Translate

piątek, 22 grudnia 2017

Teresa Bojarska, „Byłam królewną” i legendy zamku w Golubiu




„Byłam królewną” Teresy Bojarskiej to chyba jedyna biografia szwedzkiej królewny Anny Wazówny, siostry polskiego króla Zygmunta III Wazy, napisana w dość ciekawej, a może raczej trochę dziwnej, manierze łączącej wątek historyczny ze współczesnym.

Pierwszoosobową narratorką tej powieści (bo to jednak jest powieść!) jest młoda lekarka Dagmara Snopek, która w połowie lat 1970. trafia po studiach do szpitala powiatowego do Golubia. Dagmara jest po przejściach. Ma za sobą dramatyczne przeżycia i właściwie to liże rany. Właśnie porzucił ją narzeczony, młody lekarz, który ożenił się z bogatą Amerykanką i wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Poza tym, rozpadła się jej rodzina, gdyż ojciec porzucił jej matkę i ożenił się z jej najlepszą przyjaciółką z lat szkolnych, śliczną Haśką, wychowanką domu dziecka, która była u nich przyjmowana jak druga córka. W zamian za to – zakręciła się i odbiła męża pani domu… W tej sytuacji matka Dagmary, starsza od męża o kilka lat, została wyrzucona na śmietnik, to jest na górkę domu. Ma tam mieszkać i patrzeć na szczęście rodzinne jej byłego małżonka… Okropność!

W Golubiu Dagmara mieszka w hotelu dla młodego personelu medycznego w jednym pokoju z koleżanką Mariolą, odbywa staż, przechodząc po kolei wszystkie oddziały, a po godzinach zajmuje się studiowaniem książek historycznych i różnych dokumentów o królewnie Annie Wazównie. Zainteresowała się tą postacią, gdyż w rodzinie jej ojca istniał przekaz, że nazwisko Snopek i herb rodzinny (ze snopkiem) wiążą się z tym, że pra, pra, pradziadkowie Dagmary otrzymali je właśnie od królewny z rodu Wazów. Im bardziej Dagmara poznaje losy Anny, tym bardziej szwedzka królewna staje się jej bliska pod względem psychicznym i osobowościowym. 

Na początku akcji jest więcej współczesności, ale im dalej, tym robi się więcej Anny Wazówny, a pod koniec to właśnie ona i jej losy dominują treść książki. Anna Wazówna była z nadania króla Zygmunta III Wazy starostą golubskim i brodnickim. Latem mieszkała na zamku w Golubiu, który przebudowano pod jej nadzorem, zimą wraz z całym dworem przenosiła się do Brodnicy. Była interesującą postacią. Całe życie panna. Luteranka. Interesowała się medycyną, zielarstwem i ogrodnictwem, miała labortorium alchemiczne, wspomagała wydawanie uczonych ksiąg. Autorka pokazała życie królewny w modnym dzisiaj feministycznym stylu. Jest to chyba jedna z pierwszych książek napisanych po polsku w duchu „herstory”. 

Wątek królewny Anny może być interesujący dla współczesnego czytelnika, a zwłaszcza czytelniczki. Gorzej już z wątkiem Dagmary. Opis życia młodej lekarki w epoce Gierka, rozważania o socjalistycznej moralności w duchu filmów Krzysztofa Zanussiego (bohaterowie oglądają „Strukturę kryształu”), o tym, co wypada członkowi PZPR (ojciec Dagmary jest partyjnym dyrektorem z zawodu, ma też za sobą waleczną przeszłość w partyzantce oraz udział w powstaniu warszawskim) – wszystko to wydaje się dzisiaj mocno anachroniczne i niespecjalnie ciekawe. Jednak warto przebrnąć przez to wszystko, by wyłuskać historię Anny Wazówny pokazaną na tle historii Polski, Szwecji, a nawet Rosji. 

Ciekawe jest też wspomnienie o tym, jak rodził się ruch rycerski (czy też rekonstruktorski) w Polsce, który obecnie wydaje się czymś oczywistym. Mało kto wie, że to całe modne dzisiaj przebieranie się dorosłych mężczyzn za rycerzy i żołnierzy z różnych epok rozpoczął właśnie kustosz z golubskiego zamku, czyli Zygmunt Kwiatkowski, postać niezwykle barwna i wyrazista, wspominana w powieści jako „kustosz”, ale bez podawania nazwiska. Wiadomo jednak, że to pan Kwiatkowski rozkręcił na zamku w Golubiu nie tylko ruch rycerski, ale też słynne na całą Polskę konkursy krasomówcze, organizował też tam wielkie bale kostiumowe, których główną atrakcją była zjawa Anny Wazówny wychodząca z ram portretu wiszącego na ścianie. Rolę Anny Wazówny spełniała zwykle jakaś ówczesna celebrytka, aktorka lub spikerka telewizyjna, jednak w powieści Teresy Bojarskiej to właśnie skromna lekarka-stażystka przeobraziła się w jej postać. Cały myk z duchem Anny Wazówny polegał na tym, że jej portret wieszano na ścianie zamkowej w miejscu, gdzie była dość duża wnęka. Osoba grająca rolę królewny chowała się tam i w odpowiednim momencie, przy zgaszonych światłach i snujących się dymach „schodziła” z portretu, to jest wychodziła z tej niszy. 

Piszę o tym tak dokładnie, ponieważ udało mi się być raz na takim balu na zamku w Golubiu. Bal był bez ducha, więc ta nisza nie była niczym zasłonięta. Wtedy właśnie wysłuchałam opowieści „kasztelana” golubskiego (tak tytułowano wtedy pana Kwiatkowskiego przebranego w strój szlachecki) o duchu Anny Wazówny i innych zjawach pojawiających się w tym zamku. Szłam też słynnymi „końskimi schodami”, po których dawniej wjeżdżali do sal zamkowych rycerze na koniach. Na tych schodach podobno trzeba uważać, bo ten, który tam przeszedł, to potem nieraz zarżał w najmniej odpowiednim momencie. Nie dotyczy to jednak kobiet. 

Przy okazji, chciałabym też zaprezentować małą książeczkę „Legendy i duchy zamku golubskiego”, której autorem jest Zygmunt Kwiatkowski. Znajdują się w niej opowieści o Białej Damie, która uratowała mieszkańców Golubia przed śmiercią z rąk Szwedów, o zakonniku krzyżackim i pięknej golubiance, o zaklętych schodach i inne. Są to urocze, lokalne historie, które zwykle opowiadają przewodnicy zamkowi. 


Jeszcze jedna uwaga o Teresie Bojarskiej, autorce „Byłam królewną”. Wyguglałam ją sobie i odkryłam, że to była także bardzo ciekawa osoba. W Wikipedii istnieje jej biogram (jest tam jako Teresa Sułowska-Bojarska, żyła w latach 1923-2013 i napisała sporo książek), a na YT można znaleźć film dokumentalny „Wygrane życie łączniczki”, w którym opowiada, jak brała udział w powstaniu warszawskim. 

Polecam:
 




Dodam jeszcze, że książkę Bojarskiej znalazłam w koszu z makulaturą w mojej bibliotece. Tę drugą także!   

Bojarska Teresa, „Byłam królewną”, Wydawnictwo Morskie Gdańsk-Bydgoszcz 1977
Kwiatkowski Zygmunt, „Legendy i duchy zamku golubskiego”, wyd. Zarząd Oddziału PTTK w Golubiu-Dobrzyniu, Golub-Dobrzyń 1994

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz