„Cztery
zachodnie staruchy. Reportaż o duchach i szamanach” Bartosza Jastrzębskiego i
Jędrzeja Morawskiego to kolejna książka o szamanach, jaka ukazuje się w Polsce.
Autorzy pojechali najpierw do Moskwy, a potem koleją transsyberyjską do Ułan Ude,
stolicy Buriacji. Spędzili trochę czasu
w tym mieście i zrobili sobie stamtąd wycieczkę autobusem do Ułan Bator, stolicy
Mongolii.
Potem
wrócili do Polski, potem pojechali raz jeszcze do Buriacji. I to wszystko na
rachunek polskiego podatnika, bo ich wyprawy były finansowane przez polskie
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Wydział Filologiczny
Uniwersystetu Wrocławskiego. Trochę dołożyła także Unia Europejska w ramach
programu naukowego „Erasmus”.
Mam
poważne wątpliwości, czy polski podatnik powinien sponsorować takie wycieczki
turystyczne. Jak ktoś chce sobie jeździć, niech sobie jeździ, gdzie chce, ale
za swoje, za swoje! A nie za moje! Bo efekty tej jazdy są nader marniutkie!
Co
zaraz opiszę…
Panowie
Jastrzębski i Morawski jechali najpierw koleją transsyberyjską, co
zrelacjonowali w sposób banalny i nie różniący się niczym od innych opisów tej
słynnej trasy. Tyle już czytałam tych opisów, że kolejny musiałby być naprawdę
niezwykły, by mnie zadziwić. Ten mnie jakoś nie zadziwia. W czasie jazdy
czytali książkę Andrzeja Szyjewskiego „Szamanizm”, z której wypisali obfite
cytaty i wrzucili do swojej książki (żeby było więcej tekstu chyba?).
Na
miejscu chłopaki poszli na łatwiznę. Postanowili bowiem nie ganiać za szamanami
po stepie, tylko pojechać do Ułan Ude, zatrzymać się tam w hotelu i rozejrzeć
za szamanami w mieście. Co też uczynili. Efekty tego rozglądania były mierne.
Odwiedzili bowiem jakąś szamańską spółdzielnię pracy na obrzeżach Ułan Ude, w
której nikt za bardzo nie chciał z nimi gadać, a potem szarpali się z tematem,
nagabując jakiegoś szamana tu i tam. W efekcie powstały jakieś rwane,
fragmentaryczne i nie trzymające się kupy opowiastki szamanów, co do których
nie jestem przekonana, kto jest ich autorem: prawdziwi szamani czy też panowie Bartosz i Jędrzej. A może wyczytali te
historyjki w lokalnych gazetach? Takie myśli chodziły mi po głowie w trakcie
lektury… No, nie porwały mnie te
opowieści zupełnie.
Potem
– w Ułan Bator. Tam to w ogóle problem, by znaleźć szamana, bo Mongolia
przeżywa najazd przedstawicieli (misjonarzy) różnych religii, więc zamiast
szamana zaserwowali czytelnikowi wywiad z polską rodziną, która szerzy tam
katolicyzm.
No,
to z powrotem do Ułan Ude.
Z
powrotem do Polski.
Raz
jeszcze do Ułan Ude.
I
koniec.
I
tak to wygląda: trochę opisów z trasy, trochę zdań na temat Rosji w ogóle, a
Buriacji w szczególe, trochę cytatów z różnych mądrych książek o szamanizmie (z
Szyjewskim na czele), trochę ogólnych uwag o szamanizmie na tle innych religii,
o szamanizmie w Związku Radzieckim, o szamanizmie obecnie, co było, co jest i
co będzie z szamanami. Wszystko podlać literackim sosem, zamieszać i podać. Bez
przypraw, bez soli, pieprzu, musztardy i papryki. A przede wszystkim, i to jest
najważniejsze – BEZ JAJ!!! Naprawdę mówię wam, tak bardzo napisanej bez jaj
książki o szamanach w życiu nie czytałam. Nie wiem, czy panowie Bartosz i Jędrzej
w realu są również tak bezbarwni i mało interesujący jak ta ich książka, czy
też wydali tak bardzo bezpłciową publikację z racji tego, że mieli naukowych i
ministerialnych sponsorów i chcieli podać ją w sposób „naukowy”. Może raczej „naukawy”?
