Z
okazji rocznicy wybuchu powstania styczniowego chciałabym rzucić Wam parę
tytułów wartościowych książek i filmów na ten temat.
Po
pierwsze: wersja oficjalna tego wydarzenia. Trochę historii i smaczków
obyczajowych związanych z tym wydarzeniem znaleźć można w dodatku do tygodnika „Polityka”
wydanym w styczniu 2013 roku. Kupiłam wtedy, trzymam i zaglądam czasem, jak
czegoś nie wiem. Niestety, nie udało mi się upolować monografii Stefana
Kieniewicza o powstaniu styczniowym. Ale mam chociaż to zamiast Kieniewicza.
Po
drugie: wspomnienia uczestników. Książka nazywa się „Zapomniane wspomnienia” i
wydał ją PAX w 1981 roku. Niezbyt łatwe w lekturze, ale warto.
Po
trzecie: największy polski hicior literacki związany z powstaniem styczniowym,
czyli „Wierna rzeka” Stefana Żeromskiego, powieść z 1925 roku. Dramat
historyczny, melodramat i powieść gotycka w jednym. Wiele realiów z epoki,
znakomicie odtworzony klimat tamtych czasów, mnóstwo szczegółów z życia
codziennego polskiego dworu w czasie powstania, nawiedzony dwór (straszy tam
duch, ale jak! Prawie jak w „Drakuli”! I nie ma tam wyjaśnienia racjonalnego,
co sobie bardzo cenię, jak czytam o zjawiskach paranormalnych.), do tego
wspaniała postać dzielnej Salomei, jedna z najlepszych postaci kobiecych w
naszej literaturze, no i ten nieszczęsny wątek miłosny, który się Żeromskiemu
zupełnie nie udał. Czyta się to naprawdę dobrze!
O
atrakcyjności tego tekstu świadczy to, że był aż trzy razy filmowany. W okresie
międzywojennym dwa razy (wersja niema i mówiona) i drugi raz w stanie wojennym.
Co ciekawe, tę trzecią wersję zrobił Tadeusz Chmielewski, reżyser znany z
takich lekkich komediowych filmów jak „Ewa chce spać”, „Wiosna, panie
sierżancie” czy „Jak rozpętałem II wojnę światową”. Obejrzałam wszystkie trzy
wersje, bo są na YT. Pierwsza jest najwierniejsza i bardzo teatralna. Druga –
melodramatyczna. Trzecia – ciemna i ponura, ale za to jak zagrana! Salomea
zawsze już będzie dla mnie miała twarz młodej Małgorzaty Pieczyńskiej, do tego
cudowna rola służącego w wykonaniu Franciszka Pieczki, no i modelowo umierający
Olgierd Łukaszewicz.
Po
czwarte: dwie powieści Marii Rodziewiczówny, to jest „Pożary i zgliszcza” oraz „Byli
i będą”. Pierwsza z nich traktuje o walkach powstańczych na kresach wschodnich
i jest jedną z najlepszych, ale też najbardziej przygnębiających powieści tej
autorki. Druga opowiada o gehennie, jaką przechodzili Polacy na kresach po
powstaniu styczniowym i włos się na głowie jeży, kiedy czytamy o carskich
represjach wobec polskich buntowszczyków.
Po
piąte: Stanisław Rembek i „Ballada o wzgardliwym wisielcu”. Tom zawiera jeszcze
teksty pt. „Przekazana sztafeta” i „Igła wojewody”. Wieść niesie, że Rembek
napisał najlepszy artystycznie tekst o powstaniu. Nie mam jeszcze zdania na ten
temat, bo dopiero sobie to wypożyczyłam z biblioteki i zamierzam czytać.
Oglądałam za to filmową adaptację tekstów Rembeka, którą zrobił w 1992 roku
Juliusz Machulski pod tytułem „Szwadron”. To jest znakomity i powalający film,
jeden z najlepszych polskich filmów historycznych ever! Polecam gorąco!
Musze obejrzeć te stare wersje 'Wiernej rzeki'.
OdpowiedzUsuńMuszę poszukać w bibliotece te dwie powieści Rodziewiczówny. W tym zakresie mam zaległości lekturowe. Jeśli chodzi o tematykę powstańczą, to oczywiście nie zapominajmy także o "Nad Niemnem"!;)
OdpowiedzUsuń"Nad Niemnem" wydawało mi się zbyt oczywiste :)))
Usuń