Translate

niedziela, 12 stycznia 2020

Nr 4/2020 Przemysław Semczuk „Magiczne dwudziestolecie”


W ramach mojej indywidualnej akcji „czytamy złogi książkowe z własnej półki" zabrałam się za lekturę kolejnej grubej i kosztownej „cegły” (89 zł), którą nabyłam kilka lat temu i do tej pory tylko lekko przejrzałam. 

Książka o parapsychologii w Dwudziestoleciu międzywojennym, jasnowidze, astrolodzy, wróżki, malarze transowi, spirytyści i inny miłośnicy ezoteryki, ładnie wydana i bogato ilustrowana…


Powinnam być zachwycona, ale nie jestem. Dlaczego? Bo ezoteryka to taka sama dziedzina wiedzy jak każda inna i powinni się nią zajmować ludzie „z branży”, którzy na tym zęby zjedli, a nie zwykły dziennikarz tygodników opinii głównego ścieku, który wcześniej popełnił „monografie” historyczne na temat „czarnej wołgi” i małego fiata. Nie mówię, że każdy, kto pisze o duchach, musi osobiście latać na seanse spirytystyczne, bo sama przecież napisałam książkę „Duchy Kresów Wschodnich” nie widząc ani jednego seansu, ani nawet jednego marnego ducha! Ale… zajmuję się tą tematyką prawie trzydzieści lat i naprawdę zęby na tym zjadłam. No! Nie mówię też, że się gość nie przyłożył do roboty, bo ten duży wkład pracy widzę w tej książce i doceniam. Starał się na pewno. Albo sam, albo przy czyjejś pomocy zrobił bardzo bogaty research biblioteczny, przerył roczniki przedwojennych dzienników i gazet, przestudiował stare reklamy oraz reportaże. 

Ale co? To jest, niestety, publikacja oświeceniowym zwątpieniem podszyta. Nie lubię jak ktoś tak właśnie pisze o ezoteryce. Mam wrażenie, że autor nie tylko nie zna się na tym, o czym pisze, ale na dodatek nie wierzy w te wszystkie zjawiska, które opisuje. Z upodobaniem i nieskrywaną satysfakcją pisze o wielu osobach, że to oszuści. To raz. Dwa – to brak przypisów wskazujących cytowane źródła. Trzy – bibliografia prasowa jest obfita, ale książkowa bardzo uboga i jakby przypadkowa (najwięcej jest tam plotkarskich książek Sławomira Kopra o dwudziestoleciu), brak w niej publikacji znanych i cytowanych w środowisku polskich publicystów zajmujących się ezoteryką. Zabrakło mi tu m. in. następujących książek, które przed chwilą zdjęłam z własnej półki, takich jak opracowania Romana Bugaja na temat eksterioryzacji i fenomenów paranormalnych, „Życie po śmierci” Leszka Szumana (klasyka w tej dziedzinie!), „Tajemnice parapsychologii” Krzysztofa Borunia i Stefana Manczarskiego czy książki na ten temat Wojciecha Chudzińskiego, zastępcy redaktora naczelnego „Nieznanego Świata”. Nie mówię już o pracy Pauliny Sołowianiuk „Jasnowidz w salonie”, która swego czasu narobiła trochę szumu, ale ta pozycja wyszła dopiero w 2014 roku, tak samo jak książka Semczuka. 


Co jeszcze? Znalazłam tu dwa poważne błędy. Jeden szczególnie mnie uderzył, bowiem sama pisałam o tej postaci i wiem, że jej szczegółowa biografia jest ogólnie dostępna w sieci. Chodzi o Franza Mesmera, wiedeńskiego magnetyzera z czasów oświecenia. Semczuk pisze, że wyjechał z Wiednia, bo nie udało mu się wyleczyć niewidomego chłopca i zrobił się skandal. Sęk w tym, że nie był to niewidomy chłopiec, ale niewidoma dziewczyna, zresztą znana w owej epoce pianistka i kompozytorka Maria Teresa von Paradis. Podaje to nawet polska wersja Wikipedii, w haśle „Franz Mesmer”. Gdzie indziej wróżka Mirtha Noel stała się Marthą Noel. A to jest jednak pewna różnica… I mnie to wkurza!

Nie mówię, że to jest książka marna, którą można o kant dupy potłuc. Bo nie! Wiadomości w niej zawarte mogą być przydatne, zwłaszcza osobom zainteresowanym historią Dwudziestolecia czy polskiej ezoteryki. Ale nie jest to pozycja tak dobra, jak można by sądzić, patrząc na okładkę, która obiecuje więcej, niż znajdziemy w środku. Zresztą, PWN też nie jest w końcu wydawnictwem specjalizującym się w tematyce zjawisk paranormalnych i wydało tę pozycję zapewne na fali zainteresowania modnym akurat Dwudziestoleciem (jakieś inne takie bardziej albumowe pozycje w tym czasie wydawali również). 

Czytałam tę książkę, by zdecydować, wyrzucam ją czy zostawiam, bo aktualnie drastycznie odchudzam swój księgozbiór i pozbywam się tego, co niepotrzebne. Zdecydowałam, że na razie Semczuk zostaje, ale bez zachwytów, bez zachwytów… 

Spis treści:
 


Semczuk Przemysław, „Magiczne dwudziestolecie”, PWN, Warszawa 2014

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz