Translate

sobota, 3 marca 2018

Zygmunt Warmiński, „Gdańsk. Moje korzenie”



Wpadły mi w ręce kolejne wspomnienia dawnego Gdańszczanina. Co za wspaniała lektura! Oderwać się nie można. Czytałam dwa razy, by lepiej zapamiętać! Mam teraz fazę na stosunki polsko-niemieckie w czasie II wojny światowej i znalazłam tutaj doskonały opis tych stosunków. 

Zygmunt Warmiński (rocznik 1926) urodził się w Gdańsku w polskiej rodzinie. Jego matka pochodziła ze wsi spod Skarszew, zaś ojciec gdzieś z Borów Tucholskich. Oboje trafili do Gdańska w młodości. Ich ojczystym językiem był polski, ale swoje dzieci wychowywali tak, że w ich domu mówiło się zarówno po polsku jak i niemiecku. Chcieli, by dobrze posługiwały się zarówno jednym, jak i drugim językiem. Wtedy w Gdańsku było tak, że mieszały się mowy i narodowości, zdarzali się tam Niemcy o polskich nazwiskach i Polacy nazywający się po niemiecku.

Rodzina Warmińskich mieszkała najpierw w centrum Gdańska, potem wyprowadziła się do Oliwy. Ojciec był kolejarzem, pracował w Polskich Kolejach Państwowych, a dokładnie w dyrekcji niedaleko dworca głównego. Zygmunt Warmiński to prawie rówieśnik Gunthera Grassa (Grass był o dwa lata młodszy, rocznik 1928). Obaj wyrośli właściwie w sąsiedztwie; jeden w Oliwie, drugi we Wrzeszczu, w podobnych rodzinach z pogranicza polsko-niemiecko-kaszubskiego, z tym że rodzina Grassa ciążyła do niemieckości i była bardziej zgermanizowana. Warmińscy zaś to zdeklarowani Polacy. 

Autor tej książki chodził do ochronki prowadzonej przez zakonnice, potem do niemieckiej szkoły podstawowej w Oliwie, ale źle się tam czuł, więc rodzice przenieśli go do szkoły polskiej. Później dojeżdżał pociągiem do centrum Gdańska do słynnego polskiego gimnazjum przy ulicy Wałowej 21 prowadzonego przez Gdańską Macierz Szkolną. Tuż przed wybuchem wojny, w sierpniu 1939 roku, wraz z matką i siostrą pojechał do ciotki do Bydgoszczy, bo rodzina uważała, że jak ma być wojna, to w Bydgoszczy będzie bezpieczniej. Czternastoletni Zygmunt próbował w Bydgoszczy zgłosić się na ochotnika do wojska, ale go nie przyjęto. W końcu, tuż przed zamknięciem granicy Wolnego Miasta Gdańska i Polski (zamknięto ją 28 sierpnia 1939 roku) wrócił do Gdańska, do domu, w którym został ojciec ze starszym bratem Gerardem. 

Pierwszego września 1939 roku o świcie rodzinę Warmińskich obudziły strzały dochodzące z Westerplatte. Ojciec zastanawiał się, czy jechać do pracy. Ubrał się w mundur kolejowy i wyszedł z domu. Na dworcu w Oliwie został aresztowany przez SS-manów, którzy urządzili tam łapankę na polskich kolejarzy, a potem zawieźli ich ciężarówką do budynku Wictoria Schule, gdzie trzymali duże grupy Polaków aresztowanych w całym mieście.  Później rodzina została wysiedlona z Gdańska i wywieziona do obozu przejściowego w Riesenburgu (dzisiaj Prabuty), gdzie zakwaterowano ją w budynkach szpitala psychiatrycznego. Szpital był już pusty, bo Niemcy w ramach ludobójczej akcji T4 zlikwidowali już chorych psychicznie, swoich rodaków. Warmińscy przebywali jakiś czas w Prabutach, potem wysłano ich na roboty przymusowe na wyspę Rugię. Tam doczekali końca wojny i udało im się szczęśliwie powrócić do rodzinnego Gdańska. Po wojnie autor skończył studia i pracował w handlu morskim, w latach 1950. wyemigrował do Ameryki.

Książka ta została napisana w języku niemieckim i wydana pod tytułem „Danzig-Heimatland” w wydawnictwie R. G. Fischer Verlag we Frankfurcie nad Menem w 2000 roku. Autor sam ją przetłumaczył na polski i to była bardzo dobra decyzja, bo nie wiem, czy ktoś inny uporałby się z cytowanymi w niej wierszami, pieśniami, dziecięcymi wyliczankami i dowcipami po polsku, niemiecku i kaszubsku. Język autora jest barwny i obrazowy, czyta się to niczym powieść przygodową. Bardzo ciekawie jest porównać sobie widzenie Gdańska przedwojennego i wojennego w wersji Warmińskiego i np. Gunthera Grassa. Niby to samo, a jednak zupełnie inaczej… 

Warmiński pokazał przede wszystkim martyrologię gdańskiej Polonii, która była z jednej strony przesiąknięta germańskim duchem i stylem życia, ale z drugiej – reprezentowała polski patriotyzm w najczystszej postaci.

Autor zadedykował swoją książkę wszystkim Gdańszczanom – tym dawnym i tym nowym.   




Warmiński Zygmunt, „ Gdańsk. Moje korzenie”. Wyd. Oskar, Gdańsk 2013

2 komentarze:

  1. A a propos Gdańszczanina: zamierzam wreszcie przeczytać 'Blaszany bębenek".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może zacznij od "Psich lat"?
      Bo to jest trylogia: "Psie lata", "Blaszany bębenek", "Kot i mysz".
      Ja to czytałam 30 lat temu, właśnie chodze koło tego, zamierzam sobie odświeżyć.

      Usuń