Wpadły
mi w ręce kolejne wspomnienia dawnego Gdańszczanina. Co za wspaniała lektura!
Oderwać się nie można. Czytałam dwa razy, by lepiej zapamiętać! Mam teraz fazę
na stosunki polsko-niemieckie w czasie II wojny światowej i znalazłam tutaj
doskonały opis tych stosunków.
Zygmunt
Warmiński (rocznik 1926) urodził się w Gdańsku w polskiej rodzinie. Jego matka
pochodziła ze wsi spod Skarszew, zaś ojciec gdzieś z Borów Tucholskich. Oboje
trafili do Gdańska w młodości. Ich ojczystym językiem był polski, ale swoje dzieci
wychowywali tak, że w ich domu mówiło się zarówno po polsku jak i niemiecku. Chcieli,
by dobrze posługiwały się zarówno jednym, jak i drugim językiem. Wtedy w
Gdańsku było tak, że mieszały się mowy i narodowości, zdarzali się tam Niemcy o
polskich nazwiskach i Polacy nazywający się po niemiecku.
Rodzina
Warmińskich mieszkała najpierw w centrum Gdańska, potem wyprowadziła się do
Oliwy. Ojciec był kolejarzem, pracował w Polskich Kolejach Państwowych, a
dokładnie w dyrekcji niedaleko dworca głównego. Zygmunt Warmiński to prawie
rówieśnik Gunthera Grassa (Grass był o dwa lata młodszy, rocznik 1928). Obaj
wyrośli właściwie w sąsiedztwie; jeden w Oliwie, drugi we Wrzeszczu, w
podobnych rodzinach z pogranicza polsko-niemiecko-kaszubskiego, z tym że
rodzina Grassa ciążyła do niemieckości i była bardziej zgermanizowana.
Warmińscy zaś to zdeklarowani Polacy.
Autor
tej książki chodził do ochronki prowadzonej przez zakonnice, potem do
niemieckiej szkoły podstawowej w Oliwie, ale źle się tam czuł, więc rodzice
przenieśli go do szkoły polskiej. Później dojeżdżał pociągiem do centrum
Gdańska do słynnego polskiego gimnazjum przy ulicy Wałowej 21 prowadzonego
przez Gdańską Macierz Szkolną. Tuż przed wybuchem wojny, w sierpniu 1939 roku,
wraz z matką i siostrą pojechał do ciotki do Bydgoszczy, bo rodzina uważała, że
jak ma być wojna, to w Bydgoszczy będzie bezpieczniej. Czternastoletni Zygmunt
próbował w Bydgoszczy zgłosić się na ochotnika do wojska, ale go nie przyjęto.
W końcu, tuż przed zamknięciem granicy Wolnego Miasta Gdańska i Polski
(zamknięto ją 28 sierpnia 1939 roku) wrócił do Gdańska, do domu, w którym
został ojciec ze starszym bratem Gerardem.
Pierwszego
września 1939 roku o świcie rodzinę Warmińskich obudziły strzały dochodzące z
Westerplatte. Ojciec zastanawiał się, czy jechać do pracy. Ubrał się w mundur
kolejowy i wyszedł z domu. Na dworcu w Oliwie został aresztowany przez
SS-manów, którzy urządzili tam łapankę na polskich kolejarzy, a potem zawieźli
ich ciężarówką do budynku Wictoria Schule, gdzie trzymali duże grupy Polaków
aresztowanych w całym mieście. Później
rodzina została wysiedlona z Gdańska i wywieziona do obozu przejściowego w
Riesenburgu (dzisiaj Prabuty), gdzie zakwaterowano ją w budynkach szpitala
psychiatrycznego. Szpital był już pusty, bo Niemcy w ramach ludobójczej akcji
T4 zlikwidowali już chorych psychicznie, swoich rodaków. Warmińscy przebywali
jakiś czas w Prabutach, potem wysłano ich na roboty przymusowe na wyspę Rugię.
Tam doczekali końca wojny i udało im się szczęśliwie powrócić do rodzinnego
Gdańska. Po wojnie autor skończył studia i pracował w handlu morskim, w latach
1950. wyemigrował do Ameryki.
Książka
ta została napisana w języku niemieckim i wydana pod tytułem „Danzig-Heimatland”
w wydawnictwie R. G. Fischer Verlag we Frankfurcie nad Menem w 2000 roku. Autor
sam ją przetłumaczył na polski i to była bardzo dobra decyzja, bo nie wiem, czy
ktoś inny uporałby się z cytowanymi w niej wierszami, pieśniami, dziecięcymi
wyliczankami i dowcipami po polsku, niemiecku i kaszubsku. Język autora jest
barwny i obrazowy, czyta się to niczym powieść przygodową. Bardzo ciekawie jest
porównać sobie widzenie Gdańska przedwojennego i wojennego w wersji
Warmińskiego i np. Gunthera Grassa. Niby to samo, a jednak zupełnie inaczej…
Warmiński
pokazał przede wszystkim martyrologię gdańskiej Polonii, która była z jednej
strony przesiąknięta germańskim duchem i stylem życia, ale z drugiej –
reprezentowała polski patriotyzm w najczystszej postaci.
Autor
zadedykował swoją książkę wszystkim Gdańszczanom – tym dawnym i tym nowym.
Warmiński
Zygmunt, „ Gdańsk. Moje korzenie”. Wyd. Oskar, Gdańsk 2013
A a propos Gdańszczanina: zamierzam wreszcie przeczytać 'Blaszany bębenek".
OdpowiedzUsuńTo może zacznij od "Psich lat"?
UsuńBo to jest trylogia: "Psie lata", "Blaszany bębenek", "Kot i mysz".
Ja to czytałam 30 lat temu, właśnie chodze koło tego, zamierzam sobie odświeżyć.