Translate

środa, 11 października 2017

Elvira Baryakina, „Burzliwa epoka”, część 2 i 3 („Biały Szanghaj”, „Sowiecki książę”)




Elwira Baryakina to rosyjska pisarka mieszkająca w Ameryce, autorka trylogii „Burzliwa epoka” składającej się z trzech części: „Miłość w czasie rewolucji” (w oryginale „Аргентинец”), „Biały Szanghaj” i „Sowiecki książę”.

W marcu tego roku kupiłam sobie i przeczytałam pierwszą część tego cyklu. Teraz przyszła kolej na drugą i trzecią. Tym razem już nie inwestowałam w tę lekturę, ale wypożyczyłam ją sobie z biblioteki, która właśnie zakupiła całość.

No, cóż, przeczytać można, kupić już nie bardzo.

Ale po kolei…

Powrócę tu do tego, co pisałam o książce Baryakiny na wiosnę. Przypomnijmy, co pisałam wtedy:

„Autorka pisała tę książkę 13 lat! Chciała stworzyć coś na wzór rosyjskiego „Przeminęło z wiatrem”, bo powieść Margaret Mitchell należy do jej ulubionych. Pracowicie więc przerzucała materiały z epoki, czytała różne dokumenty, listy, pamiętniki. Zrobiła naprawdę świetny „background” i za to należą się jej czapki z głów! Ponieważ od dobrych paru lat również pasjonuje mnie ta epoka i także czytam wszystko, co mi wpadnie w ręce, a co jest związane z rewolucją październikową i końcem carskiej Rosji, więc mogę powiedzieć, że kwestię budowy tła historycznego autorka odrobiła wzorowo. Mimo, że jestem trochę czepialska z natury, nie zauważyłam tutaj błędów historycznych czy też jakichś rażących anachronizmów.

Ale tło to nie wszystko.

W powieści z gatunku „miłość i wojna” na tym tle powinny być nakreślone pasjonujące, wzruszające i trzymające w napięciu losy bohaterów. A czytelnik ma przy lekturze gryźć palce z nerwów, drżeć z niecierpliwości, co będzie dalej i lać łzy ze wzruszenia… A co ja robiłam? Nudziłam się i ziewałam, czekając, aż się całość rozkręci… Cóż, nie rozkręciła się do końca. Fabuła poprowadzona jest niby poprawnie, ale mocno przypomina skromne jedzenie dietetyczne, bez soli, pieprzu i innych przypraw. Ledwo dobrnęłam do końca.

Kim są główni bohaterowie?

Klim Rogow pochodzi z Niżnego Nowogrodu, uciekł z domu w wieku kilkunastu lat, był w Chinach, potem trafił do Argentyny. Mieszkał jakiś czas w Buenos Aires i pracował tam jako dziennikarz. W 1917 roku Klim wraca do Rosji, bo zmarł jego ojciec, zamożny prokurator z Nowogrodu i trzeba objąć po nim spadek. W domu rodzinnym Klima mieszka jego kuzynka Luba z mężem lekarzem. Klim zakochuje się w jej przyjaciółce, pięknej Ninie, wdowie po arystokracie, który poległ na wojnie. Nina mieszka w Nowogrodzie razem z teściową i swoim młodszym bratem Żorą. Próbuje nawiązać kontakt z Klimem, bo jej mąż pożyczył od jego ojca dużą  kwotę pieniędzy. Początkowo chodzi jej tylko o odzyskanie weksli. Nina nie jest szlachcianką, pochodzi z kupieckiej rodziny i ma duży talent do interesów. Takie jest zawiązanie akcji. Jest to okres po rewolucji lutowej, kiedy wszystko jeszcze idzie starym torem. Ale potem przychodzi jesień, rewolucja październikowa, i zmienia się cały porządek społeczny, co ma ogromny wpływ na życie bohaterów. Ich losem zaczynają rządzić różne bolszewickie typy spod ciemnej gwiazdy, zaczyna się bieda, zimno i głód, a w końcu wybucha wojna domowa. Klim próbuje wydostać się z Rosji i wrócić do Ameryki Południowej, ale już jest na to za późno…

W wywiadach autorka podkreśla, że chodziło jej o stworzenie takiego bohatera, który nie opowiadałby się po żadnej ze stron w tym konflikcie społecznym. Tak więc Klim nie jest ani biały, ani też czerwony. Po prostu – próbuje żyć i przeżyć w czasie rewolucji. Jednak Klim ma niewiele z Retta Butlera, jeśli to on właśnie miał zainspirować autorkę. Przypomnijmy, że Rett także długo nie chciał angażować się w wojnę secesyjną, tylko robił na niej interesy. Z kolei inspiracją dla stworzenia ukochanej Klima, Niny, miały być stare pocztówki przedstawiające śpiewaczki operowe z początku wieku XX. Jednak coś tym postaciom brakuje. Są jakieś takie płaskie, papierowe, brakuje im emocji i naprawdę, nie sposób przejąć się dogłębnie ich losami, choć te z czasem stają się coraz bardziej dramatyczne. I tak jest już do końca: czytałam o tragicznych i burzyliwych losach bohaterów i ziewałam ze znudzenia. Ta historia nie rozkręciła się do końca, nie uwiodła mnie swym tragizmem, nie zmusiła do łez ani do czytania do rana. Ledwo przebrnęłam przez „Miłość w czasie rewolucji”, niestety, choć pewnie jeszcze sięgnę po dwie kolejne części tej trylogii z uwagi na tematykę i tło historyczne. Wkrótce ma być wydany „Biały Szanghaj” (o „białych” Rosjanach w Chinach) i „Sowiecki książę”.”

A teraz wrażenia z ostatniej lektury… 

 „Biały Szanghaj” to opowieść o tym, jak „biali” Rosjanie, którzy uciekli na statkach z Krymu przed bolszewikami, zawitali do Chin i próbowali przeżyć w chińskim, ogromnym mieście Szanghaj. Najpierw Chińczycy nie chcieli ich wpuścić do portu, a potem, już na lądzie, dawniejsi rosyjscy arystokraci, oficerowie, inteligencja i zwykli ludzie próbowali jakoś przeżyć, a raczej przebiedować pierwszy, najgorszy okres. Nie mieli ani pracy, ani pieniędzy, byli bezdomni i bezrobotni, chwytali się każdej pracy i każdego zajęcia. Zdarzało się tak, że delikatne, wykształcone Rosjanki z dobrych domów zostawały fordanserkami w lokalach, a szlachetni oficerowie zatrudniali się jako ochroniarze chińskich gangsterów. Takie to były trudne czasy. Bohaterowie tej książki, to jest Nina Kupina i Klim Rogow także musieli sobie radzić w tamtej rzeczywistości. I jakoś sobie poradzili: Nina rozwijała różne interesy, Klim żeglował w kierunku powrotu do dziennikarstwa, a ich uczucia to wznosiły się, to opadały. Pojawiło się też dziecko…

 

Trzecia część tej trylogii, czyli „Sowiecki książę” opowiada o losach Niny i Klima w Związku Radzieckim w okresie NEP-u, czyli w latach 1920. Mimo, że wczęśniej uciekli z Sowdepii, los ich tam zagnał z powrotem, zupełnie wbrew ich woli. I znowu musieli sobie radzić, musieli wypłynąć lub zginąć. Przeciwko nim sprzysięgło się wszystko: warunki życia, panująca ideologia, wszechwiedzące radzieckie służby specjalne, a nawet ich własna miłość. I tak dalej, i tak dalej aż do samego końca. Powieść ma otwarte zakończenie, autorka pozostawia furtkę umożliwiającą dalsze snucie tej opowieści już po kolejnej ucieczce bohaterów z ZSRR.   

Cóż?

Arcydzieło to nie jest na pewno. Ani w sensie literatury wyższej, ani też popularnej. Autorka bardzo przyłożyła się do opracowania tła historycznego, ale to tło przesłania postaci głównych bohaterów, którzy są bladzi i papierowi, a także cierpią na niedostatek emocji. O losach Niny i Klima, mimo ich całego dramatyzmu, czyta się z obojętnością. Autorce nie udało się zaszczepić czytelnikowi współczucia i empatii dla bohaterów. Z lektury najbardziej zapamiętuje się taki ogólny klimat historyczny, który został świetnie uchwycony, natomiast co do bohaterów, to cóż, są nie są do zapamiętania. Nie wyszło z tego drugie „Przeminęło z wiatrem”. Nina Kupina to nie jest Scarlett O’Hara. Klim Rogow to nie jest drugi Rett Butler.

Jeżeli chodzi o „biały Szanghaj” to zdarzyło mi się czytać lepsze książki o życiu białych Rosjan w Szanghaju, na przykład to:

 

Belina Alexandra, „Biała gardenia”

 

 

Kate Furnivall, „Rosyjska konkubina”

Obie te powieści zostały napisane po angielsku i są oparte na faktach, opowiadają o losach matek obu autorek, które jako młode Rosjanki trafiły do Chin. Są po prostu bardziej prawdziwe, bardziej autentyczne i lepiej opowiedziane niż powieść Baryakiny. Polecam!

Klimat białego Szanghaju oddaje też przepiękny film „Biała hrabina” („The white Countess”), reż. James Ivory, scenariusz Kazuo Ishiguro, produkcja Chiny, Niemcy, USA, Wielka Brytania, 2005:

 

Temat rosyjskich fordanserek z wyższych sfer znajdziemy też  w piosence „Czarna/nocna ćma” (Чёрная моль):

 

Baryakina Elvira, „Burzliwa epoka”, część 2, „Biały Szanghaj”, tłum. Rafał Dębski, wyd. Prószyński i Ska, Warszawa 2017

Baryakina Elvira, „Burzliwa epoka”, część 3, „Sowiecki książę”, tłum. Rafał Dębski, wyd. Prószyński i Ska, Warszawa 2017




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz