„Panie
kresowych siedzib” Magdaleny Jastrzębskiej, specjalistki od biografii dawnych
polskich dam, to zbiór interesujących szkiców biograficznych przedstawiających
sylwetki 21 polskich kobiet. W większości są to dziewiętnastowieczne arystokratki
zamieszkujące tereny Litwy, Białorusi i Ukrainy. Na przykładzie ich losów
autorka dała zbiorowy portret kresowych Polek ze szlacheckich rodzin.
Przedstawione
w tym zbiorku panie nie należą do osób powszechnie znanych współczesnemu
czytelnikowi (no, może za wyjątkiem Eweliny Hańskiej). Autorka pisze, że przy
ich wyborze kierowała się własnym subiektywnym gustem, aczkolwiek nie zdradza
do końca, co powodowało, iż wybrała te, a nie inne kobiety (a chciałoby się to jednak
wiedzieć!) W sumie więc czytamy o paniach z rodów Radziwiłłów, Branickich,
Sanguszków, Sapiehów, Przezdzieckich, Krasińskich, Lubomirskich, Chodkiewiczów,
Puzynów i Czackich i o ich posiadłościach (są to m. in. słynne Antoniny
Potockich, Beńkowa Wisznia Fredrów, Nieśwież Radziwiłłów, Biała Cerkiew
Branickich i Wierzchownia Hańskich).
Z
całej książki najbardziej zapadły mi w pamięć trzy bohaterki, to jest Zofia
Klimańska (z domu Chłopicka), Ewelina Hańska (z domu Rzewuska) i Regina Korzeniowska,
jedyna panna w tym zbiorze kresowych wdów, rozwódek i mężatek.
Zwłaszcza
pierwsza z nich miała barwny życiorys, który mógłby stać się stać kanwą powieściowego
melodramatu lub filmu kostiumowego. Młoda i ładna Zofia Klimańska zadawała
szyku w wileńskich salonach w czasach młodości Adama Mickiewicza. Kochał się w
niej Antoni Odyniec, młodszy kolega wieszcza, a także rosyjski podstarzały senator
Leon Bajkow, który nawet się z nią zaręczył, ale nie zdążył się ożenić, bo
nagle umarł. Związek młodziutkiej Polki i rosyjskiego czynownika został
uwieczniony w III części „Dziadów” Adama Mickiewicza:
„Bajkow! – Tobie by się
zdało
Trochę balsamu, bo masz
takie trupie ciało,
A żenisz się. Czy
wiecie on ma narzeczoną
(…)
Tę panienkę, tak
patrzaj, białą i czerwoną
(…)
Nie pojmuję, jak oni
mogli pannę zmusić
Pięknymi usteczkami
słowo tak wykrztusić.”
Dalszy życiorys pięknej
Zofii był dość skomplikowany. Jakieś nieudane małżeństwo, rozwód czy też
ucieczka od męża, mieszkanie z ukochanym w jego majątku na „kocią łapę” (w
tamtych czasach, o zgrozo!) i podawanie się za jego żonę bez ślubu, jakieś próby
literackie i dziennikarskie, w końcu utrata majątku po powstaniu listopadowym i
wczesna śmierć tuż po pięćdziesiątce (a może zresztą, w tamtej epoce to nie
była wczesna śmierć?).
Interesującą biografię miała również Ewelina Hańska, siostra pisarza Henryka Rzewuskiego i Karoliny Sobańskiej (agentki wywiadu carskiego, która uwodziła Adama Mickiewicza w pięknych okolicznościach przyrody krymskiej), która zasłynęła tym, że będąc mężatką i żoną jednego z najbogatszych wówczas polskich panów na Ukrainie, nawiązała kontakt listowny a potem romans z najmodniejszym pisarzem i celebrytą swojej epoki. Z dalekiej Ukrainy pisała bowiem listy do Honoriusza de Balzac, modnego pisarza paryskiego, czytanego przez damy w całej Europie, którego była wielką fanką. O losach tego romansu i późniejszego małżeństwa opowiada stary serial francusko-polski „Wielka miłość Balzaka”, w którym rolę Eweliny zagrała młoda Beata Tyszkiewicz. A związek z Balzakiem to nie był jeszcze koniec romansów tej damy!
Warto zerknąć tutaj:
Zaś trzecia bohaterka,
Regina Korzeniowska, czyli jakaś praciotka czy prababka z bocznej linii pisarza
Josepha „Conrada” Korzeniowskiego, ujęła mnie swoją ekscentrycznością i manierą
zachowania w stylu klasycznej starej panny, niczym z angielskich kryminałów. Podoba
mi się to, że kiedyś stare panny mogły sobie pozwolić na różne dziwactwa i nikt
nie miał do nich żadnych pretensji z tego powodu, a nawet, co więcej,
oryginalność charakteru to była cecha pożądana u takich dam.
