„Huculszczyzna”
Włodzimierza Szuchiewicza to wspaniała, czterotomowa monografia huculskiego
folkloru z okolic Kołomyi.
Hucułowie
to pasterski lud pochodzenia rusińsko-wołoskiego, jaki zamieszkiwał i nadal
zamieszkuje Karpaty Wschodnie (m. in. góry Gorgany, Czarnohorę, czyli teren dorzecza
rzek Prut, Czeremosz i Cisa). W dawnych czasach wiele z terenów zaludnionych
przez Hucułów należało do Polski, m. in. było to polskie Pokucie, to jest
okolice Stanisławowa (dziś Iwanofrankowsk). W okresie międzywojennym
najbardziej znaną miejscowością huculską była uzdrowiskowa wioska górska Żabie
(obecnie Wierchowina), gdzie mieściło się muzeum huculskie oraz hodowla koni
huculskich.
Ponieważ
Huculi żyli na uboczu, w wysokich górach, więc przechowały się wśród nich rozmaite
prastare pogańskie wierzenia, obrzędy i rytuały magiczne. Ten bogaty folklor
był źródłem zainteresowania polskich etnografów. A najsłynniejszym i chyba
najpracowitszym badaczem huculskiego folkloru był Włodzimierz Szuchiewicz,
autor obszernej, wydanej w czterech tomach monografii pt. „Huculszczyzna”. Jest
to kompendium wiedzy na temat Hucułów, z którego m. in. w ogromnym stopniu korzystał
Stanisław Vincenz pisząc swoje słynne dzieło „Na wysokiej połoninie”.
Jednak
„gęsta” proza Vinceza jest bardzo zawiła, zagmatwana językowo i w sensie
pojęciowym, a w konsekwencji trudna w lekturze dla przeciętnego czytelnika. W
przeciwieństwie do niej książka Szuchiewicza jest bardzo przyjemna w czytaniu.
Można dowiedzieć się z niej, jak wyglądał rok obrzędowy wśród Hucułów (Boże
Narodzenie, Wielkanoc, poszczególne święta kościelne), jak przebiegały obrzędy
związane z poszczególnymi okresami w życiu człowieka (narodziny, wesele,
pogrzeb), jakie były huculskie tańce i pieśni, a także huculska magia.
Miłośnikom
zarówno Kresów, jak i parapsychologii, polecam zwłaszcza tom czwarty „Huculszczyzny”,
gdzie znaleźć można takie skarby jak opis demonologii huculskiej (czyli: leśne,
niawki-miawki, rusałki, topielce, mamuny, wiedźmy, upiory, molfari, wróżbici i
znachorzy).
Warto
zainteresować się molfarami. Byli to huculscy magowie, coś w rodzaju szamanów.
Uważano ich za postaci złe i szkodzące społeczeństwu, bo mogli na odległość
spowodować śmierć człowieka lub zwierzęcia. Z opisu Szuchiewicza wynika, że
magia molfarów przypominała nieco voodoo, do dziś praktykowane na Karaibach i w
Ameryce Południowej. Po prostu – robili laleczki (molfy) na obraz i
podobieństwo swojej ofiary i te laleczki traktowali podle.
Poczytajcie sami, bo
mam tu smakowity cytacik z Szuchiewicza:
„Molfari. To tacy ludzie, co mogą człowieka
lub bydlę stracić. Zakopują oni pod wrota, pod próg izby, lub w innem miejscu
przechodniem „molfę”. Jeżeli chcą stracić bydlę, nabierają gliny ze śladu po
nim, urobią z niej model tego bydlęcia, a ogon z włosów; taki model wraz z
igłami kładą w takie miejsce, by bydlę je przestąpiło. Raniutko wykopują igły i
kładą do komina; gdy chcą zaszkodzić temu bydlęciu, wtykają te igły w model i
to w miejsce, które chcą uszkodzić, np. w język, ażeby bydlę nie mogło jeść ani
pić, albo w nogę, ażeby nie mogło chodzić itd., a gdy chcą by bydlę zginęło,
chowają jego model w komin, gdzie on, a równocześnie bydlę wysycha.
Podobnie robią i z
człowiekiem, do którego czują zawiść. Taki człowiek zginie z pewnością, jeżeli
molfar nie powyjmuje igieł z urobionej lalki (modelu).
Do swej czynności
przywołuje molfar czartów, a postanowiwszy zniszczyć człowieka, tak przemawia
do modelu: Tyś mi dosolił; za to ja ciebie kłuję, suszę, piekę; ażebyś tak
sczerniał, jak dym, ażebyś tak zesechł jak schnie podpalone drzewo!” Te
informacje przekazał autorowi niejaki Jura Bendejczuk z wioski Żabie.
Książka Szuchiewicza
powstała dzięki pomocy finansowej wielkiego mecenasa sztuki z Kresów Wschodnich
– hrabiego Włodzimierza Dzieduszyckiego. Autor „Huculszczyzny” był bowiem
nauczycielem i nie mógł sobie pozwolić na wydanie drukiem swoich badań. Polski
hrabia roztoczył więc pieczę nad huculskim folklorem. To dzięki Dzieduszyckiemu
ta ogromna część prastarej wiedzy ludowej została zapisana i utrwalona. Inaczej
pewnie by zginęła na zawsze, bo zabiłaby ją cywilizacja.
„Huculszczyzna”
Szuchiewicza została zdigitalizowana i znajduje się w polskich bibliotekach
cyfrowych, m. in. tu:
Federacja Bibliotek Cyfrowych | Huculszczyzna, tom I
Z pracy Szuchiewicza
korzystał nie tylko polski pisarz Vincenz, ale także Michaił Kociubiński, autor
napisanej po ukraińsku powieści „Cienie zapomnianych przodków”,
liryczno-folkowej „love story” z życia Hucułów z Krzyworówni nad Czeremoszem. Według
powieści Kociubińskiego powstał piękny film Siergieja Paradżanowa pod tym samym
tytułem. Film ten do dzisiaj jest polecany przez badaczy folkloru ludowego wschodnich
Karpatów jako materiał źródłowy. Podczas jego kręcenia w połowie lat 1960. korzystano bowiem z porad starych Hucułów
pamiętających jeszcze czasy Vincenza. Jako konsultant filmu pracował nawet
ostatni molfar huculski, niejaki Michajło Nieczaj.
Dla
żądnych wiedzy - wiadomości o Hucułach i magii huculskiej znajdziecie tu:
1.
Kruszona
Michał, „Huculszczyzna. Opowieść kabalistyczna”, Poznań 2011
2.
Szuchiewicz
Włodzimierz, „Huculszczyzna”, Lwów 1908
3.
Vincenz
Stanisław, „Na wysokiej połoninie. Prawda starowieku. Obrazy, dumy i gawędy z
wierzchowiny huculskiej”, przedmowa Andrzeja Kuśniewicza, Instytut Wydawniczy
„Pax”, Warszawa 1980
4.
Бердник
Громовица, "Знаки карпатской магии" 2006 (Berdnik Gromowica, „Znaki karpackoj
magii” - jest w sieci w PDF, ale po ukraińsku
5.
„Тени забытых предков”, reż. Siergiej
Paradżanow, ZSRR 1964
I
na koniec – słynna pieśń o Hucułach pt. „Czerwony pas”, do której słowa napisał
Józef Korzeniowski:
I topór co błyska z dala,
Wesoła myśl. swobodna dłoń
To strój, to życie górala.
Gdy świeży liść okryje buk,
I Czarna góra sczernieje,
Niech dzwoni flet, niech ryczy róg;
Odżyły nasze nadzieje!
Pękł rzeki grzbiet, popłynął lód,
Czeremosz szumi po skale;
Nuż w dobry czas kędziory trzód
Weseli kąpcie górale.
Połonin step na szczytach gór,
Tam trawa w pas się podnosi,
Tam ciasnych miedz nie ciągnie sznur,
Tam żaden pan ich nie kosi.
Dla naszych trzód tam paszy dość,
Tam niech się mnożą bogato,
Tam runom ich pozwólcie rość,
Tam idźcie na cale lato.
A gdy już mróz posrebrzy las,
Ładujcie ostrożnie konie,
Wy z plonem swym witajcie nas,
My z czarką podamy dłonie.
Jaki ciekawy artykuł dla miłośników Kresów.
OdpowiedzUsuńW dodatku wspominasz Włodzimierza Dzieduszyckiego, którego córka Klementyna została synową bohaterki mojej ostatniej książki "Listy z Kresów" - Józefy z Moszyńskich Szembekowej.
Na marginesie - biblioteki cyfrowe to prawdziwy skarb!
Poślę Twój artykuł na blog kresowy, niech dopełnia się kresowa biblioteczka.
Jasne, że bierz na blog kresowy, po to napisałam.
UsuńSzkoda, że książka o folklorze huculskim nie była normalnie wydana, jest dostępna tylko w postaci cyfrowej i astronomicznie drogiego reprintu. Wiele się z niej można dowiedzieć rzeczy, których próżno szukać u Vincenza, który - moim zdaniem - jest zwyczajnie przereklamowany. No, nie da się czytać, po prostu nie da!
A, i jeszcze o Dzieduszyckich. Dopiero z wstępu Szuchiewicza do tej książki dowiedziałam sie, że Dzieduszyccy mieli we Lwowie własne muzeum!
UsuńO tak, to było wspaniałe muzeum. W zbiorach Śląskiej Biblioteki Cyfrowej jest przewodnik z 1895 r "Przewodnik po Muzeum im. Dzieduszyckich we Lwowie".
Usuń