Я
в восторге! Czyli po naszemu: jestem zachwycona! Oczarowana! Mam książkowego
kaca! Na razie nic nie mogę czytać! Żadna książka mi nie smakuje! Dlaczego? Bo
przeczytałam „Moskiewską sagę” Wasilija Aksjonowa. Właśnie ją skończyłam.
Czytałam już po raz trzeci czy czwarty, ale miałam wrażenie, jakby to było pierwszy raz. Za
każdym razem, jak czytam tę powieść, odkrywam w niej coraz to nowego. Im więcej
wiem o historii Związku Radzieckiego, tym lepiej odczytuję „Moskiewską sagę”.
Jeszcze
do niedawna powieść ta należała do legendarnych białych kruków, za którymi
uganiali się zdyszani polscy czytelnicy. Jeszcze parę miesięcy temu jej cena
dochodziła w antykwariatach i na Allegro do 400 złotych. Wydana na początku lat
1990. w Rosji – miała wcześniej jedno tylko wydanie polskie, w 1999 roku. I cieszyła
się takim powodzeniem, że była praktycznie
nie do kupienia. Najwyżej można ją było zdobyć w bibliotekach. To się zmieniło
w tym roku, bowiem jej wznawianie rozpoczęło wydawnictwo Prószyński i S-ka. Szkoda
tylko, że wydawnictwo nie wypuściło tego tekstu w całości, jak Pan Bóg
przykazał, tylko „cyka” po jednym tomie co parę miesięcy. A trudno to tak
czytać. „Moskiewska saga” to jest książka, którą należy czytać w całości,
jednym ciurkiem, najlepiej wziąć urlop i zamknąć się z tą powieścią w domu. Jest
to przecież tak wciągające czytadło, jak np. „Nędznicy”, „Hrabia Monte Christo”
czy „Przeminęło z wiatrem”. Porównują to też do "Wojny i pokoju", ale mam wrażenie, że "Moskiewska saga" jest ciekawsza i bardziej trzyma w napięciu niż powieść Tołstoja.
Ja
czytałam egzemplarz biblioteczny, do którego mam stały dostęp, bo to biblioteka
niewielka i specjalistyczna, mało kto tam chodzi po czytadła. Zastanawiam się
nad kupnem, gdyż jest to taka powieść do której się wraca i którą za każdym
razem odczytuje się na nowo.
„Moskiewska
saga” to z jednej strony historia Związku Radzieckiego w pigułce, a z drugiej
strony, prawdziwa, olbrzymia saga rodzinna mocno rozciągnięta w czasie. Jej
akcja rozpoczyna się w połowie lat 1920., a kończy wraz ze śmiercią Stalina.
Bohaterem zbiorowym tej powieści jest bardzo liczna rodzina Gradowów (klasyczna
rosyjska inteligencja, jak z Czechowa) posiadająca dom w Srebrnym Borze pod
Moskwą. Najstarszy członek tej rodziny to słynny chirurg Borys Gradow. Jego
żona to pochodząca z Tyflisu Gruzinka Mery Wachtangowna Gradowa. A dzieci to:
wojskowy Nikita Borysowicz Gradow, partyjny ideolog Cyryl Borysowicz Gradow i Nina
Borysowna Gradowa (poetka, tłumaczka i dziennikarka). Dalej idzie młodsze
pokolenie Gradowów, czyli wnuki Mery i Borysa Gradowów. Poza tym, mamy tam szeroki krąg rodziny Gradowów (także
z Gruzji), ich przyjaciele i znajomi. Prócz postaci fikcyjnych występują także
postaci realne jak np. Stalin czy Beria.
Burzliwe
losy rodziny Gradowów przedstawione są na tle skomplikowanej i okrutnej
historii ZSRR. Akcja powieści rozgrywa się w głównie w Srebrnym Borze, w
Moskwie, w Tyflisie (Tbilisi), w łagrach na Kołymie i Uralu, a także na
frontach II wojny światowej. Fabuła przerywana jest mistyczno-filozofującymi
rozdziałkami, których bohaterami są zwierzęta. Narrator opowiada nam, jak to
kręci się koło reinkarnacji i dawni bohaterowie historii wcielają się w różne
zwierzęta. Bardzo to pouczająca lekcja, wiedzieć, że wielki dyktator Stalin
może wcielić się np. w żuka gnojnika.
Powieść
aż kipi od emocji, a fabuła wiruje niczym rollercoaster. Ważne jest to, że
akcja nie zwalnia aż do końca, że od pierwszej do ostatniej strony czyta się tę
powieść z zapartym tchem. Autorowi „Moskiewskiej sagi” udało się to, co często
nie wychodzi autorom innych sag rodzinnych, w których początek jest
arcyciekawy, a potem całość zaczyna się jakoś tak rozłazić, albo grzeznąć w
niepotrzebnych i nudnych wywodach i rozważaniach (jak np. dzieje się to w „Buddenbrookach”
Tomasza Manna, „Nocach i dniach” Marii Dąbrowskiej czy „Sławie i chwale”
Jarosława Iwaszkiewicza).
Wielką
zaletą tej powieści jest wspaniały język. Powie ktoś, że trudny. A i owszem,
jest trudny. Ale za to - jaki ciekawy! To jest język gęsty, mieniący się
znaczeniami, język ostry jak brzytwa, miejscami ironiczny, miejscami wręcz
tkliwy jak poezja. Dla mnie spotkanie z tym językiem było ogromną
przyjemnością. Właśnie jego kunsztowność sprawiła, że nie mam teraz apetytu na
żadną inną prozę, że wszystko, co wezmę do ręki, wydaje mi się zbyt proste i
banalne. Podkreślam, że czytałam ten tekst w polskim tłumaczeniu, nie wiem, jak
Aksjonow brzmi w oryginale. Ale z pewnością – równie cudownie! Z pewnością
przekład tej powieści był wielkim wyzwaniem dla tłumaczki. Więc – niskie ukłony
dla pani Marii Putrament, która dokonała tego dzieła.
W
2004 roku powstał serial telewizyjny według „Moskiewskiej sagi” w reżyserii
Dmitrija Barszczewskiego. Serial jest długi, ma przeszło dwadzieścia odcinków,
właśnie jestem w trakcie oglądania go na YT. Nie jest to dokładna, literalna
adaptacja tekstu literackiego. Niektóre wątki i sceny powieściowe zostały tam
złagodzone, wręcz spłaszczone. Nie znajdziemy więc w serialu wspaniałej sceny,
kiedy to doktor Gradow zostaje wezwany na Kreml do Stalina cierpiącego na
zaparcie z powodu obżarstwa. Gradow owszem, jeszcze na Kreml, bo Stalina boli…
gardło. Jest jakaś różnica między podaniem Stalinowi lewatywy, po której zesrał
się okrutnie, a podaniem mu leku na gardło, prawda? Złagodzone zostały również liczne momenty
erotyczne, a także niektóre polityczne. Np. w powieści syn Gradowa, Borys
Czwarty jest radzieckim dywersantem w Polsce okupowanej przez Niemców, a potem
instruktorem GRU w tajnej szkole w Poznaniu. Tych ciekawych losów Borysa,
pokazujących mechanizmy, według których Sowieci działali w Polsce, nie
znajdziemy w serialu.
Trochę
się czepiam, ale poza tym, serial naprawdę mi się podoba. Jest on robiony po
staremu, to jest tak jak film kinowy, kręcony we wspaniałych wnętrzach i
dekoracjach, a zagrał w nim sam kwiat rosyjskiego aktorstwa. Wielką zaletą
serialu są piękne melodie i piosnki wykonywane przez bohaterów (żeby ktoś nie
myślał, że to operetka, bohaterowie śpiewają, jak naprawdę jest ku temu
okazja!).
Muzycznym
hitem serialu jest wojenna piosenka „Tuczi w gołubom” („Chmury na błękicie”),
którą przepięknie i stylowo wykonuje Kristina Orbakajte, córka Ałły Pugaczowej.
Przyznam się, że z tą piosenką dałam się nabrać. Jest ona tak charakterystyczna,
że myślałam, iż to prawdziwy utwór z okresu wojny. Ale nie! Został napisany na
potrzeby serialu przez zupełnie współczesnego kompozytora.
A
teraz - posłuchajcie i popatrzcie:
Aksjonow
Wasilij, „Moskiewska saga” („Pokolenie zimy”, „Wojna i więzienie”, „Więzienie i
pokój”), tłum. Maria Putrament, wyd. Amber, Warszawa 1999
Ciekawe czy jest ebook?
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia. Prószyński i S-ka na razie wydali 2 tomy, 3 w przygotowaniu. Weź zajrzyj na ich stronę internetową. Może coś piszą?
UsuńZajrzę.
UsuńZaciekawiła Pani mojego znajomego tą książką.
UsuńTo super! Cieszę się bardzo! Naprawdę warto przeczytać.
UsuńMówił, że będzie szukał po rosyjsku.
Usuń