Książkę Magdaleny
Jastrzębskiej czyta się szybko, lekko i przyjemnie, choć – aby dobrze
zapamiętać poszczególne damy – dobrze jest przeczytać ją parokrotnie (albo po
prostu mieć pod ręką i czasem do niej wracać, ja już czytałam ją dwa razy).
Historie przedstawionych bohaterek utrzymane są w klimacie retro, napisane
spokojnie, ale z uwzględnieniem różnych sensacyjnych smaczków, w które
obfitowały ich życiorysy. Książka zawiera indeks osobowy i porządną
bibliografię, z której miłośnicy historii Polski mogą sobie spisać parę
ciekawych tytułów.
Myślę, że Autorka tej
książki, wyrasta na godną następczynię takich popularyzatorów historycznych
biografii jak Gabriela Pauszer-Klonowska („Pani na Puławach”, rzecz o Izabeli
Czartoryskiej), Zbigniew Kuchowicz („Barbara Radziwiłłówna”), Janusz Roszko („Awanturnik
nieśmiertelny”, rzecz o Beniowskim) czy Marek Ruszczyc (różne biografie),
którymi zaczytywali się ludzie w PRL-u. W każdym razie, w tę stronę idzie to
pisarstwo, które jest bardziej pogłębione i oparte na szerszej dokumentacji historycznej
niż tak popularne dzisiaj książki autorów piszących o historii w stylu
prymitywnych tabloidowych ciekawostek.
Jastrzębska
Magdalena, „Panie kresowych siedzib”, wyd. LTW, Łomianki 2016
Subiektywny wybór był podyktowany tym, że te a nie inne kobiety nieco już poznałam przygotowując wcześniejsze książki. W większości były to ciotki, kuzynki, szwagierki tych, o których pisałam wcześniej. Gdzieś już o nich czytałam, miałam świadomość istnienia, związania z konkretnym kresowym domem.
OdpowiedzUsuńCałkowitym "odkryciem" była dla mnie Zofia Klimańska i Regina Korzeniowska.
Wspomniani przez Ciebie autorzy - Pauszer-Klonowska czy Zbigniew Kuchowicz to rzeczywiście wzory, a ich książki czytałam już jako dorastająca dziewczyna ciekawa historii, zanim przyszło mi do głowy, by samej zmierzyć się z pisaniem.
Dzięki za refleksje o książce i Twoją opinię.
Pozdrowienia :)
Historia Zofii Klimanskiej wydaje mi się tak inspirująca, że gdybym umiała pisać powieści historyczne, to bym opisała jej życie. Niesamowita historia, zwłaszcza że była też pisarką i to zupełnie zapomnianą. Spróbuję poszukać jej tekstów w cyfrowych bibliotekach. Jestem Ci wdzięczna bardzo za wyszukanie takiej interesującej bohaterki.
UsuńNo i ta stara panna również. Anegdota z leżeniem krzyżem na dywanie jest super! Kupuję! :)))
Korzeniowską "odkryłam" w pamiętnikach Anny Pruszyńskiej "Między Bohem a Słuczą", bardzo ciekawych!
UsuńBardzo ciekawa recenzja; miałam podobne przemyślenia co do Zofii Klimańskiej i Reginy Korzeniowskiej. Właśnie te dwie historie najbardziej mi się podobały. Historia Klimańskiej, moim zdaniem, zasługuje na coś większego niż tylko szkic. To gotowy scenariusz na dramat kostiumowy. Szkoda tylko że u nas zapomniano jak się robi dobre filmy. Jeszcze dodałabym Łojka (biografia Zofii Potockiej) i Brandysa (Kłopoty z panią Walewską) do grona dobrych biografów z czasów PRL-u, z obecnych mogę polecić panią Bognę Wernichowską (m.in. Kardy i Kokardy. Opowieść o hrabinach Potockich, Tak kochali Galicjanie) aczkolwiek książki pani Jastrzębskiej bardziej mi się podobają, często do nich wracam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
M.M
Aaa, no tak, do tej starej klasyki biografii należy oczywiście, praca Łojka o pięknej Bitynce, no i Brandys też. Wernichowską to znam bardziej z książek o duchach i sprawach ezoterycznych, żadnych jej biografii nie czytałam.
UsuńFajnie i w popularyzatorskim stylu pisała też Bożena Krzywobłocka, Stanisław Szenic i obaj Gomuliccy, ojciec i z syn. Z tego, co pamiętam...
W każdym razie, cieszę się, że Magda Jastrzębska równa do starej, dobrej szkoły, a nie do, pożal się Boże, publicystów, którzy piszą "od metra" w masowych ilościach.
Miałam podobne odczucia po lekturze tej książki i te same kresowianki zwróciły moją szczególna uwagę.
OdpowiedzUsuń