Jakaż
to piękna książka! Za każdym razem, kiedy czytam „Wzgórze Błękitnego Snu” Igora
Newerly’ego, wracam pamięcią do czasów wczesnej młodości, kiedy w napięciu pochłaniałam
przygodowe powieści Jacka Londona, Jamesa Fenimoore’a Coopera, Jamesa Oliviera
Curwooda, Roberta Louisa Stevensona, Karola Maya, Juliusza Verne’a czy też
naszego Alfreda Szklarskiego.
Przyroda,
która może być okrutna, ale też piękna i hojna dla tego, kto umie korzystać z
jej darów. Człowiek szlachetny walczący z przeciwnościami losu. Przyjaźń.
Miłość. Odwaga. Honor. Wierność ideałom. Rodzina. Dom. Jedzenie. Zwierzęta. Przygody.
Takie
właśnie podstawowe hasła wypełniały stronnice dawnych powieści przygodowych i
do tych właśnie wartości sięgnął Igor Newerly, pisząc swą ostatnią powieść
opowiadającą o losach polskiego zesłańca Bronisława Najdarowskiego, który na
początku XX wieku został wplątany w spisek mający na celu zamordowanie Mikołaja
II, a potem - jako niedoszły zamachowiec - najpierw był skazany na kilka lat
katorgi, podczas której zakuty w kajdany pracował pod nadzorem i w straszliwych
warunkach w „katorżniczym kraju”, to jest na Syberii, w okolicach Nerczyńska,
zaś po zwolnieniu z katorgi miał odbywać karę wiecznego zesłania, które
polegało na przymusowym, dożywotnim mieszkaniu na Syberii w rejonie oznaczonym
przez władze. Tak właśnie rząd Rosji zabiegał o zaludnienie tej pięknej, ale
pustej krainy.
To
jest rycina przedstawiająca Nerczyńsk pod koniec XVIII wieku:
Katorga
za czasów carskich była koszmarem i nie każdemu udawało się ją przeżyć. Ale
potem? Potem nie było już tak źle. Czasem nawet bywało bardzo dobrze. W żadnym
wypadku nie można tego porównać z wieloletnim pobytem w łagrze za czasów
sowieckich. Przymusowi zesłańcy byli właściwie wolnymi ludźmi, mieszkali sami,
bez kontroli, nie było im tylko wolno wyjeżdżać w inne rejony Rosji, a już
zupełnie nie mogli jechać za granicę. Chociaż ucieczki też się zdarzały. Wśród
zesłańców było bardzo wielu Polaków, uczestników różnych naszych powstań. W
powieści występuje np. autentyczna postać zesłańca Narcyza Wojciechowskiego,
który dorobił się na Syberii ogromnej, dosłownie milionowej, fortuny. Z innymi
też bywało nieźle: w samym tylko Irkucku Polacy prowadzili cukiernie,
księgarnie, restauracje i hotele. Otwierali sklepy, zakłady rzemieślnicze, a nawet
zbudowali swój kościół. Wszystko zależało od osobistej przedsiębiorczości, no i
odrobiny szczęścia. Chociaż, zesłańców pożerała ogromna tęsknota za Polską, za
rodziną i przyjaciółmi.
Ich
sytuację najlepiej ilustruje słynny obraz Jacka Malczewskiego z końca XIX wieku
pt. „Wigilia na Syberii”, który dałam na początku tego wpisu. Jest Wigilia,
biały obrus na stole, samowar, jedzenie, ale ludzie są smutni. Pobyt na Syberii
w tamtych czasach to prawie jak wyjazd na Marsa. Ale co by nie mówić, jest ten
biały obrus i coś na nim. Ten obraz wiele mówi o tym, jak traktowano
zesłańców za czasów carskich. Nie było wtedy tak, jak w sowieckich łagrach.
Wracając
do naszej powieści…
Bohater
„Wzgórza Błękitnego Snu” ma farta. Szczęście nie opuszcza go praktycznie od
pierwszych stron do ostatnich. Były partyjny konspirator i znakomity strzelec
robi na Syberii karierę jako myśliwy, poszukuje złota, znajduje kochającą
kobietę oraz przyjaciół na śmierć i życie, z czasem dorabia się własnego domu i
w efekcie odnajduje szczęście. Może uciec stamtąd, ale tego nie robi. Na swej
drodze spotyka prawie samych dobrych i życzliwych ludzi. Źli także są, ale z
nimi walczy.
Taki
sposób prowadzenia fabuły powoduje, że „Wzgórze Błękitnego Snu” można po części
odbierać jako baśń o szczęściu i o budowaniu własnej utopii daleko od
cywilizacji. Ale ja uwielbiam czytać takie „robinsonady”, takie barwne relacje
o powstawaniu domu, lepieniu pieców i pierogów. Uwielbiam też czytać o
jedzeniu, a w tej powieści nie brakuje wspaniałych opisów prostego, ale sycącego
jedzenia. Momentami miałam wrażenie, jakbym czytała o przygodach pana Pickwicka
i jego kompanii, którzy bez przerwy jedli coś pysznego.
W
zakończeniu czytamy, że do napisania tej książki skłoniła autora wizyta na
cmenatrzu na Powązkach w 1981 roku i zaduma nad znajdującymi się tam grobami
polskich Sybiraków, którzy zostawili po sobie wiele pamiętników, ale żadnego
większego utworu literackiego (poza twórczością Wacława Sieroszewskiego).
Newerly postanowił uzupełnić tę lukę.
Warto
byłoby, gdyby jakiś wydawca zdecydował się na wznowienie tej powieści, bo kupić
jej nigdzie nie sposób, a biblioteczny egzemplarz, z którego korzystałam przy
tej lekturze, strasznie już złachany. Wygląda, o tak:
Bo
ludzie to czytają!
Uważam
też, że ta powieść zasługuje na sfilmowanie. To przecież także jest „syberiada
polska”!
Newerly
Igor, „Wzgórze Błękitnego Snu”, wyd. Czytelnik, Warszawa 1987
Źródła
ilustracji:
1.
Wikipedia,
File:Malczewski wigilia na syberii.jpg
2. Wikipedia,
File:UB Maastricht - Ides 1710 - p 57.jpg
Tak. To piękna książka. Takie niewydawanie Newerlyego też mi się nie podoba, bo szukam 'Żywego wiązania'.
OdpowiedzUsuńA w sprawie tej straszącej prababki to pamiętam, ale muszę zapytać mamę o kilka faktów i w tym celu czekam na dogodny moment, bo inaczej powie, że 'to głupoty jakieś'. Pozdrawiam
Newerly byc może ma złą opinię w pewnych kręgach ze względu na "Chłopca z Salskich Stepów". Nie wiem, czy znasz? To była lektura szkolna (chyba uzupełniająca?) w czasach PRL-u. Dobrze napisane pod względem literackim, ale raczej niezgodne z obecną wykładnią historyczną.
UsuńNa opowieść o duchach czekam cierpliwie...
Za moich czasów szkolnych akurat ją znieśli i nie wypadało czytać.... Ale mam audiobook i będę słuchać.
UsuńJa dopiero teraz po latach sięgnęłam do tego autora, choć książkę 'Leśne morze' dostałam od brata dawno temu...
Myślę, że na tego pisarza nadszedł czas...
Obiecuję, że wyślę informacje.Pozdrawiam