„Na
polu chwały” to mało znany tekst Henryka Sienkiewicza. Ja także nie znałam go
do tej pory i – skoro już wpadł mi w ręce – postanowiłam przeczytać.
Jakie
wrażenia? Cóż, jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna. Rzecz dzieje się w
okolicach Radomia, gdzie mieszka zubożała szlachta, która musiała opuścić
Dzikie Pola, a nawet okolice Lwowa, z powodu buntów kozackich i tatarskich
najazdów.
Pan
Gedeon Pągowski, dawniej dumny właściciel sporego kresowego majątku, mieszka w
odziedziczonej po żonie Bełczączce ze swoją wychowanką Anulą Sienińską,
sierotą, ale „z tych” Sienińskich, co to każdy kiedyś wiedział. Anula straciła
na Kresach nie tylko swoją rodzinę, ale także wielkie rodowe majątki. Jest
biedna jak mysz kościelna, za to bardzo piękna i ma ogromne powodzenie u
mężczyzn. Interesują się nią mieszkający w sąsiedztwie bracia Bukojemscy, młody
Cyprianowicz oraz ubogi Jacek Taczewski (szlachcic na dwóch chłopach), potomek
słynnego rycerza Powały z Taczewa. Ten ostatni ma największe szanse u
dziewczyny, cóż, kiedy postanawia ożenić się z nią sam opiekun, który chce w
ten sposób zabezpieczyć przyszłość swojej wychowance. Chodzi o to, że na
Bełczączkę ostrzą sobie zęby krewni Pągowskiego ze strony żony i stary
szlachcic jest pewien, że po jego śmierci mogliby nękać Anulę procesami i
zajazdami. Większe prawa do majątku miałaby jako wdowa po nim. Niech więc wyjdzie
za niego, a po jego zgonie wybierze sobie małżonka zgodnie z upodobaniem. Pech
chce, że stary Pągowski umiera w czasie uroczystości zaręczynowych, nic
dziewczynie nie zapisawszy, a do jego dworu zaraz wprowadzają się pazerni
krewni czyhający na majątek. I zaczyna się prawdziwa gehenna dziewczyny…
Myślałam,
że tytuł „Na polu chwały” wskazuje na jakieś działania wojenne, że – być może –
będzie to powieść o zwycięstwie pod Wiedniem, ale gdzie tam! Bohaterowie
powieści dopiero wybierają się pod Wiedeń z królem Janem III Sobieskim. Jest to
raczej romans sarmacki z dobrze uchwyconym tłem obyczajowym. Mamy tu dużo
bijatyk a nawet pojedynków (Jacek Taczewski świetnie włada szablą, szermierki uczył
go ksiądz Woynowski, a tego uczył sam pan Wołodyjowski), ale główny wątek to
dzieje nieszczęśliwej sieroty bitej i poniewieranej przez nieuczciwych
spadkobierców Pągowskiego. Jest parę ciekawych typów szlacheckich, m. in.
wspomniany wyżej ksiądz Woynowski, były rycerz, który trzyma u siebie na
plebanii istny zwierzyniec; interesujący są też młodzi zabijacy, czyli bracia
Bukojemscy noszący imiona czterech ewangelistów czy szlachetna rodzina
Cyprianowiczów (niestety, pogardzana przez Pągowskiego bo to potomkowie
ormiańskich kupców ze Lwowa, uszlachcona dopiero 3 czy 4 pokolenia wcześniej).
Nie
jest to tekst tak marny, jak mówią źli ludzie nie znający Sienkiewicza. Ja
uważam, że to jest tak… Jeśli ustalić,
że „Trylogia” to szeroka panorama, obraz malowany kolorowymi farbami, to „Na
polu chwały” jest po prostu małym, czarno-białym szkicem w ołówku. Widać tam
rękę mistrza, wiadomo, że nie byle kto to stworzył, ale małe to i skromniutkie.
Wiele wątków mogłoby zostać pociągniętych dalej, niektóre postaci zasługują na
szersze potraktowanie, tak samo język narracji mógłby być bardziej stylizowany
na staropolski, tak jak to było w „Trylogii”. Ale nie jest. Być może taki
właśnie był zamysł autora? Tekst ukazał się drukiem w 1906 roku, dobrych
kilkanaście lat po „Trylogii”, a przed „Wirami” i przed „W pustyni i w puszczy”.
Łyknęłam
„Na polu chwały” w jeden wieczór, nie nudząc się przy tym, dotrwałam do końca,
a to dla mnie ważne, bo więcej teraz książek zaczynam niż kończę. Taka miła sarmacka
ramotka dla miłośników gatunku i twórczości Sienkiewicza. Warto!
Sienkiewicz
Henryk, „Na polu chwały”, Wydawnictwo Lubelskie, Lublin 1986
Siedzę teraz na maturach i z przerażeniem słyszę, że młodzież nie ma pojęcia, w którym wieku żył Sienkiewicz, a "Krzyżaków" zalicza do "Trylogii"...
OdpowiedzUsuń