książki Dostojewskiego to jest po prostu pikuś. Jeśli ktoś oglądał słynny film z 2007 roku „Ładunek 200” („Gruz 200”) w reżyserii Aleksieja Bałabanowa i jest mu jeszcze za wesoło, to może sobie poczytać o Jołtyszewach, ludzkich ofiarach rozpadu ZSRR. 

Podejrzewam, że jest to powieść w dużej mierze autobiograficzna. Jej autor, Roman Senczin, sam pochodzi z dalekiej Syberii, jego rodzina mieszkała w mieście Kyzył w Tuwińskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej, skąd musieli uciekać do Krasnojarskiego Kraju ze względu na konflikty narodowościowe pomiędzy Rosjanami a tubylcami. Tuwińcy to są po części jeszcze koczownicy, prawdziwi ludzie stepu, podobno spośród nich właśnie wywodzili się najlepsi wojownicy Dżingis Chana, a genetycznie są jakoby najbardziej zbliżeni  do Indian Ameryki Północnej. 


W powieści Senczina znajdziemy opowieść nauczycielki, która wraz z innymi Rosjanami uciekła z Tuwy, bo Tuwińcy zakradali się nocami do ich domów, palili, grabili i mordowali. Znajdziemy tam także inne realia obyczajowe związane z bytowaniem na syberyjskiej wsi, a więc wszechobecny alkohol, a także kwestie związane ze zbiorem leśnych grzybów i owoców (rodzina Jołtyszewów zbiera w tajdze owoce wiciokrzewu, które potem sprzedaje na targu w mieście na konfitury, nie pojmuję, kto robi konfitury z trującego wiciokrzewu, a może to tylko skomplikowana metafora literacka?), uprawą przydomowych działek, kłopotami związanymi z brakiem pracy, brakiem dróg, brakiem lekarstw, brakiem przyszłości i w ogóle jakichkolwiek perspektyw. Co robić? Jak żyć na tej prowincji zapomnianej przez Boga i ludzi? Jak wegetować na skraju syberyjskiej tajgi? Nie wiadomo! 

Na koniec – trochę optymizmu. Autorowi tej książki udało się przezwyciężyć wspomniany wyżej brak perspektyw i wydostać się z Syberii do Moskwy. W latach 1990. mieszkał w Abakanie i Minusińsku, imał się różnych zawodów (był m. in. dozorcą i pracownikiem fizycznym w teatrze), potem zaczął drukować swoje pierwsze opowiadania, w 1996 roku rozpoczął studia w Instytucie Literackim im. Gorkiego w Moskwie. Ma na koncie kilka powieści, z których „Rodzina Jołtyszewów” wydana w 2009 roku uważana jest za najlepszą (zdobyła wiele nagród literackich, w tym rosyjskiego Bookera). Obecnie jest znanym pisarzem i krytykiem literackim.   

Tu wywiad z Romanem Senczinem:






Senczin Roman, „Rodzina Jołtyszewów”, tłum. Magdalena Hornung, wyd. Noir sur Blanc, Warszawa 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz