Książka
Doroty Abramowicz o tajemnicach Pomorza to idealna lektura na wakacje,
zwłaszcza jeśli spędza się je właśnie na Pomorzu. Znana dziennikarka z „Dziennika
Bałtyckiego” od lat tropi różne sensacyjne tematy i wątki związane z tym
regionem.
W
„Największych tajemnicach Pomorza” przeczytać można o nawiedzonych miejscach na
Pomorzu, poszukiwaniach Bursztynowej Komnaty i mrocznych sekretach gauleitera
Alberta Forstera; o Brunonie Groningu - tajemniczym uzdrowicielu z
Gdańska-Oliwy, najrozmaitszych skarbach, w tym o zaginionym skarbcu Bazyliki
Mariackiej w Gdańsku, UFO na Pomorzu, templariuszu ze Skarszew i polskim
astrologu Leszku Weresie, który na kilka dni wcześniej przewidział zamach 9/11
w Nowym Jorku.
Dorota
Abramowicz ma lekkie pióro i pisze tak, że przykuwa od razu uwagę czytelnika,
zwłaszcza takiego, dla którego słowa „tajemnica” i „nieznane” należą do najbardziej
atrakcyjnych. Jej opowieści są żywe i barwne, oparte w większości na relacjach
świadków pamiętających dramatyczne dzieje Pomorza związane z II wojną światową
i jej końcem.
Rzuciłam
się na tę książkę, bowiem idealnie pokrywa się ona z tym, czym od przeszło 20
lat sama zajmuję się zawodowo i prywatnie. Mam za sobą niejedną interesujacą wycieczkę
śladami Bursztynowej Komnaty i innych pomorskich skarbów. W sierpniu 1979 roku,
będąc na wczasach FWP w Jastarni na Helu, na własne oczy widziałam ów słynny
pojazd, który do dziś uchodzi za pojazd UFO. Pamiętam, jak wieczorem stałam z
innymi ludźmi na plaży i gapiłam się w niebo na tajemniczą świetlistą kulę
lecącą po niebie w stronę Zatoki Gdańskiej. W latach 90. poszłam z ciekawości
na spotkaniu miłośników Brunona Groninga w Wojewódzkim Domu Kultury w
Bydgoszczy. W tym samym czasie wysłuchałam jednego z arcyciekawych wykładów na
temat astrologii, które Leszek Weres wygłosił na jakimś festiwalu parapsychologicznym.
Reportaże Doroty Abramowicz doskonale uzupełniają moją wiedzę na te i inne
interesujące tematy.
Należę
do osób bardzo wybrednych, ale muszę powiedzieć, że zakup tej pozycji i jej lektura są
dla mnie niezwykle satysfakcjonujące. Książka pani Abramowicz z pewnością trafi
na honorowe miejsce na mojej półce z przewodnikami turystycznymi i
wydawnictwami regionalnymi.
Jedyne, co mnie martwi to fakt, że takich
publikacji nie wydają POLSKIE wydawnictwa, tylko będący w niemieckich rękach
polskojęzyczny „Dziennik Bałtycki”. Zawsze jak biorę do ręki tę gazetę, czuję się
jak Polak-patriota w czasie okupacji, kiedy czytał prasę wydawaną po polsku przez
hitlerowców.
Jak
można było dopuścić, by polskie media, w tym prawie wszystkie dzienniki, znalazły
się w obcych rękach? Proces ten nastąpił tuż po 1989 roku, prawie niezauważenie
dla opinii publicznej. Obecnie jedynym dziennikiem w języku polskim i
należącym do polskiego kapitału jest „Nasz Dziennik” Ojca Rydzyka. Wszystkie
inne – to gazety z udziałem kapitału obcego. Jest nad czym zapłakać! Jest o co
powalczyć!
Tak to wygląda obecnie, te tytuły wydawane są po polsku, ale ich wydawcy są obcy:
Abramowicz
Dorota, „Największe tajemnice Pomorza. Zaginione skarby. Niewyjaśnione zagadki.
Zapomniane miejsca”, wyd. Polska Press sp. z o.o., Oddział w Gdańsku, Gdańsk 2015
Z przyjemnością poznam zagadki Pomorza! Dziękuję za rekomendację.
OdpowiedzUsuńProszę bardzo! Tyle tylko, że nie wiem, jak wygląda sprawa dystrybucji tej książki w innych rejonach Polski, poza Pomorzem. U nas była sprzedawana w zeszła sobotę jako dodatek do "Dziennika Baltyckiego", i to nie we wszystkich kioskach.
UsuńTo lektura dla mnie! W początkach sierpnia będę tydzień w Gdańsku i nastawiam się na zwiedzanie.
OdpowiedzUsuńCzasem sobie myślę, co by się stało gdyby Bursztynową Komnatę odnaleziono. Co zrobiliby Rosjanie w tej sytuacji? Wszak została pieczołowicie zrekonstruowana w Carskim Siole.
Tydzień na Gdańsk to mało! A jeszcze Sopot, a Gdynia? A Kaszuby, Żuławy? Ech, miesiąc można zwiedzać! :)))
UsuńA ksiązka ta na pewno się przyda!
Co do Bursztynowej Komnaty to jest też ciekawy trop wiodący do zamku w Pasłęku oraz do Topolna, małej wsi na Żuławach, gdzie gauleiter Koch miał swoją posiadłość. A moi dziadkowie przyszli na Ziemie Odzyskane po wojnie, w 1947 roku i mieszkali niedaleko tegoż Topolna. Spędzałam tam piekne wakacje w latach 60. i 70. Poniemieckie "skarby" znajdowałam pod gankiem domu dziaków ;)))
Wiem, wiem... ale czas ogranicza. A to nie jedyne miejsce, które chcę w sierpniu zobaczyć, mam też szlak na Mazowszu do przemierzenia. Ten drugi to bardziej przygotowania do następnej książki :)
UsuńOch, stopniujesz napięcie, stopniujesz ;))) Ciekawa jestem, kto tym razem będzie Twoją kolejną bohaterką?
Usuń