Translate

czwartek, 9 lipca 2015

Dorota Abramowicz, „Największe tajemnice Pomorza. Zaginione skarby. Niewyjaśnione zagadki. Zapomniane miejsca”


Książka Doroty Abramowicz o tajemnicach Pomorza to idealna lektura na wakacje, zwłaszcza jeśli spędza się je właśnie na Pomorzu. Znana dziennikarka z „Dziennika Bałtyckiego” od lat tropi różne sensacyjne tematy i wątki związane z tym regionem.

W „Największych tajemnicach Pomorza” przeczytać można o nawiedzonych miejscach na Pomorzu, poszukiwaniach Bursztynowej Komnaty i mrocznych sekretach gauleitera Alberta Forstera; o Brunonie Groningu - tajemniczym uzdrowicielu z Gdańska-Oliwy, najrozmaitszych skarbach, w tym o zaginionym skarbcu Bazyliki Mariackiej w Gdańsku, UFO na Pomorzu, templariuszu ze Skarszew i polskim astrologu Leszku Weresie, który na kilka dni wcześniej przewidział zamach 9/11 w Nowym Jorku. 

Dorota Abramowicz ma lekkie pióro i pisze tak, że przykuwa od razu uwagę czytelnika, zwłaszcza takiego, dla którego słowa „tajemnica” i „nieznane” należą do najbardziej atrakcyjnych. Jej opowieści są żywe i barwne, oparte w większości na relacjach świadków pamiętających dramatyczne dzieje Pomorza związane z II wojną światową i jej końcem. 

Rzuciłam się na tę książkę, bowiem idealnie pokrywa się ona z tym, czym od przeszło 20 lat sama zajmuję się zawodowo i prywatnie. Mam za sobą niejedną interesujacą wycieczkę śladami Bursztynowej Komnaty i innych pomorskich skarbów. W sierpniu 1979 roku, będąc na wczasach FWP w Jastarni na Helu, na własne oczy widziałam ów słynny pojazd, który do dziś uchodzi za pojazd UFO. Pamiętam, jak wieczorem stałam z innymi ludźmi na plaży i gapiłam się w niebo na tajemniczą świetlistą kulę lecącą po niebie w stronę Zatoki Gdańskiej. W latach 90. poszłam z ciekawości na spotkaniu miłośników Brunona Groninga w Wojewódzkim Domu Kultury w Bydgoszczy. W tym samym czasie wysłuchałam jednego z arcyciekawych wykładów na temat astrologii, które Leszek Weres wygłosił na jakimś festiwalu parapsychologicznym. Reportaże Doroty Abramowicz doskonale uzupełniają moją wiedzę na te i inne interesujące tematy.

Należę do osób bardzo wybrednych, ale muszę powiedzieć, że zakup tej pozycji i jej lektura są dla mnie niezwykle satysfakcjonujące. Książka pani Abramowicz z pewnością trafi na honorowe miejsce na mojej półce z przewodnikami turystycznymi i wydawnictwami regionalnymi. 

Jedyne, co mnie martwi to fakt, że takich publikacji nie wydają POLSKIE wydawnictwa, tylko będący w niemieckich rękach polskojęzyczny „Dziennik Bałtycki”. Zawsze jak biorę do ręki tę gazetę, czuję się jak Polak-patriota w czasie okupacji, kiedy czytał prasę wydawaną po polsku przez hitlerowców. 

Jak można było dopuścić, by polskie media, w tym prawie wszystkie dzienniki, znalazły się w obcych rękach? Proces ten nastąpił tuż po 1989 roku, prawie niezauważenie dla opinii publicznej. Obecnie jedynym dziennikiem w języku polskim i należącym do polskiego kapitału jest „Nasz Dziennik” Ojca Rydzyka. Wszystkie inne – to gazety z udziałem kapitału obcego. Jest nad czym zapłakać! Jest o co powalczyć!  

Tak to wygląda obecnie, te tytuły wydawane są po polsku, ale ich wydawcy są obcy:

Polecam jeszcze ten obrazek pod rozwagę:




Abramowicz Dorota, „Największe tajemnice Pomorza. Zaginione skarby. Niewyjaśnione zagadki. Zapomniane miejsca”, wyd. Polska Press sp. z o.o., Oddział w Gdańsku, Gdańsk 2015

6 komentarzy:

  1. Z przyjemnością poznam zagadki Pomorza! Dziękuję za rekomendację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo! Tyle tylko, że nie wiem, jak wygląda sprawa dystrybucji tej książki w innych rejonach Polski, poza Pomorzem. U nas była sprzedawana w zeszła sobotę jako dodatek do "Dziennika Baltyckiego", i to nie we wszystkich kioskach.

      Usuń
  2. To lektura dla mnie! W początkach sierpnia będę tydzień w Gdańsku i nastawiam się na zwiedzanie.
    Czasem sobie myślę, co by się stało gdyby Bursztynową Komnatę odnaleziono. Co zrobiliby Rosjanie w tej sytuacji? Wszak została pieczołowicie zrekonstruowana w Carskim Siole.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tydzień na Gdańsk to mało! A jeszcze Sopot, a Gdynia? A Kaszuby, Żuławy? Ech, miesiąc można zwiedzać! :)))
      A ksiązka ta na pewno się przyda!
      Co do Bursztynowej Komnaty to jest też ciekawy trop wiodący do zamku w Pasłęku oraz do Topolna, małej wsi na Żuławach, gdzie gauleiter Koch miał swoją posiadłość. A moi dziadkowie przyszli na Ziemie Odzyskane po wojnie, w 1947 roku i mieszkali niedaleko tegoż Topolna. Spędzałam tam piekne wakacje w latach 60. i 70. Poniemieckie "skarby" znajdowałam pod gankiem domu dziaków ;)))

      Usuń
    2. Wiem, wiem... ale czas ogranicza. A to nie jedyne miejsce, które chcę w sierpniu zobaczyć, mam też szlak na Mazowszu do przemierzenia. Ten drugi to bardziej przygotowania do następnej książki :)

      Usuń
    3. Och, stopniujesz napięcie, stopniujesz ;))) Ciekawa jestem, kto tym razem będzie Twoją kolejną bohaterką?

      Usuń