Przeczytałam
„Dwadzieścia dni bez wojny” Konstantego Simonowa i powiało rosyjską klasyką.
Rzecz
dzieje się w czasie II wojny światowej (zwanej przez Rosjan Wojną Ojczyźnianą),
tuż po zwycięstwie Armii Czerwonej nad Niemcami pod Stalingradem. Korespondent
wojenny, 46-letni Wasilij Łopatin, dostaje dwadzieścia dni urlopu. Ma je
wykorzystać częściowo na pracę, częściowo na wypoczynek. Jedzie do Taszkientu,
gdzie w tym czasie pełną parą pracuje radziecka wytwórnia filmowa, która kręci
propagandowe filmy wojenne dla żołnierzy. Jeden z nich powstaje według
reportażu z frontu, którego autorem jest właśnie Łopatin. Jego zadaniem są
poprawki w scenariuszu i ewentualne konsultacje.
W
Taszkiencie mieszka wielu znajomych Łopatina, którzy zostali tam ewakuowani z
Moskwy, w tym jego żona ze swoim kochankiem. Łopatin i jego małżonka nie mają jeszcze rozwodu, ale od jakiegoś
czasu żyją już osobno. Łączy ich tylko wspólna córka, która w tym czasie
przebywa na Syberii.
Podróż
do Taszkientu koleją trwa pięć dni. W pociągu Łopatin zauważa na korytarzu
piękną kobietę palącą papierosa. Później spotyka tę samą kobietę w mieszkaniu
swojej żony i jej kochanka. To znajoma, która chciałaby poznać słynnego
korespondenta wojennego i dowiedzieć się z pierwszej ręki, jak wygląda życie na
froncie. Ma w tym swój cel, bowiem jej własny ojciec jest ofiarą wojny: stracił
na froncie obie ręce i nogi.
Między
nową znajomą i Łopatinem nawiązuje się nić sympatii, być może jest to zapowiedź
wielkiej miłości… Prócz wątku miłosnego powieść opowiada o życiu wojennego
korespondenta i jego kolegach-literatach, a zarazem dekownikach, którzy w różny
sposób urządzili się na tyłach, a także o warunkach codziennego życia w
wojennym Taszkiencie (głód, brud, zimno, brak mieszkań dla przybyszów z Moskwy
i Leningradu).
Sięgnęłam
po tę powieść właśnie ze względu na ten ostatni punkt. Wcześniej czytałam
bowiem różne opowieści o Polakach, którzy po wywiezieniu w 1939 roku z kresów
wschodnich przez NKWD w taki czy inny sposób trafiali właśnie do Taszkientu.
Żyli tam w koszmarnych warunkach. No i chciałam porównać ich relacje z książką
pisaną przez Rosjanina. „Dwadzieścia dni bez wojny” powstało w latach 1970.,
więc już po stalinowskiej odwilży, więc można było napisać więcej, ale jeszcze
widać, jak bardzo na tej opowieści ciąży świadomość ówczesnej cenzury.
Miałam
niesamowitego farta z tą powieścią, bowiem, kiedy poszłam do biblioteki z
karteczką, na której zapisałam sobie nazwisko autora oraz tytuł książki,
okazało się, że w koszu z książkami przynoszonymi przez czytelników w darze
leży sobie nowiutki, nie tknięty chyba jeszcze egzmeplarz powieści Simonowa. Dosłownie
– jak na zamówienie! Książka została wydana 42 lata temu przez PIW w kultowej
wówczas serii KIK (Klub Interesującej Książki). W tej serii wychodziły pozycje,
które ludzie w ciemno wykupywali w księgarniach. Oto na przykład tytuły z roku
1975:
Konstanty
Simonow był najsłynniejszym radzieckim korespondentem wojennym w czasie II
wojny światowej. Na podstawie własnych przeżyć napisał m. in. takie powieści
jak „Dnie i noce”, „Żywi i martwi”, „Towarzysze broni” i „Nikt nie rodzi się
żołnierzem”. Zdaje się, że literacka postać Łopatina z „Dwudziestu dni bez
wojny” to jego alter ego.
Simonow
był także autorem najpiękniejszego wojenngo wiersza o miłości, pt. „Czekaj mnie”
skierowanego do ukochanej, którą była wtedy aktorka Walentyna Sierowa. Wiersz
ten w czasie wojny znał na pamięć cały Związek Radziecki, a żołnierze na froncie
przepisywali go w listach do swych kobiet:
Жди
меня
Только очень жди,
Жди, когда наводят грусть
Желтые дожди,
Жди, когда снега метут,
Жди, когда жара,
Жди, когда других не ждут,
Позабыв вчера.
Жди, когда из дальних мест
Писем не придет,
Жди, когда уж надоест
Всем, кто вместе ждет.
Жди меня, и я вернусь,
Не желай добра
Всем, кто знает наизусть,
Что забыть пора.
Пусть поверят сын и мать
В то, что нет меня,
Пусть друзья устанут ждать,
Сядут у огня,
Выпьют горькое вино
На помин души…
Жди. И с ними заодно
Выпить не спеши.
Жди меня, и я вернусь,
Всем смертям назло.
Кто не ждал меня, тот пусть
Скажет:- Повезло.-
Не понять не ждавшим им,
Как среди огня
Ожиданием своим
Ты спасла меня.
Как я выжил, будем знать
Только мы с тобой,-
Просто ты умела ждать,
Как никто другой.
(Czekaj
mnie, ja powrócę, tylko bardzo czekaj itd.)
W
latach siedemdziesiątym wiersz ten przełożył na polski Andrzej Kuryło. Jego
słowa śpiewała Halina Kunicka w piosence „Czekaj mnie”.
Czekaj
mnie, wypatruj mnie
Powrócę, gdy śniegi stoczą się z gór
Czekaj mnie, wyglądaj mnie
Wróż z wosku, z łabędzich piór.
Czekaj mnie, wypatruj mnie
Mój portret w pamięci ukryj na dnie
W radości i w czasie klęsk
W opiece mnie zawsze miej.
Czekaj mnie zawsze tak,
Jakbym już otworzyć miała drzwi,
Jak się czeka nad morzem szumiącym
Na wstający świt.
I wypatruj mnie w nocy rozłogach
I w zaułkach zwykłych dni,
Jak na całym tym świecie nikogo
Nie wyglądał nikt.
Czekaj mnie, wypatruj mnie
Na łąkach bukiety rozrzuć na znak,
Czekaj mnie, wyglądaj mnie
Nim zwiędnie niejeden kwiat.
Czekaj mnie, wypatruj mnie
I drogę w bezdrożach wskazuj we mgle,
Niech pamięć twa niczym glejt
Ochrania mnie w dobie złej.
Czekaj mnie zawsze tak,
Jakbym już otworzyć miała drzwi,
Jak się czeka, gdy nocą bezsenną
Nie przychodzi świt.
I wypatruj mnie wtedy, gdy nawet
Krąg przyjaciół z ciebie drwi,
Jak na całym tym świecie nikogo
Nie wyglądał nikt.
Powrócę, gdy śniegi stoczą się z gór
Czekaj mnie, wyglądaj mnie
Wróż z wosku, z łabędzich piór.
Czekaj mnie, wypatruj mnie
Mój portret w pamięci ukryj na dnie
W radości i w czasie klęsk
W opiece mnie zawsze miej.
Czekaj mnie zawsze tak,
Jakbym już otworzyć miała drzwi,
Jak się czeka nad morzem szumiącym
Na wstający świt.
I wypatruj mnie w nocy rozłogach
I w zaułkach zwykłych dni,
Jak na całym tym świecie nikogo
Nie wyglądał nikt.
Czekaj mnie, wypatruj mnie
Na łąkach bukiety rozrzuć na znak,
Czekaj mnie, wyglądaj mnie
Nim zwiędnie niejeden kwiat.
Czekaj mnie, wypatruj mnie
I drogę w bezdrożach wskazuj we mgle,
Niech pamięć twa niczym glejt
Ochrania mnie w dobie złej.
Czekaj mnie zawsze tak,
Jakbym już otworzyć miała drzwi,
Jak się czeka, gdy nocą bezsenną
Nie przychodzi świt.
I wypatruj mnie wtedy, gdy nawet
Krąg przyjaciół z ciebie drwi,
Jak na całym tym świecie nikogo
Nie wyglądał nikt.
A
to wspólne zdjęcie Konstantego Simonowa i Walentyny Sierowej z czasów wojny:
Na
tej fotografii widoczna jest ta sama atmosfera, o której pisze autor „Dwudziestu
dniach bez wojny”:
„Przed
nim stała Nina Nikołajewna w uszance, walonkach i baranim kożuszku przepasana
wojskowym pasem. Wydawała się szczupła pomimo kożuszka, może właśnie z powodu
szerokiego pasa, mocno obciskającego jej talię.” (s. 144)
Obejrzałam
także radziecki film zrobiony na podstawie „Dwudziestu dni wojny”. Film taki
sobie, widziałam lepsze wojenne filmy radzieckie, ale zagrała w nim dość młoda
jeszcze Ludmiła Gurczenko. Warto zerknąć choćby dla niej. Są też wspaniałe
epizody aktorów drugoplanowych.
Simonow
Konstanty, „Dwadzieścia dni bez wojny”, tłum. Aleksander Matuszyn, Państwowy
Intytut Wydawniczy, Warszawa 1975 (KIK)
„Двадцать
дней без войны”, ZSRR 1976, reż. Aleksiej German
Źródło
zdjęcia: Wikipedia, File:Валентина Серова и Константин Симонов.jpg
Zawsze jak czytam o tamtych czasach, współczuję ludziom, że musieli w nich żyć i mam nadzieję, że nas to ominie.
OdpowiedzUsuńJa też współczuję, ale jednocześnie notuję w pamięci, jak się zachować w obliczu wojny. Co spakować w razie wywózki (jak się ma 15 minut na spakowanie), jak się ukrywać, jak uciekać... Taka lektura to zawsze nauka różnych rzeczy przydatnych "na wszelki wypadek". Moja rodzina też była wypędzona z domu i wywieziona, ale przez Niemców. Tak że mam to chyba w genach. Nasłuchałam się tych historii co niemiara.
Usuń