„Gawędy
o czasach i ludziach” księdza Waleriana Meysztowicza to zbiór arcyciekawych i
barwnych opowieści o rodzinie, krewnych i znajomych autora z czasów dzieciństwa
i młodości. Większość tych historii dotyczy mieszkańców dawnego Wielkiego
Księstwa Litewskiego. Kompozycja całości nawiązuje do znanego wyłącznie w
polskiej literaturze gatunku gawędy szlacheckiej (vide „Pamiątki Soplicy”
Henryka Rzewuskiego).
Walerian
Meysztowicz (na zdjęciu), syn znanego litewskiego ziemianina Aleksandra
Meysztowicza, urodził się w 1893 roku w Pojościu na Kowieńszczyźnie. Uczył się
w słynnym liceum w Carskim Siole. W czasie wojny polsko-bolszewickiej walczył
jako żołnierz w ochotniczym oddziale polskiej samoobrony pułkownika Jerzego
Dąbrowskiego, pierwszego kresowego „Łupaszki” (tak, tak, to nie pomyłka, bowiem
przed „Łupaszką” Zygmuntem Szyndzielorzem był jeszcze „Łupaszka” Dąbrowski,
który w 1939 roku lał Niemców aż miło!). W tym samym oddziale byli również bracia
Józef i Stanisław Mackiewiczowie, hrabia Eustachy Sapieha, książę Włodzimierz
Czetwertyński, hrabia Jan Tyszkiewicz i inni młodzi przedstawiciele kresowej
arystokracji i ziemiaństwa. Po I wojnie światowej rodzina Meysztowiczów utraciła Pojoście
(majątek znalazł się po litewskiej stronie granicy i został znacjonalizowany).
Zaś Walerian Meysztowicz został księdzem: pracował najpierw w kurii wileńskiej,
a potem w Watykanie, gdzie zresztą przeżył całą II wojnę światową (jako
obywatelowi polskiemu nie wolno mu było wychodzić poza granice Watykanu). Po
wojnie razem z Karoliną Lanckorońską i innymi założył w Rzymie Polski Instytut
Historyczny. Był historykiem i
archiwistą watykańskim. Zmarł w 1982 roku.
„Gawędy
o czasach i ludziach” nie są typową autobiografią, ani też pamiętnikiem. Mimo
wielu namów, Meysztowicz nie chciał pisać nic takiego. Pozostawił szkice o
ludziach, których znał i którzy byli dlań ważni. Są wśród nich rodzice (o ojcu
pisał per „pan Meysztowicz”), służba domowa, sąsiedzi bliżsi i dalsi, rodzina i
zaprzyjaźnione rody kresowe (Radziwiłłowie, Skirmuntowie, Chodkiewiczowie,
Dowgiałłowie), a także wielu znajomych (moim zdaniem, do najciekawszych należą
szkice o Jerzym Dąbrowskim i Stanisławie Mackiewiczu, byłym koledze z wojska i późniejszym
redaktorze „Słowa” wileńskiego). Bardziej interesująca wydaje się część „kresowa”
tej książki niż „kościelna”, w której autor przedstawiał znanych mu dostojników
kościelnych.
Czytamy
też o pałacach i rezydencjach kresowych (m. in. Młynów i Nieśwież). Najpiękniej
jednak opisał autor swój dom rodzinny w Pojoście i panującą tam wspaniałą atmosferę:
„… gdy śnieg pokrył pola, a długie wieczory
zmuszały do przebywania w domu – gdy babunia, moja matka, nauczyciele i dzieci
w bawialnym pokoju przed kominkiem słuchali Sienkiewiczowskiego „Na polu
chwały” czy wierszy Tetmajera – mój ojciec w gabinecie obok, przy dużym
mahoniowym stole, pisał. Raz była to ilustrowana rysunkami Siestrzeńcewicza
broszura „Lusterko” – w lekkiej, pięknej formie przedstawiająca krakowską tezę:
„zgubiły nas wady nasze”. To znów, gdy po zabójstwie Maurycego Karpia, o którym
przecie napiszę, znalazło się u mego ojca bogate archiwum senatorskiego rodu –
była to historyczna monografia o tej niegdyś tak znacznej, dziś zapomnianej
rodzinie. Pisał przy lampie. Czasami wstawał, i przez bawialnię i całą amfiladę
ledwie oświetloną małymi lampkami, z rękami na plecach, przechadzał się,
myśląc. Nie trzeba mu było wówczas przeszkadzać. Sam często przystawał w
bawialni, zamieniał parę słów i wracał do pisania.”
Na
początku Meysztowicz zaznaczył, że postanowił o każdym pisać dobrze i że
martwił się, jak to wyjdzie. Ale wyszło znakomicie! O niektórych jednak mimo
tego założenia, napisał dość krytycznie, np. o Stanisławie Mackiewiczu, który
mu podpadł tym, że po wojnie nie został za granicą, ale pojechał do PRL-u. Dobrowolne
udanie się do kraju rządzonego przez bolszewików uważał bowiem Meysztowicz za
haniebną zbrodnię. Jego zdaniem, Europa po II wojnie światowej podzieliła się na
imperium zła (Związek Radziecki i kraje mu podporządkowane) i resztę. Sam
uważał się za polskiego patriotę, a jednocześnie Litwina:
„„Litwin
jestem” mówił Kościuszko. „Ojczyzno moja”, pisał Mickiewicz. Wszyscy uważaliśmy
siebie za Litwinów i Polaków równocześnie. Do dziś na pytanie, czy jestem
Litwinem, nie umiem odpowiedzieć prostym „nie”. Przeciwieństwo polsko-litewskie
zaczęło się zarysowywać w pierwszych latach po roku 1900.”
Zapewniam
Was, że wspaniale czyta się tę książkę! To kopalnia wiadomości o świecie, który
przeminął na zawsze wraz z końcem I wojny światowej. W moim prywatnym rankingu
kresowych opowieści „z pierwszej ręki” znajduje się ona w samej czołówce wśród
książek, które przeczytałam do tej pory. Dodam jeszcze, że wielką zaletą
wydania londyńskiego, które udało mi się upolować w jednej z bibliotek, jest
cudowny, „gruby” i wyraźny druk zupełnie nie męczący oczu.
Meysztowicz
Walerian, ksiądz, „Gawędy o czasach i ludziach”, wyd. Polska Fundacja
Kulturalna, Londyn 1993
Źródło
zdjęcia: Wikipedia, File:Walerian Meysztowicz.jpg
Książka - jak piszesz - wspaniała. Czytałam kilka razy, często wracam, gdy poszukuję jakiś szczegółów, postaci.
OdpowiedzUsuńMam nowsze wydanie, bo kilka lat temu wznowiło książkę Wyd. LTW.
Ja zaczęłam przygodę z Meysztowiczem parę lat temu, bo znalazłam w mojej bibliotece wydanie podziemne tej książki z lat 1980. Maczkiem. Druczkiem - maczkiem :))) Nie dało się czytać w ogóle. Teraz znalazłam to, a w ogóle przymierzam sie do kupna wydania LTW. Tylko najpierw chciałam sprawdzić, czy warto. No i WARTO!!!
Usuń