A to, niestety, nie jest ani naukowe, ani też ciekawe do czytania.
Po
co więc męczyłam się przez parę dni z tą książką, którą kupiłam tuż po Nowym
Roku na wyprzedaży w księgarni „Domu Książki” (obecnie „Book Book”)?
Kupiłam
i męczyłam się z nią – bowiem od lat jestem mocno zainteresowana szamanizmem!
Zaczynałam dawno temu od czytania książek Carlosa Castanedy o szamanach
indiańskich, potem były różne, najróżniejsze publikacje z gatunku New Age (ale
i tam się znalazło nieraz coś ciekawego). Czytałam o nowym szamanizmie u Wojciecha
Jóźwiaka i o tajemniczym szamanie południowoamerykańskim u Wojciecha
Cejrowskiego („Rio Anaconda”, kto nie zna, polecam!). Czytałam słynny „Szamanizm
i archaiczne techniki ekstazy” Mircea Eliade, „Szamana” Piersa Vitebskiego i inne
publikacje.
A
za najciekawszą ze wszystkich książek o szamanach uważam „Ziemię szamanów.
Tajemnicze zjawiska z Syberii” Wojciecha Grzelaka, który – w przeciwieństwie do
panów Jastrzębskiego i Morawieckiego – pojechał na Syberię na własny koszt, nie
obciążąjąc tym polskiego podatnika. Pracował (może jeszcze pracuje?) jako
naukowiec na Ałtaju, zjeździł kawał Syberii i napisał tak odjazdowe opowieści o
szamanach, że jak zaczniecie czytać wieczorem, to czytacie do nocy, albo i do
białego rana. Nie wiem, czy są prawdziwe, to rzecz do dyskusji, ale na pewną są
bardzo interesujące.
Poza
tym, brałam kiedyś udział w takich tam, trochę tajemniczych, szamańskich
warsztatach praktycznych, a nawet przez jakiś czas byłam asystentką szamana, to
jest, wróć, bioenergoterepeuty i uzdrowiciela. Ale naprawdę to był szaman :)))
Stąd
wiem, że szamanizm to nie są nudne rozważania, jak było, jak jest i jak będzie.
Szamanizm to nie jest religia, nie ma tam żadnych bogów, praktycznie nie ma
konkretnej mitologii z bóstwami dobra i zła. Szamanizm to są duchy i sposób
postępowania z nimi. Szamanizm to magia, czary i zjawiska paranormalne. Szamanizm to rozmowa z demonami natury i
duchami zmarłych przodków. Szamanizm to w końcu uzdrawianie i lecznie takimi
metodami, o jakich nie śniło się zachodnim lekarzom. Trzeba wiedzieć, jak ducha
przywołać i jak ducha odpędzić. Nie mylić z seansem spirytystycznym!
Mam
takie dziwne wrażenie, że panowie Bartosz z Jędrzejem podeszli do tematu
szamańskiego zbyt teoretycznie, że nie byli na tyle odważni, by osobiście wziąć
udział w jakimś rytuale. Chłopaki nie dali się opryskać wódką, niczego nie
poczuli, nie widzieli i tak dalej. Bo jakby się w to zanurzyli głębiej, to także ich książka zyskałaby jakąś
głębię. A tak – płaskie to i nudne w lekturze. I nic tu nie pomoże naukowe
bredzenie i wymądrzanie się oraz paraliteracki język. Nie polecam, kochani,
serdecznie nie polecam!
A tu jeszcze parę okładek ciekawy książek o szamanach:
Jastrzębski
Bartosz, Morawski Jędrzej, „Cztery
zachodnie staruchy. Reportaż o duchach i szamanach”, wyd. Fundacja Sąsiedzi,
Białystok 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz