Książki
Alistaira MacLeana to klasyka literatury popularnej. Hit hitów. Kiedyś… Dzisiaj
to już raczej vintage. Ale warto wracać, bo to naprawdę dobra literatura. Bez
porównania z dzisiejszą rozrywkową sieczką made in Skandynawia i USA. Brytyjski autor Alistair
MacLean pisał o rzeczach ważnych, o historii, był mistrzem w przedstawianiu
zachowań ludzkich w sytuacjach ekstremalnych: w czasie wojny, na morzu, w
Arktyce.
„Na
południe od Jawy” to jedna z wcześniejszych powieści mistrza Alistaira, który
sam brał udział w działaniach wojennych. Walczył na Pacyfiku, w Arktyce, na
Morzu Śródziemnym i Oceanie Indyjskim. Znał wojnę z autopsji i dobrze wiedział
o czym pisze.
A
więc tak…
Jest
styczeń 1942 roku. Wojska japońskie zbliżają się do zbombardowanego i
zniszczonego Singapuru. Miasto jest w kotle, nie można już stamtąd uciec ani
samolotem, ani statkiem. Jednak grupie ludzi udaje dostać się na pokład
ostatniego statku o nazwie „Kerry Dancer” opuszczającego port w Singapurze.
Jest to dziwna zbieranina: szemrana załoga z jeszcze bardziej szemranym
kapitanem, grupa rannych żołnierzy brytyjskich, grupa malajskich pielęgniarek,
osierocony i zagubiony dwuletni angielski chłopiec, a także para brytyjskich szpiegów.
Statek, na którym płyną, zostaje ostrzelany przez japońskie lotnictwo, śmiertelnie rannemu radiotelegrafiście udaje się nadać komunikat o ich położeniu. Na ratunek śpieszy im brytyjski tankowiec „Viroma”, który wkrótce także zostaje ostrzelany przez Japończyków. Marynarze „Viromy” i zbiegowie z „Kerry Dancer” uciekają przed wrogami na szalupach ratunkowych, płynąc stale na południe, by dostać się do Australii. Po drodze spotykają ich mrożące krew w żyłach przygody. W maleńkiej łodzi cierpią głód i pragnienie, atakują ich różne choroby. Lektura niezwykle trzymająca w napięciu!
Statek, na którym płyną, zostaje ostrzelany przez japońskie lotnictwo, śmiertelnie rannemu radiotelegrafiście udaje się nadać komunikat o ich położeniu. Na ratunek śpieszy im brytyjski tankowiec „Viroma”, który wkrótce także zostaje ostrzelany przez Japończyków. Marynarze „Viromy” i zbiegowie z „Kerry Dancer” uciekają przed wrogami na szalupach ratunkowych, płynąc stale na południe, by dostać się do Australii. Po drodze spotykają ich mrożące krew w żyłach przygody. W maleńkiej łodzi cierpią głód i pragnienie, atakują ich różne choroby. Lektura niezwykle trzymająca w napięciu!
Czytałam do rana!
Na obrazku jest okładka oryginalna, bo miałam egzemplarz biblioteczny, strasznie zniszczony, nie nadaje się do pokazywania.
MacLean
Alistair, „Na południe od Jawy”, tłum. Halina Cieplińska, wyd. Agencja Praw
Autorskich i Wydawnictwo „Interart”, Warszawa 1991
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz